25.

5.9K 365 42
                                    

- Kłamiesz. - stwierdził Niall. 

- Nie sądzę, kochanieńki. - powiedziała i podała mu białą kartkę. Rozłożył ją, a ja zobaczyłam, że to USG. 

- To nie może być moje dziecko, Jasmine. Nie uprawialiśmy seksu od czterech miesięcy. - powiedział i oddał jej zdjęcie.

- A kto Ci w to uwierzy? - spytała. 

- Czego chcesz? - syknął. 

- Zrobimy tak. - zaczęła i usiadła na kanapie, która znajdowała się pod ścianą. - Zakończycie swoją jakże słodką miłość, zapomnę o Twojej zdradzie i uznasz to dziecko. - powiedziała.

- Nie, nie ma mowy. - powiedział szybko blondyn, a ja wiedziałam, że zrobi wszystko, żeby mnie zniszczyć. 

- Chcesz, żeby Twoja malutka Mercy zawaliła matematykę? - spytała z wrednym uśmiechem. Ona próbowała zrobić wszystko, żeby tylko mi zaszkodzić. 

- Nie zrobisz tego. - warknął.

- Chcesz się przekonać? - spytała. 

- Niall, zrób co mówi. - odezwałam się. 

- Nie. - zaprzeczył i odwrócił się w moją stronę. - Nie pozwolę by zniszczyła Ci życie, tylko dlatego, że chcę ją zostawić. 

- Och, bo się porzygam. - mruknęła. - Czas mija, Niall. Zastanów się szybko. - powiedziała. Niall spojrzał na mnie i widziałam jak biję się z myślami. Nie mogłam pozwolić na to by ona zniszczyła życie moje jak i Niall'a. Odetchnęłam i spojrzałam na Jasmine. Ostatni raz spojrzałam na Niall'a i ruszyłam w kierunku wyjścia. 

- Mercy! - krzyknął, ale go zignorowałam. - Mercy, nie pozwól jej sobą manipulować! - krzyknął, ale ja zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Wyszłam na zewnątrz, gdzie była straszna ulewa. Nie przejmowałam się tym, tylko nałożyłam kaptur na głowę i ruszyłam w stronę bramy. - Mercy! - krzyknął, a ja nadal się nie zatrzymałam. - Kocham Cię! - chciałam wrócić, ale nie mogłam. Wybiegłam z posesji i biegłam w kierunku mojego domu. Cały czas płakałam, lecz moje łzy mieszały się z deszczem. Po paru minutach byłam już pod domem. Louis;a nie było, więc wyciągnęłam z plecaka klucze i weszłam do środka. Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam klucze na komodę. Wbiegłam na górę i wpadłam do swojego pokoju. Rzuciłam plecak w kąt i ściągnęłam przemoczoną bluzę. Cały czas płakałam, nie ja rozpaczałam. Z moich oczu płynęły łzy, a z ust wydobywał się głośny szloch. W mokrej koszulce i spodniach położyłam się na łóżku. Nie przejmowałam się tym, że moja pościel będzie mokra. Chciałam tylko wtulić się w poduszkę i płakać. Kochałam go, tak bardzo go kochałam, ale Jasmine mogła zniszczyć mi i jemu życie. Widocznie życie napisało mi taki scenariusz. Nie mogłam być szczęśliwa. Jedynie nic niewinne dziecko będzie pokrzywdzone. Będzie musiało uznawać Niall'a jako swojego ojca. 

- Mercy, jesteś w domu?! - usłyszałam. Podniosłam się z łóżka i stanęłam przy drzwiach od mojego pokoju. 

- Tak! - krzyknęłam zachrypniętym głosem. 

- Jezu, Mercy, co się stało? - spytał Louis i podbiegł do mnie. Przytulił mnie, a ja szlochałam w jego koszulę. - Skrzywdził Cię? 

- Nie. - zaprzeczyłam szybko. - Po prostu nie mogłam pozwolić na zniszczenie swojego jak i jego życia. 

- O czym Ty mówisz? - spytał. 

- Jasmine jest w ciąży. - powiedziałam. - Ale nie z Niall'em, on po prostu ma uznać to dziecko, ponieważ inaczej by mnie zniszczyła. 

- Mercy. - pogładził mnie po plecach.

- Zrobiłam to co powinnam Louis. - powiedziałam. - Oni będą szczęśliwą rodziną, a ja zwykłą uczennicą Pani Horan. - dodałam. 

- Przykro mi. - westchnął. - Przebierz się i zejdź na dół. Zrobię nam herbaty i pooglądamy seriale. - powiedział, a ja odsunęłam się od niego i przytaknęłam głową. Mój brat wyszedł z mojego pokoju, a ja weszłam do swojej garderoby i przebrałam się w dresy, ciepłe skarpety i za dużą bluzę Ryan'a. Mokre rzeczy powiesiłam na kaloryferze, a włosy, które były mokre związałam w kucyka. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Usiadłam obok Louis'a na kanapie. Przykrył mnie kocem, którym sam był okryty i podał mi kubek z herbatą. Podkuliłam nogi pod siebie i spojrzałam na ekran telewizora. Leciał maraton z moim ulubionym serialem, ale nie miałam ochoty go oglądać. Siedziałam tu tylko ze względu na Louis'a, z którym teraz chciałam spędzić czas. Wypiłam swoją herbatę i odłożyłam kubek na stolik. Wróciłam do poprzedniej pozycji, lecz po chwili wtuliłam się w mojego brata. Chciałam znów płakać, ponieważ przypomniał mi się ten tydzień z Niall'em, gdy byłam u niego i oglądaliśmy filmy. Wszystko mi o nim przypominało. 

Dlaczego życie jest tak okrutne? 

*Niall pov* (doczekaliście się ^^) 

Kiedy Mercy odeszła miałem ochotę rozszarpać Jasmine. Wróciłem na górę, do gabinetu, gdzie zastałem ją z chytrym uśmiechem. 

- Nie dramatyzuj, Niall. - mruknęła. - Zrobiłam to dla nas. - powiedziała i wstała z kanapy. 

- Dla nas?! Chyba tylko dla siebie! - krzyknąłem. 

- Tak będzie lepiej. - dotknęła mojego ramienia, ale odepchnąłem jej rękę. - Zależy mi na Tobie, wiem, że Tobie na mnie też. 

- Jedyna osoba, a na której mi zależało, właśnie odeszła. - powiedziałem łamiącym się głosem. 

- Wolałeś zmarnować sobie życie z jakąś małolatą? - spytała.

- Ona nie jest jakąś tam małolatą! - krzyknąłem. - Kocham ją, dociera to do Ciebie?! 

- Nigdy nie mówiłeś o mnie tak jak o niej.

- Bo Ciebie nigdy nie kochałem. - warknąłem i wyszedłem z gabinetu. Wszedłem do sypialni, ale Jasmine nie dawała za wygraną. - Czy możesz po prostu się stąd wynieś? - spytałem. 

- Spałeś z nią? - spytała, a ja stanąłem na środku pokoju. 

 - Tak. - odpowiedziałem. 

- Było Ci lepiej niż ze mną? - spytała, a ja odwróciłem się i podszedłem do niej. Złapałem ją mocno za nadgarstek i spojrzałem głęboko w jej brązowe oczy. 

- Nie mów tego w ten sposób. - syknąłem. 

- Jak mam to mówić? Jest zwykła dziwkę, tyle. - powiedziała, a ja nie wytrzymałem i spoliczkowałem ją. Wyrwała rękę z mojego uściski u złapała się za bolące miejsce. Nie miałem zamiaru jej przepraszać, nie miała prawa mówić tak o Mercy. Oddychałem ciężko i szybko. Gdyby jeszcze raz się odezwała, nie zawahałbym się ani razu, żeby ja uderzyć. 

- Zejdź mi z oczu. - warknąłem. - Teraz! - krzyknąłem, a moja żona wybiegła z sypialni. Podszedłem do drzwi i zamknąłem je z wielką siłą. Wiem, zachowałem się jak dupek. Nie panowałem nad swoimi emocjami. Dopiero, gdy się uspokoiłem dotarło do mnie co zrobiłem. Przez szesnaście lat naszej znajomości nie podniosłem na nią ręki. Wyszedłem z sypialni i wszedłem do pokoju gościnnego, gdzie była Jasmine. - Przepraszam. - powiedziałem. 

- Nigdy mnie nie uderzyłeś. - odparła. 

- Wiem, działałem pod wpływem emocji. - westchnąłem i usiadłem na łóżku. Jasmine spojrzała na mnie z bólem w oczach, po czym wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Zmarszczyłem brwi, lecz nie poszedłem za nią. Zamiast tego w głowie pojawiła mi się Mercy. Zastanawiałem się co teraz robi, czy płacze, czy śpi, czy może patrzy na deszcz, który nadal padał za oknami. 

Dlaczego życie jest takie okrutne? 

XXXX

Macie jeszcze jeden :) 

Marcelina x 

Lawyer||n.h. ✔Where stories live. Discover now