Rozdział 55

2.3K 74 9
                                    


***HARRY***

Pojechałem do niej od razu. Nie zatrzymałem się do zdjęć, nie podpisałem żadnego autografu. Po prostu pobiegłem do samochodu gdy tylko przeszedłem odprawę. Wiedziałem, że jej tam nie ma ale mimo tego jak zwykle biegłem do niej. Miałem nadzieję? Nie. Nie miałem głupiej i chorej nadziei, że kiedy tam wejdę ona tam będzie. Nie rzuci mi się na szyję, nie powie, że tęskniła, nie zrobi tego co robiła zawsze kiedy do niej wracałem. Bo jej tam nie ma. Powtarzałem to sobie w głowie non stop, od momentu kiedy wsiadłem na pokład samolotu powrotnego do Londynu. Ale moja wyobraźnia była poza moją władzą i nie umiałem jej kontrolować. To nie była moja wina, że kiedy jechałem windą, kiedy odkluczałem jej mieszkanie moja wyobraźnia sama podsuwała mi takie obrazy do głowy. A kiedy wszedłem do środka moja wyobraźnia musiała zderzyć się ze ścianą w postaci rzeczywistości. Kiedy otworzyłem drzwi i wszedłem do środka na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak jak zawsze. Zdjąłem buty i najpierw poszedłem do łazienki umyć ręce. Zawsze musiałem umyć ręce od razu po powrocie. Wiedziałem, że ma na tym punkcie obsesję. Odkręciłem wodę i okazało się, że w mydelniczce nie ma mydła, spojrzałem w prawo- brak ręcznika. Nie ma jej. Zrozum to wreszcie. To koniec. Ona odeszła- słyszałem w swojej głowie przez co poczułem jak w ustach robi mi się sucho. Zakręciłem wodę, dłonie wytarłem w spodnie i szybko poszedłem do kuchni. Nie wiem na co liczyłem kiedy tam wszedłem, ale po przeszukaniu szafek szybko zorientowałem się, że jest w nich pusto. Po co miała coś w nich zostawiać? Po co miałaby cokolwiek zostawić? W ogóle po co tu przyjechałem? Na co liczyłem? Że po tym wszystkim nasza historia zakończy się happy endem? Że będzie jak w romantycznym filmie? Gdyby ona tu została... Gdyby została ze mną świadczyłoby to tylko o jednym. Musiałaby być chora psychicznie. Bo kto normalny chciałby ze mną być? Kto chciałby ze mną zostać po tym wszystkim? Po każdej rujnującej jej psychikę akcji? Po każdej chorej awanturze, którą urządziłem? Byłem potworem nie zasługującym na nikogo a już na pewno nie na nią.

-Ej... Co jest?- zapytałem chociaż doskonale znałem odpowiedź. Podszedłem do niej i odwróciłem w swoją stronę kładąc dłonie na jej tali.

-Jutro wyjeżdżasz- praktycznie wyszeptała.

-Tylko na cztery dni.

-Nie lubię kiedy tam latasz- powiedziała głośniej a ja doskonale wiedziałem dlaczego nie lubi kiedy tam latam.

-Wiesz, że muszę- powiedziałem starając się zabrzmieć uwodzicielsko. Skarbie pora odwrócić twoją uwagę od smutnych spraw.

-Wiem ale to nie zmienia faktu, że wolałabym, żebyś był tutaj- wymruczała cicho i zamierzała odwrócić się ode mnie dlatego nachyliłem się nad nią i początkowo planowałem ją po prostu pocałować. Byłem tu już tak długo a wciąż nie dała mi prawdziwego buziaka jednak kiedy zauważyłem, że w kąciku jej ust jest odrobinka sosu wpadłem na lepszy pomysł. Przejechałem w tym miejscu delikatnie językiem, całą swoją siłę wkładając w to, żeby jej nie pocałować co było cholernie trudne widząc, że ona też tego chce. Miała przymknięte powieki i liczyła na to, że ją pocałuję. Ale jeszcze nie teraz. Teraz skarbie muszę cię rozbawić.

-Pyszne- wyszeptałem a ona nieudolnie próbowała się na mnie zezłościć. Zamiast tego otrzymałem to na czym mi zależało. Zaczęła się śmiać.

Nie mogłem dopuścić do tego, żeby te wszystkie wspomnienia zaczęły napływać mi do głowy dlatego pośpiesznie wyszedłem z kuchni i zamierzałem wyjść z mieszkania. Wyjść i nigdy więcej nie wracać. Zamiast tego poszedłem do salonu. Jak skończony idiota poszedłem tam licząc na to, że zobaczę choćby ślad jej obecności. Ale kiedy się rozejrzałem doszło do mnie, że wszystko wygląda tak jakby jej nigdy tutaj nie było. Nie znalazłem nawet plamy na dywanie. Plamy od soku, który wylała.

Turn To Stone- Harry Styles FFजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें