Fourty Two ~ "Yes, I'll die for you baby"

1.7K 115 2
                                    

Tęskniłem za porankami, podczas których w moich ramionach znajdowała się Maia. Nie obudziła się jeszcze, więc mogłem podziwiać jej śliczną osobę wtuloną w moje ciało. Wyglądała tak pięknie. Miałem wrażenie, że przez te kilka miesięcy stała się jeszcze piękniejsza i co najważniejsze, stała się rozkwitającą kobietą. Czułem się dumny, że będę miał z nią dziecko pomimo, że jeszcze wczoraj nie mogłem w to wszystko uwierzyć. W tym samym momencie wpadłem na spontaniczny pomysł, więc szybko wstałem z łóżka, wykonałem poranną toaletę i bez ostrzeżenia wybiegłem z domu nie zwracając na to co mówiła Clarie i pan Carter, których minąłem po drodze.

MAIA

Kiedy się obudziłam Justina przy mnie nie było. W zamian siedziała przy mnie Clarie.

- Wszystko w porządku? - zapytała. - Justin wrócił wczoraj bardzo późno i teraz znowu wyszedł.

- Gdzie poszedł? - zapytałam zdziwiona.

- Wyszedł jakby go wystrzelili z procy, nie zwracał na nikogo uwagi.

Wzruszyłam ramionami i podniosłam się z miękkiego materaca.

- Nie rozmawiał z tobą? Dałam mu wczoraj do przejrzenia dokumentację twojej ciąży, miałam nadzieję, że to do niego przemówi.

- Rozmawialiśmy w nocy. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Wyjaśniliśmy sobie wszystko.

- Cieszę się. - zaśmiała się miło. - Chodź się tutaj przytulić, wiedziałam, że to mądry chłopak!

JUSTIN

Wróciłem do domu po kilku godzinach. W kieszeni bluzy miałem prezent dla Mai, ale postanowiłem wręczyć jej go kiedy indziej. Mówiąc "kiedy indziej" miałem na myśli dzisiejszy wieczór, ponieważ chciałem ją zaprosić na randkę. Poszedłem do naszej sypialni, gdzie oczywiście zastałem Maię, leżącą w łóżku i oglądającą telewizję. Należy jej się odpoczynek.

- Hej, gdzie byłeś rano? - uśmiechnęła się słodko, gdy zobaczyła mnie w drzwiach.

- Wyszedłem się przewietrzyć. - odpowiedziałem kładąc się obok niej pod kołdrą. - Jak się czujesz?

- Dobrze, ale trochę mnie boli głowa. - wtuliła się w mój tors, kiedy objąłem jej ramiona ręką.

- Mam nadzieję, że do 19:00 wyzdrowiejesz, bo chciałbym cię zabrać w jedno fajne miejsce.

- Jakie? - zapytała patrząc się w moje oczy z ciekawością.

- Zobaczysz. - pocałowałem ją czule, po kolei, w czoło, nosek i usta.

Zgodnie z zapowiedzią o 19 czekałem na Maię przy wyjściu. Ubrałem się w czarną koszulę z podwiniętymi rękawami i tego samego koloru spodnie, do których założyłem eleganckie buty. Wyjątkowo dzisiaj ułożyłem swoje włosy gładko do tyłu.

- Wybierasz się gdzieś? - zapytał pan Carter podejrzliwym głosem.

- Tak, zabieram Maię na przeprosinową randkę, za moje wczorajsze zachowanie. - wytłumaczyłem się szybko.

Chwilę później zeszła Maia, ubrana w luźną, koronkową sukienkę w kolorze pudrowego różu. Na nogi założyła delikatne balerinki w podobnym kolorze. Umalowała się jak zwykle delikatnie i włosy upięła w prostą kitkę dość wysoko.

- Wyglądasz cudownie. - posłałem szatynce komplement, na który się zarumieniła.

- Dziękuję. - odpowiedziała cichutko.

- O której wrócicie? - zapytała Clarie.

- Późno, nie czekajcie na nas, weźmiemy klucze. - rzuciłem krótko, kiedy wyszliśmy na zewnątrz.

Time's UpWhere stories live. Discover now