Grimmauld Place 12, Londyn
Na początku był tylko jeden: samotny, błądzący Zombie w czerwonej bluzie z kapturem. Stał się nieszkodliwym, znajomym widokiem, obiektem rozmów. Osobliwością w świecie, który stał się tak dziwny, że aż nie do poznania.
Ale tydzień temu z jednego zrobiły się trzy, a potem było już ich kilkanaście.
Każdego dnia jeden z członków Projektu Gwiazdka prowadził obserwację z okna na poddaszu, zapisując, kiedy się zjawiali i jakie towarzyszyły im zachowania. Dzisiaj była kolej Harry'ego. Jak dotąd nie było zbyt wiele do zgłoszenia poza przerażającym gapieniem się. Wyglądało na to, że wiedzą, w którym miejscu jest ich okno, bo w tej chwili dwadzieścia jeden par nieumarłych oczu było skupionych na tym miejscu.
- Ich bezruch jest najgorszy - powiedział Harry, gdy razem ze Scrimgeourem obserwowali hordę, która stała przed Kwaterą Główną - Powiedziałbym, że nadszedł czas na przyjęcie powitalne. Albo ich zabijemy albo każemy im się wynosić.
Minister nie zgodził się z jego słowami.
- Wolałbym nie dawać im żadnej szansy. Za każdym razem, gdy wychodzimy z domu, czy otwieramy drzwi, zasłona stworzona przez nasz zespół, powoduje migotanie, odczuwalne w całym domu. Jak wiesz, nie może to być widoczne dla Mugoli. Czy dzięki temu mamy pewność, że czarodziejskie zombie?
Harry skinął głową.
- Hermiona i Malfoy natknęli się w Hogwarcie na przekonujące dowody. Jeśli mamy znaleźć ich więcej, najlepszą lokalizacją jest teren szkoły i Hogsmeade.
- Jeśli rozpoznają ten dom jako magiczną siedzibę, to wiedzą także, że można dostać się do środka, jeśli drzwi pozostaną otwarte. Osłony nie odróżnią, czy jedno z nas wychodzi, czy drugie wchodzi.
- Albo jeśli wystarczająco dużo z nich wtargnie w tym samym czasie... - dodał Harry.
- Tak.
- Ale skąd oni mogą wiedzieć? - zapytał - Musieliby uświadomić sobie, że wszyscy jesteśmy magiczni i zorganizować, aby zająć to miejsce!
- To są pytania, na które mógłby odpowiedzieć tylko Doktor Mercer - odparł Scrimgeour.
- Nie powinniśmy byli go zabierać ze sobą - powiedział cicho Harry.
Nie poruszał tej kwestii po raz pierwszy i nie był jedyną osobą, która tak myślała.
- Robimy, co musimy, Potter. Mercer znał ryzyko i wierzę, że Doktor Patil opisała je w najdrobniejszych szczegółach. Cokolwiek zespół napotkał na łodzi, było to równie nieoczekiwanie, co katastrofalne w skutkach.
Brak potężnej siły umysłów Mercera, Padmy, Wallena i Hermiony był jak cios w ich Projekt. Byli nie tylko wycieńczeni, ale i okaleczeni. A im więcej Harry o tym myślał, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że Honoria Cloot przez cały czas była sabotażystką.
Doktor McAlister była wszystkim, co pozostało z zespołu ekspertów i pracowała przez całą dobę, utrzymując się przy życiu na Red Bullu i Marsach. Ginny pomagała jedynej pielęgniarce - Aishy, która opiekowała się nieprzytomnym Richardsem i naprawiała złamaną nogę Neville'a.
- Czy coś się zmieniło u Richardsa?
Minister potrząsnął głową.
- Panna Malik będzie nas na bieżąco informować o jakichkolwiek zmianach. Na razie jest stabilny. Gdyby Longbottom nie odnalazł Barnaby'ego, z pewnością zginąłby w wodzie.
- Straciliśmy Mercera - zaczął Harry – Ale pozostali żyją. Wiem o tym. Czy nadal nie otrzymaliśmy żadnych wiadomości z Senatu?
Harry planował wysłać grupę poszukiwawczą, aby odnaleźć Hermionę, Padmę i Wallena. Scrimgeour jednak był nieugięty.
YOU ARE READING
[T] Love in a time of a Zombie Apocalypse | Dramione
FanfictionZegar tykał nieubłaganie, wskazując na zbliżającą się godzinę zagłady. Po upadku Voldemorta wielu myślało, że najgorsze już za nimi. Ale nikt nie mógł przewidzieć niewyobrażalnego horroru, który opanował cały świat. Wbrew swojej woli, Hermiona musia...