30.

5.9K 360 70
                                    

Po lekcjach pojechałam do Niall'a. Otworzyła mi jak zwykle Pani Caroline i tym razem zaprowadziła mnie do salonu. Blondyn siedział przed telewizorem i oglądał powtórkę meczu Irlandii, który rozgrywany był wczoraj. Miał na sobie szare dresy i białą koszulkę. 

- Męcząca ta praca, co? - spytałam, a on spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i odłożył pilot na stolik.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - wstał z kanapy i podszedł do mnie Położył dłonie na moim biodrach i musnął ustami moje usta. - Tęskniłem za Tobą. - powiedział i przytulił mnie. 

- Widzieliśmy się wczoraj. - przypomniałam mu i objęłam go w pasie. 

- To było tak dawno. - powiedział i czułam, że się uśmiecha. Blondyn ruszył do tyłu, a po chwili położył się na kanapie, a ja na nim. Przez cały ten czas myślałam nad słowami Ryan'a. Kim my jesteśmy dla siebie? Nigdy się nie określiliśmy, byliśmy tak po prostu. - Mercy, słuchasz mnie? - spytał Niall.

- Przepraszam, mówiłeś coś? - oparłam podbródek o jego klatkę piersiową. 

- Tak, od pięciu minut. Co Cię gnębi? - spytał.

- Nic takiego. - uśmiechnęłam się.

- Mercy. - powiedział ostrzegawczym tonem. - Chodzi Ci o Jasmine, prawda? 

- Nie. - zaprzeczyłam szybko. - O coś kompletnie innego. Nie przejmuj się. - powiedziałam i odwróciłam głowę w stronę telewizji, gdzie padła bramka. 

- Mercy, powiedz mi. - prosił, a ja znów oparłam brodę o jego klatkę piersiową. 

- Kim my dla siebie jesteśmy? - spytałam. 

- Co to za pytanie, Mers? 

- Proste pytanie, Niall. Kim dla siebie jesteśmy? 

- Jesteś moją dziewczyną, a ja Twoim chłopakiem. - uśmiechnął się. 

- Nigdy się nie określiliśmy. - mruknęłam. Blondyn zaśmiał się i podniósł się, dzięki czemu i ja siedziałam na kanapie. 

- Mercy, czy zostaniesz moją piękną dziewczyną? - spytał, a ja posłałam u spojrzenie pełne politowania, przez co się zaśmiał. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową. - Widzisz, teraz jesteśmy określeni. - powiedział entuzjastycznie, wymachują rękami.

- Boże, ale Ty jesteś głupi. - powiedziałam i strzeliłam tak zwanego ''facepalm''.

- Ranisz. - udał obrażonego.

 - Życie. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się, po czym spojrzałam ukradkiem na ekran telewizji. - Chyba Twoja Irlandia przegrywa. - powiedziałam, a ona szybo przeniósł wzrok na telewizor.

- Nie, nie, nie. - jęknął. 

- Anglia przeszła. - odparłam z uśmiechem. 


- Mercy! - krzyknął. - Nie oglądałem go wczoraj, nie oglądałem wiadomości, omijałem wszystkich i wszystko, jak mogłaś? 

- To oczywiście, że Anglia jest najlepsza. - prychnęłam. 

- Marz dalej. - prychnął. 

- Ale to Anglia prze...

- Mercy! 

***

Do rozprawy został tydzień. Cholernie się stresowałam, przecież miałam tam zeznawać. Gorzej było z Niall'em. Chodził cały czas zdenerwowany, smutny, nieobecny, wszystko naraz. Nieraz na mnie nakrzyczał, ale potem mnie przepraszał i mówił, że to wszystko przez rozprawę. Widziałam, że jest mu żal rozstawać się z Jasmine i byłam gotowa odejść jak najdalej. Mogłam wyjechać do innego miasta, a nawet kraju. Nie chciałam by później obwiniał mnie o rozstanie się ze swoją żoną, więc tym sposobem właśnie stoję na lotnisku i czekam na mój samolot, którym polecę do Mediolanu. Louis ma tam mieszkanie, więc będę mogła się tam zatrzymać na jakiś czas. W końcu usłyszałam komunikat, więc pożegnałam się z Ryan'em, Brad'em, Eleanor i moim bratem, po czym ruszyłam w kierunku bramek. Po moich policzkach ciekły łzy, więc ocierałam je wierzchem dłoni i szłam dalej. Oddałam bilet wysokiej brunetce, po czym przeszłam przez bramki i odwróciłam się. Pomachałam moim znajomym, a w oczach Louis'a i Ryan'a zobaczyłam łzy. Pomachałam im po raz ostatni, po czym ruszyłam dalej. Chciałam wrócić wtedy, gdy Niall zapomni o mnie i o naszym romansie. Zniszczyłam mu życie. Po chwili siedziałam już w samolocie i czekałam, aż wystartujemy. Cały czas patrzyłam w okno i nie przestawałam płakać. Obok mnie usiadła jakaś dziewczyna, która przywitała się ze mną. Wydawała i się sympatyczna, ale o Jasmine twierdziłam to samo. W końcu mogliśmy zapiąć pasy i po chwili wznieśliśmy się w powietrze. Na telefonie włączyłam tryb samolotowy, po czym podpięłam do niego słuchawki, po czym włożyłam je do uszu i puściłam moją playlistę. Zamknęłam oczy, lecz nie zasnęłam, nie potrafiłam. Żegnaj Londynie, witaj Mediolanie. 

***

Wylądowałam na lotnisku w Mediolanie o godzinie trzynastej. Zabrałam swój bagaż i ruszyłam w kierunku wyjścia. Złapałam taksówkę i podałam mężczyźnie adres. Zawiózł mnie pod ekskluzywny budynek, za co mu podziękowałam i zapłaciłam. Zabrałam swoją walizkę i spojrzałam na samą górę, przez co słońce lekko mnie oślepiło, więc przymrużyłam oczy. To tu spędzę kolejne miesiące nawet może i lata. To nie była decyzja z dnia na dzień. Wiedziałam, że go tym zranię, ale nie mogłam inaczej. To z nią ma wspólne wspomnienia, wszystko ma z nią. Weszłam do środka i podeszłam do recepcji. Rosa od razu mnie poznała i wręczyła klucze od apartamentu. Podziękowałam jej i ruszyłam w kierunku windy. Wsiadłam do niej i wjechałam na dziesiąte piętro. Odszukałam odpowiednie mieszkanie i otworzyłam drzwi kluczem. Weszłam do środka i od razu stwierdziłam, że dawno mnie tu nie było. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i uśmiechnęłam się lekko. Z tym pokojem mam tak wiele wspomnień. Usłyszałam dźwięk telefonu, więc wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam połączenie.

- Tak Lou? - spytałam po odebraniu. 

- Dotarłaś bezpiecznie? - spytał. 

- Tak, jestem już w mieszkaniu. - powiedziałam. 

- Na pewno wiesz co robisz? 

- Tak, Louis, wiem co robię, tak będzie najlepiej. 

- Dobrze, to Twoja decyzja. - westchnął. - Poradzisz sobie?

- Tak, Boo, nie martw się. - uśmiechnęłam się lekko. 

- Zadzwonię do Ciebie później. - powiedział. Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Odłożyłam telefon na stolik i położyłam dłonie na biodrach. 

Czas zacząć nowe życie.

XXXX

POLSKA W ĆWIERĆFINALE! 

A tak na serio to witam w nowym rozdziale :) 

Przepraszam, tak musiało być :( 

Marcelina x 


Lawyer||n.h. ✔Where stories live. Discover now