Twelve ~ "On a leash"

2.9K 179 6
                                    

MAIA

Cały czas miałam w głowie słowa Justina z wiadomości: "Bardzo cię lubię", mimo, że minęło już kilka dni...
Nigdy bym nie pomyślała, że to spotkanie było randką, ale gdy tak napisał to napawałam się głupią nadzieją. Wiedziałam, że ktoś taki jak on nie pokochałby zwykłej dziewczyny.
Wystarczyło na niego spojrzeć... Wysportowany, wysoki, przystojny... Do jego boku pasowała tylko szczupła modelka z piękną twarzą.
Stanęłam przed lustrem i rozebrałam się z ubrań do samej bielizny. Od kiedy wróciłam ze szpitala przybrałam na wadze. Kiedy przez dłuższy czas nie jadałam normalnych posiłków, a później rzuciłam się na smaczne, wysokokaloryczne potrawy było wiadome, że dodatkowy tłuszczyk się pojawi.

- Nie wyglądasz źle. - powiedziałam sama do siebie dodając sobie więcej punktów do samooceny.

Byłam zadowolona ze swojej figury, ale i tak nigdy nie udałoby mi się dorównać wielu dziewczynom. Przybliżyłam twarz do lustra i dokładnie przyjrzałam się praktycznie niewidocznym bliznom po trądziku. Kiedy miałam te młode -naście lat zmagałam się z okropnymi pryszczami, na szczęście udało mi się wyjść z tego dość dobrze.

- Kolacja! - krzyknęła mama, a na schodach słyszałam ciężkie kroki.

Szybko zaczęłam zakładać na siebie ubranie, po czym wyszłam jak gdyby nigdy nic.
Usiadłam do stołu biorąc łapczywie kilka łyków ciepłej herbaty.

- Wszystko w porządku? - zapytał Josh.

Nie zrozumiałam o co chodzi, więc tylko pokiwałam szybko głową.
Zaczęłam jeść kanapkę, kiedy mama z ojczymem wymienili dziwne spojrzenia pomiędzy sobą.

- Coś nie tak? - popatrzyłam zdziwiona na swój ubiór, bo myślałam, że może źle wyglądam.

Jeśli według nich zwykła szara koszulka i obcisłe jeansy byłyby złym strojem, to już nie wiedziałabym w co mam się ubierać.

- Zjedz, porozmawiamy po posiłku. - odpowiedziała cicho mama.

Zaczęłam się powoli bać. Gdy tylko kończyłam jedzenie, rodzice patrzyli się na mnie jak na ułomne dziecko. Obawiałam się, że uważają mnie za jakiegoś psychola.

- Więc, o co chodzi? - dopytałam przeżuwając resztki w ustach.

- Chodzi o ciebie i twoje ostatnie zachowanie... - zaczął psychologicznym tonem głosu ojczym.

- A co ja takiego ostatnio zrobiłam?

- Całe dnie spędzasz przed komputerem. Maia, co się z tobą dzieje? Nigdy nie przywiązywałaś się tak do internetu... Poznałaś tam kogoś, tak? - Josh mówił i mówił, a mama siedziała niepewnie na swoim miejscu i udawała, że jej ta konwersacja nie dotyczy.

- Nie? - wydukałam sarkastycznie, kiedy mój wyraz twarzy zaczął się powoli zmieniać z obojętnego na podirytowany.

- Nie...? - przeciągnął przedrzeźniając mnie idiotycznie. - W takim razie odłącz się od portali społecznościowych i innych gówien!

- Nie będziesz mi mówił co mam robić! - znowu zrobiłam się arogancka.

- Owszem będę! - uderzył pięścią w stół na co natychmiast podskoczyłam na krześle.

Od razu się wyciszyłam. Jak przy każdej "rodzinnej" rozmowie zdobywał nade mną władzę.
Spuściłam wzrok i postanowiłam już się nie odzywać.

- Spotkałaś się ostatnio z tym chłopakiem z internetu tak? To od niego dostałaś te kwiaty i to jego perfumy musiałem znosić po twoim przyjściu do domu? - patrzył się na mnie ostrym spojrzeniem dlatego zatrzymałam oczy na nerwowo bawiących się moich dłoniach.

Pokręciłam przestraszona przecząco głową.

- Słabo kłamiesz... - zaśmiał się szyderczo.

Mama odeszła od stołu i skierowała się na piętro domu. Oczywiście... już nie wytrzymała i się poddała.

- Zostaw mnie w spokoju. - zaakcentowałam wyraźnie po kolei każdy wyraz niepewnie zerkając na Josha.

- To ty wróć do normalności! Dziecko...

- Nie jestem już dzieckiem. Daj mi żyć! - wykrzyczałam kiedy z moich oczu popłynęły drobne łzy.

Gwałtownie podniosłam się ze swojego miejsca po czym pobiegłam do swojego pokoju.

- Nie zgadzam się na żadne internetowe związki, zrozumiano?! - wydarł się na cały głos kiedy rzuciłam się z płaczem na łóżko.

Żeby Justin mnie jeszcze kochał...

***

Obudziłam się około 22. Przysnęłam najwyraźniej po długim wieczorze spędzonym na odwadnianiu się...
Sięgnęłam natychmiast po telefon na którym miałam kilka nieodebranych połączeń.

- Justin, Justin, Justin... - powtarzałam.

Wyciągnęłam laptopa spod łóżka i natychmiast zalogowałam się na facebooku i skype.

Justin Bieber:

"Czemu nie odbierasz moich telefonów? Obraziłaś się?"

"Maia, martwię się! Odezwij się."

Maia Carter:

"Miałam ciężki wieczór, przepraszam..."

Justin Bieber:

"Co się stało?"

Długo zastanawiałam się co odpisać, więc pozostawiłam wiadomość bez odpowiedzi. Zignorowałam Justina i położyłam się pod cienką kołdrę. Najwyraźniej chłopak nie chciał odpuścić, bo już po chwili zaczął dzwonić na moją komórkę.
Odebrałam niepewnie telefon zakrywając się po czubek głowy kołdrą. Było mi duszno, ale istniało większe prawdopodobieństwo, ze ojczym nie usłyszy naszej rozmowy.

- Co się dzieje Maia? - usłyszałam jego niski głos.

- Nic. - burknęłam obojętnie wzruszając ramionami.

-Płakałaś?

- Nie...

- Maia...

- No co?! - trochę zirytowało mnie jego narzucanie się, więc podniosłam ton głosu.

- Nie krzycz na mnie... - odpowiedział cicho.

Usłyszałam ciężkie westchnięcie, po czym długa cisza.

- Nie rozłączysz się? - zapytałam zdziwiona.

- A chcesz?

- Nie. - szepnęłam. - Przepraszam, ale nie wytrzymuję już powoli... mam już dość życia na smyczy trzymanej przez moją rodzinę.

- W porządku, rozumiem cię.

- Przepraszam... - powtórzyłam.

- Nie przepraszaj, po prostu... Po prostu... chodź się ze mną spotkać!

- Kiedy?

- Teraz!

- Teraz? - zaskoczona natychmiast usiadłam.

- Tak teraz! Gdzie mieszkasz?

- Ja... nie... - zawahałam się trochę.

- Spokojnie, nie porwę cię. Chcę znaleźć jakieś miejsce blisko twojego domu żebyś nie musiała daleko chodzić.

Podałam mu adres, a już po chwili byliśmy umówieni.

Pasaż handlowy trzy przecznice dalej...

~~~

Dziękuję za wasze wsparcie pod rozdziałami. Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Zauważyłam, że sporo z was pojawia się tutaj regularnie, co mnie bardzo cieszy:)

Nowe rozdziały zawsze w środy i piątki.


Time's UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz