Rozdział VIII

1.1K 83 22
                                    

Szósta kreska na ścianie, szósty raz widzę jak ceglaste ściany pokrywa pomarańczowe światło. Odwracam się i patrzę jak barwa nieba za budynkiem naprzeciwko zmienia się na ciemną, granatową, niczym jednolity materiał poprzebijany przez błyszczące punkciki - gwiazdy.

Oddalam się od ściany i idę w kierunku parapetu, na którym siadam i opieram głowę o zimną szybę. Już prawie tydzień jestem zamknięta w tym więzieniu. Tydzień, to oznacza, że nie mam dużo czasu, ale czy ten mój sen był prawdą? Równie dobrze te siniaki mógł mi zostawić Zed kiedy dostałam ataku.

Wypuszczam powietrze z moich płuc i patrzę jak na szybie powstaje biała chmurka, płótno dla mnie do rysowania opuszkiem palca i paznokciem. Rysuję zawijasy, nic nie znaczące wzroki, przynajmniej dla mnie kiedy słyszę odgłos otwieranego zamka. Szybko zaskakuje z parapetu i biegnę w stronę drzwi, na ich lewą stronę, aby zaskoczyć przybysza.

Jakie jest jednak moje zdziwienie, gdy drzwi nie otwierają się do wewnątrz, tak mogłam się tego domyśleć, skoro nie widziałam zamków. W tym momencie mam tylko jedną opcję i ja wykorzystuję, kiedy tylko słyszę kroki. Nie czekając odrywam się od ściany i na ślepo wymierzam cios. Czuję jak moja pięść dotyka szorstkiego policzka. Otwieram moje oczy i widzę dobrze znajomą mi sylwetkę i twarz.

- Oh, Tom... przepraszam...

Szatyn stoi w progu i masuje swoją szczękę, a ja spuszczam moją głowę i gryzę wargę z zażenowania.

- Jesteś głodna? - Ruchem głowy zaprzeczam - W takim razie chodź idziemy do twojego nowego mieszkania.

- Nowego? To nie mieszkam już z Luną?

Idę w ramię z chłopakiem i przyglądam się. Wygląda jakby przez ten tydzień schudł z kilka kilogramów, pod jego oczami goszczą fioletowe cienie. Idzie ciężko, pięści ma zaciśnięte, a przy tym jest cały spięty.

- Tom, czy wszystko gra?

- Nie tutaj.

Dwa słowa, niby nic, ale przez niego wypowiedziane z agresją i uszczypliwie, tak samo jak mówi Zed. Nie podoba mi się to, coś musiało się wydarzyć kiedy byłam zamknięta, a najgorsze jeszcze nie nastąpiło. Odwracam od niego wzrok i zaczynam przyglądać się podłodze, obserwuję każde pojawiające się przede mną nowe pęknięcie.

Szliśmy dobrych kilka minut w zupełnej ciszy, aż znaleźliśmy się w znajomym mi korytarzu. Mijamy mieszkanie Zeda i zatrzymujemy się obok, przed białymi drzwiami, z których również schodzi farba na brzegach i przy metalowej klamce.

- Od dziś tu mieszkasz, ja jestem na przeciwko, a obok mój brat. Przychodz jakbyś czegoś potrzebowała.

Patrzę z niedowierzaniem na Toma, który odwraca się i z trzaskiem drzwi znika w swoim mieszkaniu. Co mu się stało skoro patrzy na mnie pustym wzrokiem? Czyżby widział o mnie coś, co go przeraża?

Otwieram drzwi od mieszkania tylko po to, aby wejść do niego i znaleźć klucze. Nie rozglądam się po wystroju, szukam tylko małego pęku, który okazało się, że jest w zamku od wewnętrznej strony. Zamykam drzwi i szybko biegnę korytarzem. Dochodzę do schodów i pojawia się problem, na którym piętrze zostawiłam to. No cóż Jackie, nie pamiętasz to przeszukujesz wszystkie.

Schodzę jedno piętro w dół - nie ma, na następnym również. Dopiero cztery piętra w dół znajduję moją zgubę, jest tam gdzie ją zostawiłam, zwinęta w rulon i schowana wewnątrz poręczy. Chowam teczkę pod koszulkę wkładając jej cześć w spodnie, aby mi nie wypadła.

Biorę w dech i zaczynam schodzić niżej, na poziom pokoju Przywódcy, z którym muszę pilnie porozmawiać. Zatrzymuję się przed drzwiami i biorę kilka w głębszych oddechów na uspokojenie się, następnie bez ceregieli otwieram drzwi i wchodzę.

Project Constellation |Release|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz