02.

9.2K 480 96
                                    

Wróciłam ze szkoły i w domu nie zastałam Louis'a. Przecież miał mieć dzisiaj spotkanie z prawnikiem. Rzuciłam plecak koło schodów i przeszłam przez salon, by dostać się do kuchni. Nic, żadnej wiadomości. Weszłam na górę i ani nie było go w pokoju ani w gabinecie, w łazience tym bardziej. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zbiegłam na dół i otworzyłam drewnianą powłokę. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn w cholernie drogim garniturze, czarnych ray banach i aktówką w prawej ręce. 

- Niall Horan. - przedstawił się i ściągnął okulary.

Żadnego ''dzień dobry'' ani ''spierdalaj''? Nic, kompletnie nic? 

- Byłem umówiony z panem Louis'em Tomlinson'em. - dodał po chwili. 

- Proszę wejść. - powiedziałam i przepuściłam go w drzwiach. Blondyn wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi. Wskazałam ręką by szedł w stronę salonu, więc ruszył w tamtym kierunku, a ja zaraz za nim. Usłyszałam dzwonek telefonu, więc przeprosiłam prawnika i wyszłam z salonu. - Louis, gdzie Ty do cholery jesteś? - spytałam, gdy odebrałam telefon. 

- Musiałem jechać do firmy, nagły wypadek, stoję w korku. Proszę, gdy Horan się zjawi, zajmij go czymś, tylko proszę oszczędź sobie uwag o jego wiek. Postaram się być jak najszybciej. - wyjaśnił.

- Okej, tylko on już siedzi w naszym salonie. - odparłam.

- Co?! - krzyknął. - Cholera, postaram się przyjechać. - powiedział. - Proszę, zajmij go czymś. 

- Dobra, jedź ostrożnie. - powiedziałam i rozłączyłam się. Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do salonu, gdzie Niall siedział na kanapie. 

- Mój brat utknął w korku, postara się wrócić jak najszybciej, więc będzie Pan musiał poczekać. - powiedziałam. - Napije się pan czegoś? - spytałam.

- Wody. - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc. Wywróciłam oczami i weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki wodę i wlałam ja do szklanki. Wróciłam do salonu i położyłam ją na stoliku przed blondynem. Usiadłam na fotelu i obserwowałam jak czyta jakieś ważne papiery. - Długo Pan robi w tej branży? - wypaliłam. 

Mers, on ma dwadzieścia sześć lat. 

- Trzy lata. - odpowiedział. 

Czy jego odpowiedzi zawsze są takie krótkie? 

Westchnęłam cicho i przeniosłam swój wzrok na wyłączony telewizor. Co ja miałam robić z dwudziestosześcioletnim prawnikiem? Rozmawiać o pogodzie czy może o golfie? Ona na pewno nie ma czasu an takie gry. 

- Ma Pan żonę? - spytałam, za nim ugryzłam się w język.

- Tak, mam. - odparł oschle. 

Ja już więcej się nie odzywam. 

- A dzieci? 

Brawo Mercy. 

- Nie. - uciął krótko. Minuty mijały jak godziny. Niall zatracił się w papierach, a ja rozglądałam się po salonie, jakbym chciała znaleźć tu coś nowego, jednak nic takiego tu nie było. W końcu ktoś wszedł do domu, a ja od razu zaczęłam skakać w duchu. 

- Przepraszam za spóźnienie panie Horan, miałem nagły wypadek w firmie i w drodze powrotnej utknąłem w korku. - zaczął się tłumaczyć. Uścisnęli swoje dłonie i przywitali się. - Mam nadzieje, że moja siostra dotrzymała Panu towarzystwa. 

- Tak, dotrzymała. - uniósł lekko kąciki ust. 

Co z nim nie tak? 

- To ja nie będę przeszkadzać, idę do siebie. - powiedziałam i wstałam z fotela. Wyszłam z salonu i zabrałam swój plecak. Weszłam na górę do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Rzuciłam plecak na podłogę, a sama usiadłam na poduszko-fotelu* we wzory piłki do nogi. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Ryan'a.

Do Moja łajza ♥: ten Horan jest jakiś dziwny :/

Od Moja łajza ♥: przystojny? ^^

Do Moja łajza ♥: może być :) zmieniasz temat!

Od Moja łajza♥: okej, co jest z nim nie tak? 

Do Moja łajza ♥: jest strasznie oschły 

Od Moja łajza ♥: co nie zmienia faktu, że jest zabójczo przystojny ♥

Do Moja łajza ♥: skąd to możesz wiedzieć? nawet go nie widziałeś. 

- Bo przed chwilą byłem na dole. - w moim pokoju pojawił się mój najlepszy przyjaciel. Uśmiechnęłam się i zablokowałam urządzenie. - On jest kurewsko przystojny. 

- I hetero. - powiedziałam. - W dodatku ma żonę. - dodałam i usiadłam po turecku. 

- Przyznaj, że Ci się podoba. - poruszył zabawnie brwiami i usiadł na przeciwko mnie, na drugiej poduszce. 

- Powiedziałam Ci, że jest taki sobie. - mruknęłam. - Spędziłam z nim dwadzieścia minut i już go nie lubię. 

- Mercy, jest prawnikiem, myślisz, że będzie miły dla każdego? - uniósł brew do góry. 

- Co nie zmienia faktu, że był dla mnie nie miły. - burknęłam. 

- Niech zgadnę, zapytałaś go o dzieci i żonę, racja? - uśmiechnął się. 

- Skąd wiesz? - spytałam. 

- Nigdy nie możesz się powstrzymać. 

XXXX

*chodziło mi o coś takiego ;) 

*chodziło mi o coś takiego ;) 

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jeszcze jeden :) 

A teraz idę się uczyć na chemię i niemiecki :/ 

Marcelina x 

Lawyer||n.h. ✔Where stories live. Discover now