27.

5.9K 378 42
                                    

*Niall pov*

Nie mogłem bez niej jeść. Nie mogłem bez niej spać. Nie mogłem bez niej żyć. Jasmine codziennie przesiadywała w moim domu i robiła mi wykłady na temat swoich uczniów, a najbardziej wtedy obrażała Mercy. Przecież ona nie była winna. Nie rozumiałem dlaczego ona mści się na mojej małej Mercy. Przecież to ja byłem jej mężem i to na mnie powinna się mścić, a nie na tej biednej dziewczynie. Miałem serdecznie jej dość. Gdy byłem sam w domu pozwalałem sobie płakać w poduszkę. Nie mogłem bez niej normalnie funkcjonować. Tego dnia wszystko było takie samo. Jasmine wyszła do pracy, Pani Caroline zajmowała się domem, a ja siedziałem na kanapie i patrzyłem tępo w ścianę. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc wstałem z kanapy i wszedłem do korytarza. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Louis.

- Możemy pogadać? - spytał, a ja przytaknąłem głową i wpuściłem go do środka. Zaprosiłem go do salonu i zapytałem czy napije się czegoś, ale podziękował. - Niall, wiem, że obydwoje jesteście w trudnej sytuacji, ale proszę chociaż Ty mi powiedz, o co tak naprawdę poszło. - powiedział. 

- Jasmine przyszła tutaj po swoje rzeczy, w czasie, gdy Mercy tu była. Powiedziała, że jest w ciąży, ale to nie moje dziecko. Nie wiedziałem o co jej chodzi, ale potem powiedziała wszystko, co mamy zrobić. Miałem porzucić Mercy, a Jasmine miała zapomnieć o mojej zdradzie. Miałem uznać to dziecko, ale nie potrafię. Louis, ja się rozpadam. Ja nie potrafię bez niej funkcjonować. - powiedziałem, a po moim policzku spłynęły łzy. - Jasmine mści się na Mercy. Ona ją niszczy. - dodałem. 

*Mercy pov*

Kolejna matematyka i kolejna jedynka. Nie mogłam już tego znieść. Ona mnie tym niszczyła. Lekcja się skończyła, a ja znów zostałam z nią sam na sam. 

- Mogłaby mi Pani powiedzieć, dlaczego mnie nienawidzi? Przeprosiłam Panią, zostawiłam Niall'a w spokoju, a Pani nadal się mści. - powiedziałam. 

- Myślałaś, że wszystko ujdzie Ci tak szybko? - zaśmiała się. - Mylisz się, skarbie. - powiedziała z wyczuwalną kpiną w głosie. 

- Przepraszam, że się zakochałam! - krzyknęłam łamiącym głosem. - Nie wiedziałam, że przez miłość będę tak cierpieć. - po moim policzku znów spłynęła łza. - Jeżeli chcę mnie Pani upokorzyć, proszę bardzo. 

- Mercy, zostaw nas samych. - usłyszałam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam mojego brata. Wszedł do klasy i stanął obok mnie.

- Co tu robisz? - spytałam.

- Wyjdź. - syknął, a ja spuściłam głowę i wyszłam z klasy. Chciałam iść pod klasę fizyczną, lecz czyjaś dłoń mnie powstrzymała. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Niall'a.

- Powiedziałeś mu, prawda? - spytałam, a on przytaknął głową. 

- Nie mogłem słuchać i patrzeć jak Cię poniża. - wychrypiał. 

- Dzięki. - powiedziałam i podniosłam lekko kąciki ust, na co i on delikatnie się uśmiechnął. - Muszę iść. - odparłam, gdy zadzwonił dzwonek na lekcje. Wyswobodziłam się z jego uścisku i ruszyłam w kierunku klasy. 

- Mercy! - krzyknął, a ja przystanęłam i odwróciłam się. Podszedł do mnie i przez chwilę patrzył na mnie. - Możesz dzisiaj do mnie wpaść? Muszę z Tobą porozmawiać, proszę. - przygryzłam dolną wargę i przez chwilę biłam się z myślami. 

- Wpadnę. - powiedziałam i tymi słowami nie zdziwiłam jego tylko siebie. 

- Będę czekał. - powiedział, a ja przytaknęłam głową i odwróciłam się. Ruszyłam w kierunku klasy i weszłam do środka, przepraszając za spóźnienie. Usiadłam obok Ryan'a i wyciągnęłam swoje książki. 

Cholera, co ja właśnie zrobiłam? 

***

Po lekcjach poszłam prosto do Niall'a. Cholernie się bałam, ale nie wiedziałam czego. To nie on mnie krzywdził tylko jego żona. Stanęłam przed drzwiami i odetchnęłam głęboko, po czym zadzwoniłam dzwonkiem. Mięłam w rękach rękawy od bluzy i przygryzałam dolną wargę. Drzwi się otworzyły, a ja chciałam uciec.

- Co Ty tu robisz? - spytała nie miłym tonem. 

- J-ja...

- Ja ją zaprosiłem. - za plecami Jasmine pojawił się Niall. 

- Po co? - prychnęła. 

- To raczej nie Twój interes. - powiedział i spojrzał na mnie. - Wejdź. - odparł, a ja weszłam do środka. Wzdrygnęłam się, gdy Jasmine trzasnęła drzwiami i weszła do salonu. Ściągnęłam swoje buty i odłożyłam plecak obok nich. Weszłam z Niall'em  na górę i cholera, zaczęłam się zastanawiać, czy stąd wyjść, czy jednak zostać. Weszliśmy do jego gabinetu i zaprosił mnie na kanapę. - Cholernie za Tobą tęsknie. - powiedział.

- Niall...

- Nie. - przerwał mi. - Nie mogę bez Ciebie funkcjonować, Mers. Świadomość, że nie możesz ze mną być mnie zabija, rozumiesz? Tak bardzo chciałbym Cię przytulić, pocałować, iść z Tobą po ulicy za rękę, ale nie mogę, bo moja jakże fantastyczna żona może zniszczyć nam życie. - powiedział, a po moim policzku spłynęła samotna łza. - Tak cholernie Cię kocham. - załamywał mu się głos. Spojrzał na mnie i w jego oczach widziałam łzy. - Bezsilność mnie wykańcza. Nie mogę zrobić nic. Jeden fałszywy ruch i ona wszystko zniszczy. Twoją przyszłość, moją karierę, wszystko. 

- Dlatego musimy zapomnieć. - szepnęłam. - Zapominamy o tym co było między nami, Niall.

- Ja wcale nie chcę o tym zapomnieć! - krzyknął, a ja zacisnęłam powieki. - To był najlepsze chwile mojego życia, nie da ich się wymazać. - szlochał, on po prostu szlochał. Otworzyłam oczami, a po moich policzkach spływały łzy. Po raz kolejny płakałam i to po raz kolejny przez Jasmine. Dlaczego nie mogliśmy się kochać? Dlaczego ona nie mogła zostawi nas w spokoju? - Chciałem jej zapłacić, chciałem by zniknęła z mojego życia, ale się nie zgodziła. - powiedział. 

- Przepraszam. - szepnęłam.

- Za co? - spytał.

- Że się zakochałam. - powiedziałam i wstałam. 

- Nie, Mercy nigdy za to nie przepraszaj! - krzyknął, a ja wyszłam z gabinetu. - Słyszysz?! Nigdy za to nie przepraszaj! - krzyknął, a po chwili poczułam uścisk na ręce, po czym się odwróciłam, a on przywarł swoimi ustami do moich. Nie był to agresywny pocałunek. Był to pocałunek delikatny, ale namiętny, przez który przelewaliśmy wszystkie uczucia jakie nami zawładnęły. Nagle wszystko zniknęło. Byliśmy tylko my. Nie było Jasmine, jej dziecka, nikogo, tylko my. Objął mnie rękami w talii i przyciągnął mnie mocniej do siebie, a ja wplotłam palce w jego włosy. Kiedy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy wargi od siebie, ale nadal pozostaliśmy w tej samej pozycji. - Kocham Cię. 

- Kocham Cię. 

Chociaż nigdy nie będziemy razem. 

XXXX

Witam! 

Miał być wcześniej, ale byłam u cioci, a zaraz idę na próbę do bierzmowania, więc maratonu dzisiaj nie będzie :( 

Marcelina x

Lawyer||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz