Rozdział XVI

873 62 25
                                    

|Zostań do końca, ładnie proszę|

Siedzenie samej w pokoju nigdy nie wydawało mi się nudniejsze. W Instytucie często podawano mi środki usypiające ze względu na mój gorszy stan zdrowia po licznych zabiegach. Dziwny paradoks, że teraz jestem tą silniejszą, wytrzymalszą od reszty.

Zapłatam moje włosy już chyba piąty raz, nie pozwolę, aby tym razem stały się moim słabym punktem. Mam na sobie kombinezon, a na łóżku leżą ampułki z aparatem wstrzykującym oraz moja prowizoryczna broń. W sumie mogłam zaopatrzeć się w coś z kuchni, tam istniało prawdopodobieństwo, że znalazłabym wytrzymalsze rzeczy. Jednak to co mam jest ostrzejsze, lecz mniejsze i trudniej będzie mi nim operować. Czy wszystko musi mieć więcej minusów niż plusów w moim życiu?

Za oknem robi się coraz ciemnej, niedługo skończy się pora kolacji i trzeba będzie iść. Ostatni raz przywiązuje włosy prowizoryczną gumką i kładę ręce na moich kolanach. Zamykam oczy i próbuję oczyścić swój umysł. Zmutowani na pewni wiedzą, że tam idę, jak zwierzyna prosto w pułapkę z tym wyjątkiem, że ja nie dam się złamać. Cokolwiek oni planują nie pozwolę im na to.

Dźwięk otworach drzwi sprawia, że podskakuję ze strachu. Szybko zagarniam moją broń pod poduszkę i zakładam na siebie bluzę.

- Jackie, jesteś jeszcze?

Oddycham z ulgą i wychodzę na spotkanie Tomowi. Już na pierwszy rzut oka widzę, że mocno przeżywa całą tą sytuację, jest zbyt emocjonalny, to go wykańcza.

- Coś się stało?

- Nie powinnaś iść tam sama. - Podnoszę jedną brew do góry, ale nie odzywam się. - Powinniśmy mu jednak powiedzieć.

- Nie, bo to jest pułapka na niego. On wie, że ona jest dla ciebie ważna, prawda? Mi nic nie zrobią.

Kończę mówić i zapada cisza. Przygryzam polik od wewnątrz i patrze na swoje dłonie. Mi nic nie zrobią, bo do nikogo się nie przywiązuje, a temu Ignorantowi moje zniknięcie byłoby najprawdopodobniej na rękę. Jednak Tom i Luna mogliby się całą tą sytuacją przejąć, ale on nie chciałby ich słuchać, nie miałby z tego korzyści.

- To mogę iść z tobą?

Nie powinnam narażać go na niebezpieczeństwo, ale z drugiej strony nie wiadomo w jakim stanie będzie zielooka nawet po tym jednym dniu. Kiwam kilka razy głową i idę z powrotem do pokoju. Wyjmuję "pożyczone" rzeczy z lecznicy i zaczynam otwierać ich opakowania.

- Po co ci to? - Tom przygląda się zdziwiony mojemu zajęciu.

- Twój jakże wspaniałomyślny brat nie pozwala mi trzymać broni, a muszę mieć coś do obrony.

- I będziesz bronić się skalpelem?

- A masz coś innego? No właśnie.

Kończę rozpakować trzecią paczuszkę i chowam resztę pod poszewkę poduszki. Chowam jeden ze skalpeli do buta, proszę niech nie rozetnie mi skóry przy kostce. Pozostałe dwa umieszczam przy paskach pod krótką, atak z zaskoczenia jest zawsze najsilniejszą bronią.

- A masz chociaż jakiś dobry pomysł, jak mamy z tąd wyjść?

Przygryzam wargę, ja wydostanę się bez problemu, gorzej z Tomem. Myśl dziewczyno, myśl, musi być jakaś opcja.

- Ty znasz tutaj każdy kąt, czyż nie? - Marszczy czoło, ale nic nie mówi, czyli to musi znaczyć tylko jedno. - W takim razie zadbaj o to, abyś wyszedł niezauważony. Spotkamy się przed najwyższym blokiem, za dziesięć minut.

Project Constellation |Release|Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora