Thirty Eight ~ "Gunshot"

1.5K 106 1
                                    

JUSTIN

about two months later

- Łap! - John rzucił mi amunicję, którą natychmiast ulokowałem w broni.

- No chłopcy, to dzisiaj się okaże, czy wracamy do domu. - Harrison wszedł do pomieszczenia, w którym byłem tylko ja i mój przyjaciel.

Reszta przygotowywała się do dzisiejszej akcji w różnych zakamarkach bazy.

Popatrzyliśmy się obojętnym wzorkiem na, jak zwykle, odpicowanego mężczyznę. Szczerze mieliśmy go już dosyć, ale za postawienie się mu groziła kulka w łeb. Wróciliśmy do przygotowania naszego ekwipunku, a Harrison nadal patrzył nam się na ręce.

- Połowa z was już tutaj nie wróci, ale mam dla was propozycję... Możecie zostać. - mówił zachęcającym głosem, ale czuliśmy, że jest jakiś haczyk.

- Nie, dzięki, pójdziemy. - odpowiedział stanowczo John.

- Jak tam chcecie, ale nie wiem, Justin, czy twoja dziewczyna chciałaby akurat teraz, żeby jej ukochany ją zostawił... Ma dla ciebie ważną wiadomość. - zainteresowałem się, gdy zaczął mówić o Mai, wiedziałem, że obserwowali ciągle nasz dom w LA podczas naszej nieobecności.

- Nie słuchaj go. - w porę przestrzegł mnie pan Carter, który słyszał całą rozmowę z korytarza. - Chciałby mieć takiego dobrego zawodnika w swojej drużynie jak ty, więc próbuje cię wziąć na swój klasyczny chwyt. Też się dałem kiedyś na to nabrać.

- I właśnie dlatego nadal ze mną współpracujesz. - zaśmiał się dumnie Harrison, odkręcając się do mężczyzny stojącego za nim, po czym wyszedł mamrocząc coś pod nosem.

- Jesteście gotowi? - zapytał ojciec Mai wyciągając do mnie rękę po swój pistolet.

Skinęliśmy niemal równocześnie głowami.

MAIA

Było późne popołudnie, ale dopiero na tą porę udało się mi zająć miejsce w kolejce do mojej ginekolog.
Po wejściu do gabinetu jak zawsze zapytała o moje samopoczucie i częstotliwość występowania objawów. Nadal nie byłam przekonana co do dziecka, tym bardziej, że przechodziłam aktualnie najgorszy z najgorszych okresów ciąży. Byłam praktycznie nie do życia. Ciągle chodziłam zmęczona, drażniły mnie wszelkiego rodzaju zapachy, nieustannie mnie mdliło, co prowadziło do wymiotów oraz wiele, wiele innych.
Dałam lekarce wyniki badań, które zleciła mi po wizycie miesiąc temu. Nie dało się ukryć, że poczułam ulgę, gdy przyznała, że wszystko jest dobrze. Dała mi porady dotyczące diety, zrobiła USG i puściła do domu.
Wyszłam od niej z kilkoma kartkami i zdjęciem USG. Byłam w nie kompletnie zapatrzona i nie zwróciłam uwagi, że Clarie pytała mnie o przebieg wizyty.

- Maia, słyszysz mnie? - powtórzyła kilka razy, zanim się ocknęłam.

- Ah, tak, tak...znaczy, nie. - westchnęłam zażenowana.

- I jak? Przekonałaś się już do ciąży?

Nie zdążyłam odpowiedzieć. Ledwo rozchyliłam usta, a gdzieś za nami rozległ się krzyk. Odwróciłyśmy się pospiesznie i zobaczyłyśmy kobietę, z dużym już brzuszkiem, co świadczyło o etapie jej ciąży. Pielęgniarki natychmiast zaczęły jej pomagać, a gdy usłyszały, że jest w dopiero 6 miesiącu wymieniły tylko ze sobą przerażone spojrzenia i wezwały do przychodni pogotowie ratunkowe.
Zakuło mnie coś w sercu. Ubierając sweter przyglądałam się jak ratownicy wywożą obolałą kobietę na wózku. Dotknęłam swojego, dość płaskiego jeszcze, brzucha i w myślach poprosiłam, żeby mnie to nie spotkało. Chyba dopiero teraz poczułam, że pomiędzy mną, a tym maleństwem, jest jakaś więź emocjonalna.

JUSTIN

Wszystko się strasznie ciągnęło. Pół dnia zmarnowaliśmy na samo śledzenie naszego celu, a mi niesamowicie bardzo spieszyło się zakończyć tę robotę i wrócić do domu, do Mai.
Siedzieliśmy ukryci w miejscach obok skromnego domu "Celu". Broń zagrzewała mi się w dłoniach, ale nagle przez krótkofalówkę usłyszałem polecenie od pana Carter:

- Ruszamy.

Szedłem na przodzie powoli zbierającej się grupy. Serce biło mi w przyspieszonym rytmie. Tak szybko nie biło mi nawet, gdy widziałem moją seksowną dziewczynę nago.
Zapukałem do drzwi. Pistolet trzymałem przed sobą. Ukryłem się żeby nie było mnie widać przez wizjer. Ciężkie kroki rozbrzmiały wewnątrz domu. Klamka się poruszyła, na zewnątrz wyjrzał "Cel", który wepchnąłem z powrotem do środka. Facet upadł. Za mną wbiegli moi kumple, ale najwyraźniej koleś, którego teraz starałem się o obezwładnić był przygotowany na naszą niespodziankę i zaczęła się wielka wojna dwóch grup. Z początku prowadziliśmy, ale niestety nie mogliśmy triumfować, bo już dwóch naszych leżało nieprzytomnych.

"Daj panie Boże, żeby oni żyli."

Panował totalny chaos, w którym niestety się zagubiłem. Usłyszałem jak mój przyjaciel John krzyczy moje imię. Zauważyłem, że byłem na celowniku przeciwnika. Mężczyzna z zimną krwią, patrząc się w moje oczy, strzelił. Ogromny ból rozlał się po moim ciele, chciaż dostałem tylko w okolice lewego obojczyka... tak blisko do serca. Zacisnąłem zęby, chciałem wyć z bólu, ale pozostałem nieustraszony. Upadłem na kolana, czułem jak odpływam. Nie wiedziałem, w którym momencie zamknąłem oczy...

~~~

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY!

Przepraszam jeśli są jakieś błędy, ale nie miałam czasu, żeby go sprawdzić.


Time's UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz