Twenty Five ~ "Now you're just a memory"

1.8K 125 8
                                    

- Dobra, już chyba wszystko zebraliśmy. Jedziemy. Wracamy jutro wieczorem. Nie musisz gotować obiadu, odgrzej sobie to co zrobiłam. - mama powtórzyła to samo chyba dziesięć razy przed samym wyjściem.

Zbliżał się wieczór, za dwie godziny mieli samolot do Atlanty. Mama i Josh lecieli na jakieś opłacone przez firmę spotkanie z pracy, nie miałam pojęcia o co z tym chodziło, ale chociaż miałam wolny weekend.

- Dzwoń jakby się coś działo. - ojczym popatrzył na mnie ciętym spojrzeniem, gdy wręczał mi do rąk już dawno skonfiskowaną komórkę.

Skinęłam tylko krótko głową chowając telefon do kieszeni spodni.

- Miłej zabawy. - rzuciłam szybko, gdy rodzinka znalazła się w taksówce.

Zamknęłam za sobą bramkę, a następnie frontowe drzwi domu. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i sięgnęłam po pilot od telewizora.

Samotne "Netflix and chill"?

Przejrzałam chyba wszystkie tytuły filmów z playlisty, ale nic wyjątkowo mnie nie zaciekawiło. Ostatecznie włączyłam jakieś ciężkie do przetrawienia romansidło. W między czasie poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie karmelowy popcorn i duży kubek słodkiej herbaty. Bardzo dobry pomysł na jesienne deszczowe dni w Nowym Jorku.
Ledwo zdążyłam się przykryć ciepłym kocykiem, rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi.
Zatrzymałam film i cichymi kroczkami zakradłam się do wizjera, który był czymś zasłonięty. Początkowo myślałam, że to może mama i Josh czegoś zapomnieli, ale oni by się tak nie zachowali. Bałam się otworzyć, ale ludzka ciekawość nie zna granic. Przekręciłam klucze w drzwiach i niepewnie zajrzałam na zewnątrz.
Moje oczy spotkały się z oczami, przemokniętego do suchej nitki, Justina.

- Twoi rodzice mogliby się szybciej zbierać na ten samolot. - zaśmiał się wchodząc do środka.

- Skąd wiedziałeś, że wyjeżdżają? - popatrzyłam zdziwiona na wysokiego chłopaka, który zdjął z siebie skórzaną, czarną kurtkę.

- Mam swoje źródła. - puścił mi zadziornie oczko, po czym skierował swój wzrok na telewizor. - Widzę, że zapowiada się niezły wieczór, ale zamiast herbatki wypiłbym coś mocniejszego. - szatyn skierował się do barku stojącego w salonie i zaczął wybierać z wielu alkoholi.

- Może wino? - zaproponowałam wyciągając butelkę z czerwonym trunkiem w eleganckiej butelce.

Przygotowaliśmy cieplutkie legowisko na podłodze ułożone z poduszek i koców. Nie minęło 15 minut filmu, obydwoje zaczęliśmy się nudzić. Starałam się mimo wszystko skupić na filmie, ale Justin zaczął mnie zaczepiać. Nie zwracałabym na to większej uwagi jeśli byłyby to typowe, szczeniackie zaczepki. On po prostu dawał mi znać, że ma na coś ochotę i nie był to na pewno inny film.
Jego dłoń spokojnie wędrowała po moim udzie, gdy drugą obejmował moje ramiona. Zagryzłam delikatnie wargę, czując jak chłopak zaczyna bawić się guzikiem moich obcisłych jeansów. Odstawiłam kieliszek z niedopitym winem na szklany stolik i szybkim ruchem usiadłam okrakiem na kolanach Justina.

- Rozumiemy się bez słów. - mruknął patrząc na moje powolne rozpinanie guzików od koszuli, która po chwili odsłoniła mój czarny, koronkowy biustonosz.

- Moi rodzice jeszcze nie wylecieli, więc jak wrócą będziesz się tłumaczył. - uniosłam dłonią podbródek chłopaka zaczynając namiętny pocałunek.

- Uwierz mi, nie przejmowałbym się tym. Mógłbym cię pieprzyć na ich oczach.

- Jasne. -przewróciłam teatralnie oczami śmiejąc się z jego idiotycznej wypowiedzi.

- Czyżbyś mi się sprzeciwiła, skarbie? - Justin zaczął odgrywać scenkę z taniego filmu pornograficznego.

- Chyba będziesz musiał mnie ukarać, tatusiu. - zagryzłam czubek swojego kciuka posyłając brązowookiemu swoje zadziorne spojrzenie.

- Wiesz, że dla ciebie nie potrafię być zły. - zsunął koszulę z mojego ramienia i zaczął ciepłymi wargami muskać moją skórę.

Przyjemne dłonie szatyna zaczęły przyjemnie układać się na mojej talii. Pod wpływem emocji rozebraliśmy się w szybkim tempie.

Po chwili rozbrzmiało jęknięcie stłumione w ustach Justina.

***

Zasnęliśmy na kanapie. Ubrani, na szczęście. Justin przytulał się do mojego brzucha, kiedy ja miałam rękę wplecioną w jego gęste włosy. Noc jak noc, ale wszystko byłoby normalne, gdybym nie usłyszała przekręcania kluczyka w zamku.

- Cicho, Maia pewnie śpi. - usłyszałam szept mamy, a później zdenerwowany głos Josha.

- Czemu nie jesteście w Atlancie?! - przestraszona nagłym przyjazdem rodziców czułam jak moje serce przyspieszyło.

- Dzwoniliśmy, pisaliśmy, ale z tobą nie ma kontaktu! Odwołali lot! Czekaliśmy kilka godzin, ale nic z tego! - kiedy wkurzony ojczym zaczął rzucać walizkami jedyną osobą, która mogła go teraz dobić był właśnie Justin.

Po wyrazie twarzy chłopaka mogłam zauważyć, że nie bał się tego co nadchodzi, miał ten swój dumny uśmieszek. Podniósł się z kanapy zakładając swoją kurtkę, która leżała na podłodze. Mama złapała się za głowę w momencie, gdy spojrzenia Josha i Justina się spotkały.

- Zostawić tę małą szmatę samą w domu... - zaczął ojczym, ale nie zdążył skończyć.

Szatyn podszedł szybko i jednym ruchem przygwoździł go do niedomkniętych drzwi frontowych, które wydały głośny dźwięk.

- Jaki z ciebie facet skoro nie masz szacunku do kobiet? - Bieber splunął mu prosto w twarz na co ten wypchnął go na zewnątrz. - No proszę, jeszcze jaki grzeczny...

-Przychodzisz do MOJEGO domu, pieprzysz MOJĄ córkę i jeszcze masz czelność mnie wyzwać! - rozpętała się awantura.

Mama usiadła w kuchni i zaczęła brać jakieś tabletki na uspokojenie. Dłonie jej drżały, wyglądała okropnie, ale musiałam ogarnąć sytuację na podwórku.

- Po pierwsze, nie jest pana córką, a po drugie co panu do tego, co robię z Maią. Ona mnie kocha, a ja kocham ją.

- Przestań Justin, idź. - podbiegłam do chłopaka i ze łzami w oczach zaczęłam go błagać, żeby dał sobie spokój.

- Odejdź dziecko, trzeba mu pokazać, gdzie jego miejsce. Jednym telefonem mogę cię wsadzić z powrotem to pierdla. - zostałam odepchnięta z tej walki, która ze słownej zamieniła się w rękoczyny.

Zużyłam całą swoją siłę, aby obronić będącego na przegranej już pozycji Justina. Mimo, że stawiał duży opór w uderzeniach był już tak poturbowany, że położył się na zimnym, mokrym betonie. Josh zdążył go wystarczająco mocno skopać, żeby chłopak nie mógł się podnieść.
Upadłam na kolana, chcąc pomóc, ale szatyn dostał nagłego napadu energii i podniósł się sam.

- Bijesz jak ciota. - parsknął śmiechem i odszedł, a ja zostałam wepchnięta z powrotem do domu.

***

Minął dzień, kolejny, następny i następny. Za każdym razem wracając, bądź idąc na uczelnię miałam nadzieję, że Justin czeka gdzieś w pobliżu, ale zawsze moje przekonania były błędne. Płakałam po nocach, bałam się, że coś się stało, ale skąd mogłam to wiedzieć, kiedy po raz kolejny zostałam odcięta od chłopaka, którego kochałam ponad całe życie.

~~~

Nie planowałam dzisiaj dodawać nowego rozdziału, ale z uwagi na urodziny mojej koleżanki postanowiłam ulec jej błaganiom:) WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Neymar10kc
Mam nadzieję, że taka niespodzianka spodobała się także wam!
Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

P.S. Następne rozdziały będą pojawiały się w stałym rozkładzie (środa i piątek).

Time's UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz