Rozdział XXIII

675 46 6
                                    

Kate wyszła dobrych kilka godzin temu, a ja od tego czasu leżę i udaję, że śpię tym samym starając się okłamać samą siebie. Jackie zaczynasz być żałosna. Zła otwieram oczy, ale wciąż nie ponoszę się. Przekręcam się tylko na bok i dotykam moich pleców. Ból po zastrzyku doktora jest już praktycznie niewyczuwalny. Proszę, niech to nie oznaczało możliwości mutacji. Wstaję i owijam się w pościel. Powoli wychodzę na korytarz i zaczynam kierować się w stronę salonu.

Nic tutaj nie zmieniło się kiedy pierwszy raz spałam u Zeda. Nawet popielniczka stoi identycznie na parapecie. Jakby czas zatrzymał się w miejscu. Szkoda tylko, że tak nie jest. Wyciągam rękę przed siebie i przyjeżdżam palcem po krawędzi porcelanowego przedmiotu, sprawiając, że znowu staje się idealnie czarna.

Patrzę się na mój opuszek placa pokryty szarym pyłem, kiedy fala bólu uderza we mnie. Łapie się za plecy, a dokładniej miejsce, w które doktor zrobił mi zastrzyk. Co się dzieje?!

- Przepraszam, przyniosłem cześć rzeczy...

Odwracam głowę w stronę korytarza i widzę nieznanego mi chłopaka z kartonem w rękach. Staram się zrobić krok w jego stronę, ale nie udaje mi się i upadam. Nie odczuwam zbytnio bliskiego spotkania z podłogą, ból pleców paraliżuje mnie.

- Co ci jest?!

Chłopak znajduje się koło mnie, niebezpiecznie blisko jak na moją krótką ocenę. Kładzie rękę na moim ramieniu, a ja zmuszam się spojrzeć na niego. Ale kiedy tylko napotykam na jego źrenice widzę, że był to błąd, bowiem jego spojrzenie jest pełne lęku. Tylko nie to, muszę wyjść z tego domu.

Z trudem wstaję, a chłopak w popłochu wycofuje się do tyłu, przewracając się przy tym. Zaciskam zęby, aby przemóc się i ustać prosto na nogach. Podchodzę wolno do kartonu i chwytam bluzę, która na moje szczęście jest na wierzchu.

Kolejny skurcz daje mi się odczuć. Jeszcze chwilę, proszę! Zrzucam z siebie pościel i nakładam ubranie, zakładając kaptur na twarz. Zerkam ostatni raz na chłopaka i widzę ciągle to okropne spojrzenie. On może mnie wydać, a wtedy będę skończona.

- Powiesz choćby słowo komukolwiek, a wtedy nie zostawię cię tak samego. Rozumiesz?

Jego szybkie kiwniecie głową daje mi pewnego rodzaju zabezpieczenie. Nie sądziłam, że będę musiała kiedyś kogoś zastraszyć. Wychodzę z mieszkania i kieruje się w stronę lecznicy. Przygryzam z bólu wargę, ale nadal idę do przodu, będąc po drodze trącaną przez ludzi. Jednak nie podnoszę głowy, kiedy zwraca mi ktoś uwagę, mijam po prostu bez słowa.

Kiedy jestem na schodach tracę praktycznie czucie w nogach i łapie się poręczy. Zamykam oczy i mój umysł znów pochłaniają te okropne myśli. Jeszcze tylko kawałek Jackie. Podtrzymując się na metalowej konstrukcji ledwo co przesuwam się do przodu, noga za nogą.

Po ostatnim schodku upadam na kolana, nie mam siły się podnieść. Cholera. Ostatni resztkami sił i woli idę na czworaka do lecznicy. przeklinając przy każdym kroku Munatny. Całe szczęście jestem tutaj sama. Staram się otworzyć drzwi, jednak nie mam na tyle siły jedna ręką. Ze łzami w oczach nabieram obiema rękami na metalowe wrota i upadam przed siebie.

Półprzypomna leżę na podłodze i słyszę szmer rozchodzący się po sali. Jednak nikt do mnie nie podchodzi. Błagam. Przekręcam głowę w prawo i spoglądam na łóżko, a raczej na kobietę na nim, czując jak łzy płyną po moich policzkach.

- Doktorze. - Kobieta mięknie pod moim spojrzeniem. Dziękuję.

Słyszę jak woła jeszcze kilka razy i dopiero po dłuższym czasie czuję jak ktoś mnie podnosi i ciągnie wręcz do innego pomieszczenia. Chwilę po tym jak kładzie mnie na łóżku czuję ukłucie, znowu w plecy tylko teraz po drugiej stronie.

Project Constellation |Release|Where stories live. Discover now