Twenty Seven ~ "I'm so lucky"

1.9K 133 10
                                    

JUSTIN


W końcu nadszedł dzień rozprawy sądowej, po której miałem usłyszeć swój wyrok. Zostałem wprowadzony na salę zakuty w kajdanki. Przyzwyczajałem się do tego znowu.
Nie było wielu świadków, jedynie osoby, które przyszły bronić ojczyma Mai.
Nawet moi rodzice się nie zjawili.

W trakcie całej tej szopki wysłuchałem wszystkich oskarżeń na mój temat. Emocje rozsadzały mnie od środka, ale od zewnątrz pozostałem nieugięty. Każdy niewłaściwy gest mógł zostać wykorzystany przeciwko mnie. Cieszyłem się tylko, że przez zrzędliwego starego nie zostałem wyzwany od zboczeńców i gwałcicieli, bo ten człowiek chyba nie rozumie pojęcia "miłość z wzajemnością".

- Proszę ostatniego już świadka, panią Maię Carter. - wypowiedziała spokojnie sędzina.

Najlepsze na koniec.

Niska szatynka weszła na salę stukając obcasami czarnych szpilek. Miała na sobie krótką sukienkę w tym samym kolorze co buty, a na szyi obowiązkowo wisiał naszyjnik, który dostała ode mnie.

- Proszę się przedstawić.

- Nazywam się Maia Carter, mam 21 lat i jestem studentką. - odpowiedziała starając się nie patrzeć na moją osobę.

- Jest pani spowinowacona z obecnym tutaj oskarżonym, panem Justinem Bieberem?

- Jestem jego dziewczyną. - wypowiedziała z pewnością w głosie, na co z uśmieszkiem spojrzałem na zdenerwowanego ojczyma zielonookiej.

W ciągu 15 minut Maia opowiedziała całą historię od początku do końca, wszystko dokładnie tak jak było, wtrącając oczywiście fakt, że facet, który mnie oskarżył, od dawna mnie do tych czynów prowokował. Czułem gdzieś w głębi, że zeznania dziewczyny mi pomogą, dlatego w trakcie przerwy na naradę sędzi nie czułem żadnego stresu.

- Proszę o powstanie. - rozległ się ciężki głos. - Pan Justin Bieber zostaje, na mocy wszelkiego prawa, zwolniony z aresztu i podlega karze wpłaty odszkodowania na konto pana Josha Mayer w wysokości 200 dolarów.

- Sprzeciw, ten gówniarz mnie bezpodstawnie napadł, nachodzi moją córkę w jej własnym domu i macie czelność puścić go wolno? - wyrzucił z siebie zirytowany ojczym Mai.

- Proszę o spokój. - sędzina podniosła głos. - Według zeznań świadków pan Bieber nie wyrządził nikomu ogromnej krzywdy zagrażającej życiu bądź zdrowiu poszkodowanego, a także po odniesionych obrażeniach przez obydwóch panów mogę świadczyć, że większe straty poniósł oskarżony. I jeszcze jedna rzecz, jeśli według pana, panie Mayer, spotykanie się zakochanych osób jest karane, to proszę zapoznać się z kodeksem karnym. Dziękuję, zamykam sprawę. - rozeszło się głośne uderzenie młotkiem kończące rozprawę.

MAIA

- Jak tak mogłaś, cholero! - po wyjściu z budynku sądu Josh natychmiast zaczął rzucać obraźliwymi tekstami w moją stronę.

- O co tobie chodzi? Dostaniesz odszkodowanie, jeszcze ci mało?! - oburzona stanęłam przy samochodzie i nie zamierzałam wsiąść do środka.

- Chciałem żeby ten dzieciak wreszcie się czegoś nauczył!

- Co takiego miałby się nauczyć? - parsknęłam durnym śmiechem krzyżując ręce na wysokości piersi.

- Że nie ma prawa się do ciebie zbliżyć!

- Uspokójcie się. Wsiadajcie i jedziemy do domu! - mama zażenowana całą sytuacją starała się nas uciszyć, ale kiedy ojczym wyprowadzał mnie z równowagi nic innego się nie liczyło, tylko moje argumenty.

Time's UpWhere stories live. Discover now