Rozdział 15

5.9K 177 66
                                    

Jeszcze kilka tygodni wcześniej nic nie zapowiadało, że moje życie zamieni się w pasmo trosk, porażek i nieszczęść, że stracę jedną z najbliższych mi osób, że nie zobaczę jej już nigdy więcej, nigdy nie usłyszę jej głosu. Podczas lotu do Londynu zaczęłam analizować swoje życie a raczej to co się z nim stało. Kiedyś byłam szczęśliwa, miałam kochające przyjaciółki, dobry kontakt z rodziną. Nie miałam wrogów... Teraz wszędzie gdzie się znajdę... Wszystko zamienia się w proch. Nawet pogrzeb mojej kochanej babci. Paparazzi. Jak można być tak nieludzkim? Jak można wtargnąć na ceremonię, kiedy chciałam pożegnać się z ukochaną osobą? Jak? Mimo iż nikt mi tego nie powiedział wprost doskonale wiedziałam, że wszyscy, nawet moja mama, sądzili, że lepiej by było gdybym nie przyjechała na pogrzeb. Mieli rację. Gdyby nie ja, oni nie pojawiliby się na cmentarzu, wszystko odbyło by się z godnością i szacunkiem. Niestety, te hieny chciały żerować na mojej tragedii, na tragedii mojej rodziny. To straszne... Wszyscy mieli mi to za złe ale nie dziwiłam się im. To moja wina. Niczyja więcej. Tak bardzo ciążyła mi ta sytuacja. Tak bardzo chciałam pożegnać się z babcią. Nawet nie pamiętałam naszej ostatniej rozmowy... Nie wiedziałam co jej powiedziałam... Już nigdy się nie dowiem... Nie przytulę jej, nie zjem jej pysznych placków ziemniaczanych, nie rozwiążemy wspólnie krzyżówki. Kiedyś było to dla mnie codziennością a teraz... Teraz moja codzienność wygląda inaczej, gorzej. Spełnianie marzeń powinno dawać nam radość, ja dostaje tylko smutek i złość. Oddalam się od bliskich... Myślałam, że gdy zobaczę Ninę pogodzę się z nią... Niestety przez szopkę, którą urządzili paparazzi ona obraziła się jeszcze bardziej. Napisała mi tylko smsa: „Nawet na pogrzebie własnej babci najważniejsza musiałaś być TY! Kiedy moja stara Ali wróci daj mi znać bo z nową nie chcę mieć nic wspólnego"- to właśnie ta wiadomość skłoniła mnie do refleksji. Nina ma rację. Moje stosunki pogorszyły się ze wszystkimi. Z dziewczynami, z Klaudią- prawie z nią nie rozmawiam, z rodzicami... Czułam, że już nie daję rady. Świat stał się za duży dla mnie a ja byłam sama. Miałam Nialla, kochałam go. Był teraz najbliższą mi osobą ale nie chciałam obarczać go moimi problemami. Wiedziałam jak on to przeżywał. Jak się zdenerwował gdy powiedziałam, że moja babcia zmarła. Wraz z Lou wszystkim się zajął. Zadzwonił do Jessici, załatwił bilety na samolot, nie odstępował mnie na krok do tego stopnia, że spałam u niego w pokoju. Miałam wrażenie, że był zły na siebie, że to Harry jako pierwszy dodał mi otuchy, że to jemu powiedziałam o co chodzi. Ja nie chciałam żeby on tak to odebrał, nie chciałam dostarczać mu niepotrzebnego stresu. Jedno było pewne- Niall był teraz najjaśniejszym punktem w moim życiu i nie mogłam go zranić. Nie wybaczyłabym sobie tego. Jeśli chodzi o Harrego... Nie miałam głowy by myśleć o tym w chwili gdy cały czas przed oczami miałam moją babcię. Kiedy myślałam tylko o niej. Wiedziałam, że nie chciałaby żebym się zamartwiała. Zawsze chciała żebym była szczęśliwa, żyła pełnią życia i spełniała marzenia. Ale w takiej sytuacji, kiedy traci się bliską osobę, człowiek nie może, nie potrafi cieszyć się z tego co ma bo życie bez tej osoby już nigdy nie będzie takie samo.

-Ali?- odebrałam telefon i zanim zdołałam się odezwać Niall zrobił to jako pierwszy- Jesteś już?

-Tak, właśnie zabrałam bagaż. O co chodzi?

-Spóźnię się. Przepraszam ale te korki...

-Nie ma sprawy, poczekam na ciebie. Nie masz w ogóle pojęcia jak bardzo się cieszę, że po mnie przyjedziesz. Mogłaby sama pojechać, niepotrzebnie się kłopoczesz.

-Ali, dla mnie to nie kłopot. Będę najszybciej jak się da. Kończę bo nie lubię gadać przez telefon i jechać jednocześnie. Pa.

-Okej, jedź bezpiecznie. Pa- powiedziałam i się rozłączyłam. Następnie poszłam do sklepiku, który znajdował się zaraz przy wyjściu z lotniska. Początkowo planowałam kupić tylko jakiś sok lecz wtedy mój wzrok padł na czasopismo na okładce którego widniało zdjęcie Harrego. Podeszłam do stoiska z gazetami i wzięłam do ręki tę, która mnie interesowała. "Harry i Chloe na romantycznym spacerze w centrum Londynu!". Szybko odszukałam właściwą stronę i przeczytałam artykuł. Obejrzałam też zdjęcia. W dzień pogrzebu mojej babci Styles spotkał się ze swoją byłą. A może już nie byłą? Ze zdjęć nie można było dużo wywnioskować. Nie trzymali się za ręce, nie obejmowali, nie całowali. Nie było między nimi kontaktu fizycznego. Ale co z tego? Pokazali się publicznie, rozmawiali ze sobą, SPOTKALI SIĘ. A ja z moją bezsensowną miłością do niego mogę przestać marzyć, że coś do mnie czuje lub kiedykolwiek poczuje. Jak ja w ogóle mogłam pomyśleć, że ktoś taki jak ja może się spodobać Harremu Stylesowi? No jak?! Wszystko co mi mówił, każdy miły a nawet czuły gest był tylko poczuciem winy, niczym więcej. Odłożyłam gazetę na swoje miejsce, właściwie to rzuciłam ją z powrotem na stojak. Udałam się do kasy i gdy kupiłam napój, wyszłam na zewnątrz. Było ciepło, w końcu było lato. Ludzie wchodzili i wychodzili z lotniska. Wydawali się szczęśliwi. Witali się, żegnali...

Turn To Stone- Harry Styles FFWhere stories live. Discover now