Rozdział 28 - Prawda

133 11 0
                                    

Obrócił się, gdy tylko go dotknęła, lewą rękę zacisnął się na jej łokciu, a prawą na nadgarstku. Przez jedną napiętą chwilę Hermiona myślała, że złamie jej rękę, ale gdy zobaczył, kogo trzymał, agresja na jego twarzy zmieniła się w zaskoczenie. Uwolnił ją.

Skorzystała z okazji i pociągnęła go do najbliższej kabiny. Nacisnęła na klamkę, drzwi były zamknięte na klucz. Pobiegli dalej korytarzem, próbując otworzyć kolejne drzwi. Również zablokowane. Z górnej części korytarza dochodziły głosy. Hermiona zaczęła zastanawiać się, jak bardzo będzie żałować swojej decyzji, gdy czwarte wejście do kabiny ustąpiło.

Z cichym jękiem ulgi otworzyła drzwi, wepchnęła Malfoya do środka i zamknęła je za sobą. Wciąż trzymając buty, patrzyła przez chwilę przez wizjer, sprawdzając, kto pojawi się na korytarzu.

Malfoy stał na środku pokoju, który był identyczny jak jego własny. Jego sylwetka rysowała się na tle nocnego nieba przez ogromne okna pozbawione zasłon. Miał na sobie czarny sweter, długi szary szalik owinięty luźno wokół szyi i ciemne dżinsy. Za oknami w gęstym mroku widać było tylko inne okręty floty. Nie ryzykowali włączenia światła.

Odwróciła się, by na niego spojrzeć, nagle nie wiedząc, co powiedzieć.

- To było bardzo odważne i godne podziwu - powiedział, kończąc milczenie.

Hermiona potarła ramiona.

- Cóż, mogłam albo zrobić to albo wkroczyć na Arenę. Tyle, że nie dałabym rady wskoczyć do Jamy w tych butach – mruknęła, upuszczając niepraktyczne obuwie na dywan - I ta sukienka... - szarpnęła koronkę.

Trudno było dostrzec jego wyraz twarzy, ale ton, którym się do niej zwrócił był bardzo ciepły.

- Nie masz pojęcia, jak wyglądasz, prawda? W przeciwieństwie do większości kobiet, nigdy nie przywiązywałaś do tego zbytniej uwagi.

Hermiona nie była pewna, co powinna odpowiedzieć. Ciszę przerwał odgłos energicznych kroków idących korytarzem.

- Rozwalą ten statek, żeby cię znaleźć - powiedział Malfoy.

Kroki ucichły.

- To duży statek, powinniśmy mieć kilka minut.

- Tylko kilka minut? - położył rękę na sercu w dramatycznym geście - Wygląda na to, że zostałaś wprowadzona w błąd, co do mojej męskości.

Wściekła Hermiona, podeszła do niego.

- Nie mamy czasu na bezsensowne rozmowy. Potrzebuję odpowiedzi. Zamierzam odkryć tajemnice Amarova, Ministerstwa i twoje, zanim zbiry Alexandra mnie stąd wywloką.

Jego wyraz twarzy, był nieczytelny. Hermiona prawie żałowała, że nie ma na sobie butów. Byłoby to nowe doświadczenie, gdyby nie musiała znosić patrzącego na nią z góry a nią z góry Dracona Malfoya.

- Czy on cię dobrze traktuje?

- Tak. Mam na myśli, że traktuje mnie jak cholerną lalkę. Nie pozwala mi pomagać tobie w laboratorium. Padma zajmuje się flotą. Nawet Zabini otrzymał zadania, dopasowane do jego umiejętności. Trzymanie mnie zamkniętej w pokoju to kompletne marnotrawstwo zasobów.

- Czyli tym jesteś? Zasobem? - zapytał. – A może lalką, którą trzyma wyłącznie na pokaz? A jeśli tak, to czy w pewnym momencie nie będzie chciał się z tobą bawić?

Hermiona milczała na ten temat, ale wiedziała, że obydwoje doszli do podobnych wniosków.

- Przejdę przez ten most, jeśli i kiedy nadejdzie taka potrzeba - powiedziała oschle - To, czego chcę się teraz dowiedzieć, to prawda o źródle infekcji.

[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz