Thirty ~ "Daddy"

1.7K 124 6
                                    

Nigdy nie pomyślałbym, że podróż w ciasnym, ciemnym bagażniku jest tak okropna. Z minuty na minutę miałem wrażenie, że rodzinna kolacja zaraz ujrzy światło dzienne. Musiałem jednak przełknąć ślinę i powstrzymać się. Obok mnie leżała nieprzytomna Maia. Co chwilę sprawdzałem, czy wszystko z nią w porządku, czy oddycha, czy jej serce bije... Nie widziałem jej twarzy, ponieważ egipskie ciemności mi na to nie pozwalały. Przytulałem ją do siebie, ponieważ chciałem, żeby czuła się bezpieczniej, kiedy się obudzi.
Nie spodziewałem się, że przez ponad półgodzinną drogę się nie ocknie. Kiedy moi zamaskowani kumple otworzyli bagażnik i w końcu poczułem świeże powietrze, natychmiast zrobiło mi się lepiej. Wyskoczyłem na zewnątrz i wziąłem Maię na ręce. Odgarnąłem jej wcześniej włosy z bladziutkiej twarzy i zaniosłem do starego budynku w środku lasu. Od zewnątrz odstraszał wyglądem, ale w środku był w miarę zadbany. Było to tymczasowe mieszkanie naszego szefa, który zlecił porwanie mojej dziewczyny.

- Połóżcie ją w pokoju u góry i pilnujcie. Dzwońcie jeśli się obudzi, muszę teraz załatwić jedną pilną sprawę. Zaraz wracam. - mężczyzna mówił to z troską w głosie.

Byłem niesamowicie ciekawy, czemu tak bardzo zależy mu na Mai.

Położyłem szatynkę na starym materacu i przykryłem ją swoją kurtką, ponieważ przez nieszczelne, powybijane okna wpadał chłodny powiew wiatru.

- Zostanę z nią tutaj, pilnujcie drzwi i mówcie mi, kiedy coś się będzie działo. - poleciłem grupie, która stała nad łóżkiem.

Kiedy wyszli, położyłem się obok dziewczyny i delikatnie, opuszkami palców, masowałem jej skórę na rękach. W pewnym momencie poruszyła się spokojnie i otworzyła oczy. Popatrzyła zdezorientowana na szary sufit, z którego obłaziła farba, a później skierowała swój wzrok na mnie.

- Gdzie jesteśmy? - zapytała przestraszona. - Co się stało?

W praktycznie tym samym momencie do pomieszczenia zajrzał John z informacją, że wrócił szef.

- Jeśli coś będzie się działo to pamiętaj, że tu jestem i cię obronię, ale on nie może wiedzieć, że się znamy. - mówiłem szybko i cicho, słysząc kroki na schodach.

- Nie, nie. Justin, nie zostawiaj mnie. - kiedy chciałem wyjść z pomieszczenia, Maia dusząc się łzami mocno złapała mnie za rękę.

- Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało, słyszysz?! Uspokój się, jestem tutaj cały czas. - ucałowałem czule jej dłoń i wyszedłem za drzwi starając się nie wsłuchiwać w błagania szatynki.

MAIA

Skuliłam się na starym, okropnym łóżku w kulkę i szlochałam bredząc coś cicho do samej siebie. Nagle do obskurnego pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna. Nie patrzyłam na niego, bałam się. Usiadł przy mnie na brudnym materacu i dotknął mojego ramienia. Zadrżałam.

- Maia, spójrz na mnie. - powiedział cicho, ale ja to zignorowałam. - Córeczko...

Na to jedno słowo moje oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. Niepewnie odkręciłam głowę w stronę ubranej na czarno postaci. Przetarłam z niedowierzania oczy. To był mój ojciec, mój biologiczny ojciec, który przecież zginął podczas misji wojennej.

- Ja śnię? - zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Nie, to prawdziwe życie. - uśmiechnął się miło, a już po chwili trzymał mnie ściśle w swoich ramionach.

- Czemu nie jesteś ze mną i z mamą? Czemu myślałyśmy, że nie żyjesz? - zadawałam krótkie, lecz trudne pytania.

- Miałem...hm...problemy. Ale już wszystko wraca do normy.

- Czyli wrócisz do nas?

- Maia, to niemożliwe. Przecież umarłem. Twoja matka ma kogoś innego, a ja nie jestem już tą samą osobą co wcześniej. - westchnął ciężko.

Widziałam w jego oczach tęsknotę za domem, za mamą i za mną, za spokojnym życiem.

- Wiesz, córeczko, ja...ja zabiłem człowieka. Niewinnego człowieka.

- To to był powód, dla którego "umarłeś"? Na wojnie to się zdarza, wiedziałeś o tym!

- Ja nie zabiłem go w Afganistanie... Zabiłem go tutaj, w Nowym Jorku, bo... ja dostałem zlecenie. To długa historia, może kiedyś ci ją opowiem. - odbiegał od tematu, który najmocniej mnie właśnie ciekawił. - Zamieszkałem w Los Angeles, gdzie mam gangsterski biznes. Nic nie robię wielkiego, planuję tylko akcje... Przyjechałem, bo doszły mnie słuchy, że nowy facet matki uprzykrza ci życie. Chciałem ci zaproponować wyjazd do mnie. Nowe życie, nowy świat... CO ty na to?

- Ale... - zawiesiłam się na chwilę kalkulując informacje, które przed chwilą dotarły z trudnością do mojego umysłu. - To jest chyba jakiś żart!

- Odetniesz się całkowicie od życia w Nowym Jorku i zaczniesz wszystko z czystą kartką w LA.

- Co ty masz na myśli, mówiąc, że zacznę wszystko od nowa?

JUSTIN

"Spotkanie" Mai z podejrzanym typkiem ciągnęło się w nieskończoność. Pilnowałem tylko, żeby nic złego jej się nie stało. Czuwałem przy drzwiach, przez które jak na złość nie było słychać żadnych rozmów. Bałem się, to było dość podejrzane.

W końcu jednak wyszli z pomieszczenia. Maia, otulona moją kurtką, szła ze smutnym spojrzeniem prowadzona przez mężczyznę.

- Odwieźcie ją do domu i upewnijcie się, że jest bezpieczna, a potem wróćcie tutaj. Mam dla was propozycję. - powiedział sucho, po czym zniknął gdzieś za zakrętem korytarza.

Wyszliśmy wszyscy na zewnątrz. Odwieźliśmy dziewczynę do jej domu, ale zanim wróciliśmy musiałem zamienić kilka słów z podejrzanie wyglądającą szatynką.

- Nic ci nie robił? -zapytałem, kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami frontowymi.

- Nie. -odpowiedziała cicho patrząc prosto w moje oczy.

- Co robiłaś z nim tak długo? - dopytywałem ciekawy, ale też troskliwy.

- My, tylko rozmawialiśmy. Bo...bo ten facet, to... to mój ojciec. - jąkała się, jakby nie mogła uwierzyć we własne słowa.

- Co ty wygadujesz?! Przecież mówiłaś, ze nie żyje! - wytrzeszczyłem oczy i podniosłem ton głosu.

- Ja wiem, bo ja też... znaczy ja i mama, do tej pory... eh, Justin... Nie mam siły, wszystko się tak cholernie skomplikowało. Nie mam siły, żeby żyć. - oczy mai stopniowo zachodziły łzami.

- Kochanie, przestań. Nie mów tak. - przytuliłem zielonooką mocno i złożyłem na jej czole kilka ciepłych pocałunków. - Wyjaśnisz mi wszystko, jak odpoczniesz, dobrze?

- Dobrze. - westchnęła smutno. - Kocham cię. - wyszeptała zaczynając namiętny pocałunek.

Chwyciła moją twarz w dłonie i skierowała mój wzrok na siebie.

- Powiedz, że też mnie kochasz. - poprosiła łamiącym się głosem.

- Kocham cię najmocniej na całym świecie. Zabiję się jeśli kiedykolwiek ode mnie odejdziesz!

- Odwołaj to ostatnie, błagam. - musnęła krótko moje wargi.

- Nie mogę, bo zaprzeczyłbym sam sobie.

~~~

Kochani, niedługo będę zmuszona zawiesić te fanfiction. Straciłam motywację na cokolwiek, nawet na twitterze nie przesiaduję już całymi wieczorami. Moja codzienność chyba przechodzi okres, więc będę musiała odsapnąć od tego wszystkiego:)
Mam jeszcze zapisanych kilka rozdziałów na zapas, więc na pewno je dodam, ale nie obiecuję, że w najbliższym czasie dokończę tę historię.


Time's UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz