Three ~ "Sweet dreams"

3.5K 190 21
                                    

W jednej sekundzie pojawiła się niesamowita cisza. Szybko jadący samochód nie zdążył wyhamować przed Maią*. Dziewczyna odbiła się od maski nadtłukując ciałem przednią szybę auta, po czym upadła bezwładnie na asfalt. Kierowca auta wyszedł pospiesznie z pojazdu. Wszyscy świadkowie wypadku zebrali się dookoła dziewczyny. Oddychała, ale była nieprzytomna. Najmocniej całe wydarzenie przeżywali jej przyjaciele, z którymi przed sekundą żegnała się, bo musiała iść do domu. To właściwie oni najbardziej zaangażowali się w pomoc poszkodowanej.
Informacja rozeszła się bardzo szybko. Zanim zdążyło przyjechać pogotowie czy policja, impreza została zakończona. Każdy wyszedł z klubu żeby zobaczyć co się stało. Maia nie była nikomu całkowicie obcą osobą.
W tle słychać było rozmowy, płacz i szlochanie. Mimo, że policja prosiła o rozejście się osobom, które nie przydadzą się na przesłuchaniu - wszyscy zostali. Odmówili wspólnie krótką modlitwę, chwilę po tym, gdy dziewczyna została zabrana przez karetkę do najbliższego szpitala.


MAIA's MOM

- Powiedziała, że za chwilę będzie... i co? NADAL JEJ KURWA NIE MA! - Josh zaczął się jeszcze bardziej denerwować niż na początku. - Pewnie zignorowała to, że kazałem jej wracać i nadal jest na tej durnej imprezie. Dwie pieprzone godziny temu z nią rozmawiałem, DWIE GODZINY!

- Przestań już gadać, jakbyś jej nie zabronił iść na tę imprezę to nie musiałaby się wymykać i wróciłaby jak każdy jej znajomy. Ona wie co robi, jest dorosła! - podniosłam ton głosu.

Byłam totalnie zirytowana. Codziennie od kilku lat pieprzy to samo. Mam powoli dosyć jego rządzenia się, ale co mogę zrobić? Wszystko to robi, ponieważ brakuje mu jego biologicznej córki Lily. Tęskni za nią i szuka pocieszenia w Mai, której też nie chce stracić przez niepilnowanie.

- Czyli to moja wina, że się nie słucha poleceń?! - nieprzyjemne spojrzenie męża na moją osobę sprawiło, że nie chciałam na niego patrzeć, a co dopiero się z nim kłócić.

Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby nie rozpoczynać wojny. Wtedy zadzwonił mój telefon.

- To Maia. -  mruknęłam pod nosem i sama odebrałam telefon ignorując wyciągniętą w moją stronę rękę Josha.

- Dobry wieczór. -  usłyszałam męski głos, a serce przyspieszyło rytm.

Co jak co, ale nocnych godzin nie nazwałabym wieczorem...

- Sierżant Rob Mitchell z tej strony. Proszono mnie o powiadomienie bliskich o wypadku samochodowym, który wydarzył się godzinę temu. - uważnie słuchałam co mężczyzna do mnie mówił.

Do oczu napływały mi łzy, siedziałam cicho. Josh robiący sobie herbatę w kuchni nawet nie zauważył, że coś jest nie tak.

- Maia... - wydusiłam krótko, ponieważ łzy stanęły mi w gardle.

- Prosimy o jak najszybsze przybycie do szpitala.

Dostałam adres i wskazówki, gdzie leży moja córka. Nie powiedział szczegółowego stanu zdrowia Mai, dowiedziałam się jedynie tyle, że jest ciężki.
Nie zastanawiając się szybko zaczęłam się przebierać z piżam. Zdezorientowany Josh chyba nawet nie miał ochoty pytać co się dzieje. Łzy leciały mi po policzkach jak strumienie.
Założyłam pierwsze lepsze ubrania, a mój mąż stał i tylko dziwnie się na mnie patrzył.

- Co? Kazała ci przyjechać? - zaśmiał się głupkowato pod nosem biorąc łyka gorącego napoju z kubka.

- Maia miała wypadek! Zamiast się zapytać co się stało to rzucasz idiotycznymi komentarzami! - wykrzyczałam biorąc kluczyki od samochodu do ręki.

Oczy Josha zrobiły się ogromne jak monety.

- Zaczekaj, pojadę z tobą!

Po pięciu minutach byliśmy już w drodze do szpitala. Wybiegłam z samochodu jak najszybciej potrafiłam i już w samiusieńkim wejściu do dużego budynku spotkałam pielęgniarki, które mnie pokierowały do Mai. Jedynym plusem były moje buty na płaskiej podeszwie.

Dzięki ci Boże, że chociaż jednej pary nie mam na szpilkach!

- Aktualnie przeprowadzana jest operacja, musi pani zaczekać. - przed wejściem na salę operacyjną zatrzymał mnie policjant.

Odbiłam się tylko delikatnie od dużych drzwi, nad których napisane było wyraźnie wielkimi literami: "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Chciałam coś zauważyć przez matową szybę, ale było to niemożliwe. Odeszłam smutna kilka kroków wycierając zmęczoną twarz dłońmi.

- Pan Mitchell? - upewniłam się, kiedy zobaczyłam, że policjant trzyma telefon mojej córki. - Jestem mamą Mai, Stella Carter, rozmawialiśmy przed chwilą. - Podałam wysokiemu mężczyźnie rękę, którą delikatnie zacisnął.

Zdyszany Josh dopiero teraz dobiegł na miejsce.

- Niech państwo usiądą, to pewnie jeszcze trochę potrwa. - westchnął ciężko. - Miała wiele badań przed operacją. Niestety nie wiem, czy to coś poważnego.

Usiedliśmy na plastikowych krzesełkach i wysłuchaliśmy relacji z tego co się stało. Kiedy policjant opowiadał, że to wydarzyło się pod samym klubem, a Maia była roztrzęsiona, na początku pomyślałam, że celowo wskoczyła pod samochód, bo miała już dosyć rozkazów Josha. Uspokoiłam się trochę, dopiero gdy podobno jej przyjaciele powiedzieli, że po prostu przechodziła przez ulicę. Przynajmniej sprawca nie zwiał...

Po około 30 minutach drzwi sali operacyjnej otworzyły się, a zza nich wyjechało łóżko w asyście lekarzy i pielęgniarek. Podnieśliśmy się szybko rozpoznając na nim Maię*. Nie wiedziałam jak się zachować. Nie chciałam się na nią rzucać i mówić do niej pieszczotliwie, bo wiem, że takie zatrzymywanie pacjentów w trakcie przewożenia jest strasznie wkurzające. Zaczęłam więc rozmowę chcąc dowiedzieć się czegoś o stanie zdrowia Mai.

Zostaliśmy poproszeni do gabinetu lekarza prowadzącego. Zapukałam w białe drzwi i niepewnie je otworzyłam.

- Zapraszam. - powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem.

Usiedliśmy przed nim i widząc zmęczone spojrzenie oczekiwaliśmy typowej gadki: "Było ciężko... blah, blah, blah".

- Prosimy bez zbędnego przeciągania. - Josh przerwał niepokojącą ciszę.

- Państwa córka ma połamane trzy żebra i złamanie kości promieniowej z przemieszczeniem, co udało nam się już nastawić podczas operacji przed chwilą. Nie chcieliśmy z tym czekać, ponieważ chirurgicznych operacji mamy teraz tak wiele, że nie dalibyśmy rady jej nigdzie wcisnąć. Ale oprócz tego... jest też uraz mózgu.

- Matko Boska... - wyszeptałam podpierając czoło dłonią i zaczęłam głęboko oddychać, żeby powstrzymać cisnące mi się ponownie do oczu łzy.

- Zapadła w śpiączkę... - dodał.

~~~

Trzeci rozdział:)
Mam nadzieję, że wam się podoba i jesteście coraz bardziej zaciekawieni tym fanfiction.

Czekam na wasze opinie i gwiazdki, bo to bardzo motywuje do dalszego działania!
Jestem teraz trochę zabiegana, ale postaram się, żeby w piątek rozdział pojawił się zgodnie z rozkładem dodawania:)

Przepraszam jeśli pojawiły się jakieś błędy, staram się zawsze wszystko przed dodaniem sprawdzić, ale mojemu oku zawsze może coś umknąć.

* Piszę "Maię" przez "i", ponieważ jest to imię zagraniczne i nie chciałabym go tutaj spolszczać. 


Time's UpWhere stories live. Discover now