Rozdział IX

1.1K 80 33
                                    

|Rozdział nie sprawdzony|
|Mogą występować błędy|

Po chwili drzwi otworzył mi niespodziewanie Zed, a ja krótko mówiąc uderzałam go w jego klatkę piersiową. Lecz nawet na to nie zwrócił zbytnio uwagi, ponieważ patrzył na mnie z mordem w oczach. Zapewne przerwałam mu sen, ponieważ miał on na sobie tylko spodnie. Przyjrzałam się mu uważnie i zauważyłam kilka ran i siniaków, które z każdą sekundą zanikały. On jednak nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, lecz kiedy ujrzał brata na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.

- Bracie powinieneś porozmawiać ze swoją dziewczyną, bo skoro jak spędziliście noc razem, co wnioskuje po jej krzykach, a rano przychodzi do mnie to coś nie gra.

Jego wypowiedź zszokowała mnie. Ja i Tom razem?! Spojrzałam na szatyna i stwierdziłam, że jest on również zdziwiony jak ja, jednak też lekko zawstydzony. Czy on właśnie rozważa scenariusz swojego brata?

- Musimy pogadać, dobrze wiesz o czym.

Mówiąc to zaczęłam dotykać się po karku. Niby taki nic nie znaczący gest, jednak brunet od razu zrozumiał o co mi chodzi, ponieważ przestał się uśmiechać.

- Za kilka minut w sali narad i przebierz się w normalne ubranie, bo Tom nie może na ciebie patrzeć.

Jego słowa uświadomiły mi, że jestem nadal w piżamie, ściśle mówiąc koszuli nocnej, która do długich nie należy, średnich również, raczej do krótkich. Poczułam, jak moje policzki zaczynają robić się czerwone, tym samym zapewne różowe.

Szybko uciekłam do swojego mieszkania i przebrałam się jak najszybciej mogłam. I kiedy wkładam kluczyk do zamka, ktoś złapał mnie za nadgarstek.

- Nie zamykaj, trzeba będzie usunąć jakoś to ciało. Tom mi wsyztsko powiedział.

Szkoda, że przede mną nie jest taki otwarty i unika rozmów. Zaczęłam iść za Zedem znaną mi drogą. Kiedy otworzył drzwi do gabinetu ujrzałam identyczne grono przy stole i tą kobietę, która gdy tylko ujrzała jak Zeda na jej twarzy pojawił się uśmiech uwielbienia. Lecz zniknął, gdy tylko mnie ujrzała.

- Postoisz tutaj.

Jak zwykle władzy ton bruneta sprawił, że nie poruszyłam się i ze stoickim spokojem starałam się patrzeć jak siada na swoim miejscu, a ciemnowłosa kobieta obok niego uśmiecha się triumfalnie. Czy ona myśli, że ja z nią będę walczyła o Pana Aroganckiego?

- To o czym chciałaś rozmawiać.

Zed wygodnie usadawiał się na fotelu i splotł palce rąk na wysokości klatki piersiowej. Każda para oczu skierowała się na mnie. Niedoczekanie ich.

- Chcę rozmawiać z Tobą. W cztery oczy.

Mówiąc to nachyliłam się nad stołem popierając się na rękach na brzegu stołu. Zed zaciągnął brwi i zaczął przyglądać mi się intensywnie.

- Nastąpiło morderstwo, a ty jesteś świadkiem, powinnaś odpowiadać przed radą.

- O której do wczoraj nie miałam pojęcia? Wybacz mi, ale nie. Chcę rozmawiać tylko z Nim.

Kobieta przymknąła oczy i zacisnęła szczękę, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech zwycięstwa. Czyżby nikt nigdy się jej nie postawił? Jeśli tak i przez to myśli, że się kto kolwiek jej boi to jest w błędzie. Ciemnowłosy już otwierała usta, aby odgryźć się, lecz ktoś ją uprzedził.

- Valentino wystarczy. Wyjdzie, porozmawiam z nią.

Pośród odgłosu usłyszałam prychnięcie kobiety, która zła jak osa wychodziła jak najszybciej z pomieszczenia. Przy tym kiedy mnie mijała traciła ramieniem, a ja niczym posąg nie poruszyłam się ani odrobinę. W końcu kiedy sala pozostała pusta zaczerpnęłam powietrza i zaczęłam mówić.

Project Constellation |Release|Where stories live. Discover now