- Mercy, przyszedł do Ciebie list! - usłyszałam krzyk Louis'a. Zmarszczyłam brwi i wstałam z łóżka. Wyszłam z mojego pokoju i zbiegłam na dół. Mój brat stał przy schodach i trzymał w ręku białą kopertę. Odebrałam ją od niego i od razu ją rozerwałam. Rozłożyłam kartkę i zaczęłam czytać pismo urzędowe. - Mercy, wszystko w porządku? - spytał.
- To wezwanie do sądu. - powiedziałam. - Niall rozwodzi się z Jasmine.
- Nie pozwolę byś tam poszła. - stwierdził.
- Dlaczego? - spytałam.
- Bo to Ty rozbiłaś ich małżeństwo. - powiedział, ale po chwili zakrył usta dłonią. - Mercy, przepraszam.
- Nie, nie przepraszaj, to ja wszystko zniszczyłam. - powiedziałam i odwróciłam się. Wbiegłam na górę i weszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i odłożyłam kartkę obok. Wiedziałam, że to moja wina, to ja namieszałam w ich związku. Musiałam jak najszybciej spotkać się z Niall'em. Chwyciłam do ręki telefon i wystukałam szybką wiadomość.
Do Niall: możemy się spotkać? to ważne
Od Niall: przyjdź do mnie :)
Zablokowałam urządzenie i wstałam z łóżka. Narzuciłam na siebie bluzę i schowałam telefon do kieszeni. Zeszłam na dół i założyłam swoje buty oraz kurtkę i szalik.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam.
- Muszę porozmawiać z Niall'em. - powiedziałam i zapięłam kurtkę.
- Przepraszam. - powiedział. - Nie powinienem tego mówić.
- Nic się nie stało, Lou. - uśmiechnęłam się do niego lekko. - Naprawdę nie mam Ci tego za złe. - dodałam. Brunet przytaknął głową i pozwolił mi iść. Wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego. Poczekałam parę minut i w końcu mogłam wsiąść do pojazdu. Po paru minutach wysiadłam na przystanku i spacerkiem ruszyłam w stronę domu blondyn. Weszłam na posesję i stanęłam przed drzwiami. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili Pani Caroline stanęła przede mną. Wpuściła mnie do środka i zabrała moją kurtkę. Powiedziała, że Niall jest w swoim gabinecie, więc od razu się tam udałam. Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu ''proszę'' weszłam do środka. Blondyn podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie. Usiadłam na przeciwko niego i zaczęłam bawić się palcami.
- Co było tak ważne, Mercy? - spytał.
- Naprawdę mam zeznawać w sądzie? - spytałam.
- Tak, sam tego chciałem. - odpowiedział.
- Dlaczego?
- Chcę, żebyś opowiedziała wszystko, co robiła Ci Jasmine.
- Nie możesz zrobić tego Ty? - spytałam, a on się zaśmiał.
- Nie. - odpowiedział, a ja wydęłam wargi.
- Rozchoruję się. - zapewniłam go.
- Wtedy rozprawa zostanie przesunięta. - uśmiechnął się zwycięsko. Wywróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Aż tak mnie nienawidzisz?
- Wręcz przeciwnie. - uśmiechnął się i wstał z krzesła. Kucnął przede mną i zaczesał kosmyk moich włosów za moje ucho. - Będę o nas walczył.
- Wiem. - uśmiechnęłam się.
- Kocham Cię. - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Też Cię kocham. - powiedziałam, a on podniósł się i wpił się w moje wargi. Tak bardzo tęskniłam za nim, za jego pocałunkami. Położył dłonie na moich biodrach i podniósł mnie. Usadził mnie na swoim biurku, a ja wplątałam palce w jego włosy. Teraz był tylko mój, nikogo innego.
- Panie Ho... - usłyszeliśmy. Oderwaliśmy się od siebie i zobaczyliśmy przy drzwiach gosposię.
- Tak Pani Caroline? - spytał.
- Chciałam tylko powiedzieć, że wychodzę na zakupy. - powiedziała, a po jej minie widziałam, że chciała stąd jak najszybciej wyjść. Blondyn przytaknął głową, a kobieta jak najszybciej uciekła. Podszedł do mnie, a ja oparłam głowę o jego ramię i wybuchnęłam śmiechem, a on im zawtórował.
- To było cholernie niezręczne. - powiedziałam przez śmiech.
- No co Ty nie powiesz.
***
- Czyli, że wróciliście do siebie, tak? - spytał Ryan.
- Tak jakby. - powiedziałam i przygryzłam wargę.
- Jak to ''tak jakby''?
- Normalnie, to trochę skomplikowane. - mruknęłam.
- Co w tym skomplikowanego, Mers? - zaśmiał się.
- To, że on nigdy mnie nie zapytał. - burknęłam.
- Nigdy nie zapytał Cię, czy zostaniesz jego dziewczyną czy coś?
- Nie. - powiedziałam i odwróciłam wzrok.
- Wiesz, musisz z nim pogadać.
- No co Ty nie powiesz. - w moim głosie od razu dało wyczuć się sarkazm. Zadzwonił dzwonek na lekcję, a ja miałam ochotę wyskoczyć przez okno.
Matematyka.
Weszłam z Ryan'em do klasy, a Jasmine od razu posłała mi spojrzenie pełne nienawiści. Podeszłam do mojej ławki i usiadłam na krześle. Cały czas kobieta patrzyła na mnie wzrokiem, którym mogłaby zabijać. Odwróciłam wzrok na zeszyt i zaczęłam kreślić na kartce różne wzory, lecz nadal czułam jej wzrok na sobie.
Cholera, ona nie tu zabiję.
Wszyscy pojawili się w klasie, a nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność. Po sprawdzeniu czy wszyscy są zaczęła prowadzić lekcję. Poczułam wibrację telefonu, więc dyskretnie wyciągnęłam go z kieszeni i odczytałam wiadomość.
Od Niall: wpadniesz dzisiaj do mnie? :)
Do Niall: jasne :)
- Panno Tomlinson, proszę o telefon. - przy mojej ławce pojawiła się Jasmine.
- Jaki telefon? - spytałam i szybko schowałam go pod udo.
- Masz mnie za głupią? Telefon. - wystawiła rękę.
- Nie, to moja własność, nie ma Pani prawa. - powiedziałam.
- Dobrze, w takim razie przeczytaj całej klasie wiadomość, którą dostałaś i od kogo. - uśmiechnęła się wrednie.
- Na pewno chcę Pani to usłyszeć? - spytał Ryan.
Skąd on...
Czas pisać wiadomości dyskretniej.
- O co Ci chodzi Green? - spytała.
- Dla Pani Pan Green. - uśmiechnął się. - Chodzi mi o to, że Mercy piszę wiadomości z Pani m...
- Piszę wiadomości z bratem. - przerwałam mu. Po minie Jasmine widziałam, że zorientowała się z kim tak naprawdę piszę. Nic nie mówiąc odeszła od naszej ławki, a ja schowałam telefon do kieszeni i zaczęłam mordować mojego przyjaciela wzrokiem. - Porąbało Cię?! - krzyknęłam szeptem.
- Przecież bym nic nie powiedział. Wiedziałem, że mi przerwiesz. - zaśmiał się.
- Ugh...jesteś idiotą. - mruknęłam.
- Dziękuję. - wyszczerzył się, a ja wywróciłam oczami.
Boże, dlaczego ja się z nim przyjaźnię?
XXXX
Witam :)
Przepraszam, że wczoraj nie było, ale miałam komers :)
Marcelina x
CZYTASZ
Lawyer||n.h. ✔
Fanfictiongdzie on jest prawnikiem, a ona tylko naiwną dziewiętnastolatką. #36 in Fanfiction - 27.06.2016 #27 in Fanfiction - 04.07.2016