Rozdział VII

1.2K 80 16
                                    


|Notatka na dole|


Migająca świetlówka zaczęła mnie denerwować, a dokładniej jej dźwięk. Siedzę od dłuższego czasu na szpitalnym łóżku z zaciśniętymi rękami na krawędzi materaca. Lekarz, który siedzi pod ścianą przy swoim biurku ciągle obserwuje mnie. Biorę wdech i wydech starając uspokoić moje serce, które pokonywuje maraton strachu przed osądem, który ma wydać przywódca.

Pochylam głowę i zaciskam zęby. Kim ja jestem skoro lekarz się mnie boi? Doskonale wiem, że testowane były na mnie różne lekarstwa, przeszłam nie jedną operację, ale jest kilkadziesiąt dzieciaków takich jak ja i na pewno jakieś znajduje się w bazie.

Drzwi do lecznicy otwierają się i słyszę ciężkie kroki Zeda, które ustają kiedy zatrzymuję się na środku pomieszczenia. Czuję jak temperatura spada, kiedy przywódca patrzy na mnie, a jego wzrok rani moją skórę. Podnoszę moje oczy i natrafiam na jego ciemne, przymknięte. Zaciska szczękę co nie wróży niczego dobrego.

- Mam nadzieję, że w ważnej sprawie mnie tu ściągneliście.

Lekarz patrzy na mnie i kiwa głową, a ja wzdycham i zaczynam podwijać moją koszulkę, lecz przestaję kiedy słyszę szorstki głos Zeda.

- Wyjdź.

Nie podnosząc głowy wstaję z łóżka i kieruję się w stronę drzwi. Jednak czuję szarpnięcie i silną rękę wokół mojego ramienia zatrzymuję mnie i pełnym niedowierzania wzrokiem patrzę na przywódcę, który natomiast swoimi zimnymi oczami śledzi wychodzącego lekarza.

Kiedy drzwi zamykają się z trzaskiem mężczyzna pcha mnie z powrotem na łóżko. Upadam na brzuch, lecz kiedy chcę się podnieść czuję opór.

- Co ty wyrabiasz?!

Zed łapie moje ręce i unieruchamia mi je na plecach jedną dłonią, drugą natomiast sprawia, że mój policzek dotyka sterylnie białego prześcieradła. Próbuję się uwolnić kopiąć nogami, ale na przywódcę to nie działa.

- Nie ruszaj się, bo będzie jeszcze bardziej boleć.

Zdejmuje dłoń z mojej głowy, a ja wykorzystuję tą okazję i patrze co robi. Kiedy jednak sięga on po skalpel z torby leżącej na stoliku obok łóżka panikuję i znowu zaczynam go kopać.

- Nigdy nie potrafisz słuchać?

Chłopak puszcza moje ręce, lecz za nim wstanę znowu je łapie i zaczyna unieruchamiać przy pomocy paska od spodni. Chwilę potem znów czuję twardy materac i rękę na mojej głowie.

-To będziesz grzeczna czy nie?

Przełykam ślinę i kiwam moją głową, przynajmniej tak mi się zdaję. Zamykam oczy i czuję nacisk drugiej ręki na karku. Głośny krzyk opuszcza moje gardło, kiedy Zed przecina moją skórę skalpelem.

Jednak głośne przeklinianie zakończa torturę, a ja znowu czuję, że mam wolne ręce. Ostrożnie, nie wstając dotykam ręką rany i od razu czuję ciepłą ciecz. Powoli zabieram dłoń z karku i przyglądam się jej. Jednak krew na moich palcach wydaje mi się inna jakby była ciemmiejsza.

- Coś ty mi zrobił? - Mój oskarżycielski ton sprawia, że dotąd chodzący po pomieszczeniu Zed zatrzymuje się.

- Zaraz tej rany nie będziesz mieć, więc nie wiem, czemu się denerwujesz.

- Czemu się denerwuję? Bo może właśnie mnie okaleczyłeś?

Wstaję z łóżka, jednak kręci mi się w głowie i z powrótem na nie upadam. Czyję jakby miliony małych igiełek wbijały mi się w kark i potylicę, obejmuję się rękami i zwijam w kólkę. Z każdą sekundą jest mi coraz gorzej, ból zwiększa się.

Project Constellation |Release|Where stories live. Discover now