Rozdział II

2.8K 168 10
                                    

Otwieram oczy i łapie się za moją głowę, która boli mnie niemiłosiernie. Jestem w niewielkim pokoiku, którego ściany są z czerwonej cegły. Nie ma tu okien, jedynym źródłem światła jest pojedyncza żarówka w suficie. Leżę na metalowym łóżku przykryta kocem. W pokoju jest jeszcze stolik, krzesło i mała szafka.

Drzwi się otwierają i do środka wchodzi dziewczyna. Ma czarne długie włosy, ubrana w szarą bluzkę i ciemne spodnie. Na ramieniu ma dużą torbę, którą kładzie na stoliku.

- Spiąca królewna raczyła się obudzić. Wstawaj i chodź tutaj.

Powoli podnoszę się i kieruje w jej stronę. Gestem karze mi usiąść na krześle. Wykonuje jej rozkaz bez zastanowienia, tak samo robiłam w Instytucie. To jest już chyba mój nawyk, muszę to zmienić. Dziewczyna wyjmuje szczotkę i nożyczki z torby, a następnie podchodzi z nimi do mnie.

- Co chcesz zrobić?

- Z takim wyglądem nie wyjdziesz z kryjówki, bo zostaniesz złapana przez strażników. Trzeba zmienić tobie fryzurę.

Zamykam moje oczy i poddaje się jej procesowi. Nie jest ona delikatna, szarpie za moje włosy, jednak jej ruchy nożyczkami są pewne.

- Gdzie ja jestem?

- W domu dla takich jak ty, szkrzywdzonych przez ten cały chory Projekt. A tak poza tym mów mi Luna.

- Ty masz imię? Nikt w Instytucie go nie ma.

- To miejsce to nie ten chory zakład, tu żyjemy normalnie i każdy ma imię. Ty też możesz mieć.

Cały czas mówi ona spokojnym głosem, jakby przeżycia ze szpitala nie dotykaly już jej. Ja nie śpię po nocach, wyjątek stanowi podanie mi środka nasennego, do czego byli zmuszeni naukowcy każdej nocy, aby mój organizm mógł się zregenerować i być gotowy na nową serię badań.

- Gotowe, chcesz zobaczyć?

Luna wyjmuje lusterko z torby i podaje mi je. Niepewnie biorę go w moje ręce. W Instytucie nie było luster ze względów bezpieczeństwa, jednak raz na jakiś czas mogliśmy zobaczyć siebie w szklanych gablotkach gabinetów medycznych.

Niepewnie przeglądam się. Luna odcięła moje włosy do ramion, robiąc krótsze pasma z przodu, dzięki czemu moja twarz jest bardziej okrągła, tym samym nie widać tak bardzo mojego wychudzenia.

- Zostawiam tobie rzeczy do przebrania. Masz pięć minut, czekam ma zewnątrz.

Dziewczyna wychodzi, a ja zaglądam do torby. W środku są czarne spodnie identyczne jakie ma Luna oraz zielona koszula w kratkę. Zdejmuje z siebie mój szary kostium i rzucam go w najdalszych kąt z uśmiechem na twarzy. Zakładam spodnie i koszulę, która jest na mnie za duża więc muszę podwinąć rękawy. Dzięki temu widzę brak moich bransoletk, po których zostały tylko lekko czerwone prążki na skórze. Jak im się udało je zdjąć? Muszę zapytać o to dziewczynę później.

Za drzwiami na korytarzu czeka Luna opierając się o ścianę. Jest spokojna, nuci sobie jakąś melodię pod nosem. Nigdy nie słuchałam muzyki, nie było ku temu sposobności. Przestaje jednak kiedy słyszy zamykane drzwi.

- Chodź, on nie znosi czekania.

- Jaki on?

- Nasz szef, dowódca, jak chcesz tak go nazywaj, po prostu on wszystkimi tutaj dowodzi, planuje akcje. Dzięki niemu żyjemy.

- Luna, ty byłaś wtedy przy ciężarówce, powiedz mi gdzie jest ta dwójka, która ze mną była.

- Zostali przydzieleni do innego miejsca, chodź szybciej i nie zadawaj już pytań.

Project Constellation |Release|Where stories live. Discover now