Rozdział 14 - Kraina Żywych

208 21 0
                                    

Neville Longbottom wcale nie zamierzał przyjeżdżać na Grimmauld Place.

Mieszkańcy Taransay przeżyli niedawno istne piekło i dlatego każda różdżka była na wagę złota. Opuszczenie wyspy przez Harry'ego i Ginny było dla wszystkich wystarczająco przytłaczające. Nie wiedział w jaki sposób do tego doszło, ale odkąd odeszli, Neville częściej oddawał strzały niż wykonywał rozkazy.

Nie przywykł do chodzenia z notatnikiem, ale jeśli Taransay chciało... nie, potrzebowało, aby wszystkim zarządzał, on robił to, czego potrzebowali. Z tego powodu nieoczekiwana wizyta Rufus'a Scrimgeour'a i żądanie, aby wrócił do Londynu w celu pilnej konsultacji dotyczącej Zielarstwa, spotkało się z pewnym oporem.

- Nie - powiedział do Scrimgeour'a, będąc pewnym, że Minister nieczęsto słyszał to słowo.

Rufus zacisnął usta.

- W porządku. W takim razie wyznacz proszę innego MagiBotanika, który nam pomoże.

Neville namyślał się przez długi czas. Wystarczająco długi, aby Scrimgeour odezwał się, jakby doszli do tych samych wniosków.

- Pakuj się, wyjeżdżamy w ciągu godziny.

- Panie Ministrze, nie mogę zostawić tych ludzi.

Minister pokręcił przecząco głową.

- Oczywiście, że możesz. Pozostanę na wyspie do twojego powrotu.

Garstka osób przyglądała się ich rozmowie z zaciekawieniem. Czarodzieje wyszli spomiędzy zgromadzonych gapiów, rozpoznając swojego Ministra. Kilku seniorów patrzyło na niego zaszklonymi oczami.

Molly Weasley cierpiała na ostry przypadek drżącego podbródka, kiedy Harry wrócił do Londynu, zabierając ze sobą Ginny. Podobnie jak jej matka, najmłodsza z Weasley'ów miała doskonały kontakt z ludźmi i była ulubienicą, zarówno Mugoli, jak i Czarodziejów. Wyjeżdżając, obiecała, że będzie na bieżąco informować pozostałych Weasley'ów o postępach zdrowotnych Rona.

Neville nie rozpoznawał mężczyzny, który towarzyszył Scrimgeour'owi. Miał na sobie kowbojski kapelusz, kowbojskie buty i obserwował ich, opierając się o drzewo. Brakowało mu tylko odznaki szeryfa. Mugolski chłopiec podszedł do niego, wskazując na kapelusz, a mężczyzna zdjął go i włożył na głowę dziecka. Mimo zakrytych oczu, wciąż można było dostrzec promienny uśmiech tuż pod rondem.

Minister przedstawił go jako "Agenta Richards'a", z Magicznego Senatu Stanów Zjednoczonych.

- Wolałbym nie zostawiać mojego zespołu z Draco Malfoy'em dłużej niż to konieczne.

Draco Malfoy? - pomyślał Neville.

- Ha-ha, to dobre, Panie Ministrze.

🔵 🔵 🔵

Tydzień później, Neville siedział na dywanie w biurze Scrimgeour'a na Grimmauld Place. Wokół niego leżały stosy ksiąg i kilka zwiniętych rolek pergaminu. Zaczął rozglądać się za przyciskiem do papieru, gdy kominek zapłonął na zielono i wyszła z niego Ginny Weasley. Wyprostowała się, strzepnęła sadzę z ubrania i podeszła do mężczyzny. W rękach trzymała oprawioną akwarelę, przedstawiającą górzysty, porośnięty drzewami krajobraz.

- To ten? - zapytała.

Neville wziął od niej obraz. Wyczarował lupę, aby przyjrzeć się bliżej dziełu.

- Tak! Świetna robota. Trudno było go zdobyć?

Ginny usiadła obok niego.

- Na szczęście nie. Biblioteka w Królewskich Ogrodach była pusta.

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneWhere stories live. Discover now