Rozdział 7

3.5K 240 56
                                    

  Obudziłem się o czwartej nad ranem zlany potem i niemiłosiernie przestraszony. Ostatnio coraz częściej męczą mnie koszmary. Rozejrzałem się po pokoju i z ulgą stwierdziłem, że nie obudziłem Brian'a. Zrobiło mi się gorąco, więc zdjąłem koszulkę i rzuciłem na krzesło stojące przy biurku. Zauważyłem, że podczas snu pewnie się szamotałem, bo pościel razem z poduszką leżała na podłodze. Mój zaspany mózg obliczył, że spałem cztery godziny. Gdyby nie ten cholerny śmierdziel, który wysłał mnie o jedenastej w nocy do sklepu całodobowego po jego ulubiony bekon i colę, to pewnie nie byłbym teraz tak bardzo zmęczony. Podświadomie czułem, że dzisiaj już nie zasnę. Jak najciszej wciągnąłem poduszkę na łóżko i przez pół godziny próbowałem zasnąć. Zmęczenie jednak wzięło górę i w końcu odpłynąłem w objęcia Morfeusza. 

***

- Percy. Percy - usłyszałem szept nad swoim uchem. Potwornie nie chciało mi się wstawać. Prawdę mówiąc, codziennie z rana byłem trochę nieobecny, ale dzisiaj osiągnęło do najwyższy poziom.
- Zaraz - odpowiedziałem trochę niewyraźnie, ale poczułem trochę silniejsze szarpanie za ramię.
- Percy, wstawaj! Już późno! - Brian ponownie zaczął skakać przy moim łóżku. Mój brat z rana był moim przeciwieństwem. Codziennie budził się pełen energii, która dosłownie go rozsadzała. Spałem z nim już przez pięć lat w jednym pokoju, a nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Czasami myślę, że to on ma ADHD, a nie ja.
- Dopiero szósta - powiedziałem siadając na łóżku i zerkając na zegarek stojący na parapecie. Przetarłem oczy dłonią i ponownie rozejrzałem się po pokoju. Przez szparę w drzwiach do pomieszczenia wpadało światło, więc domyśliłem się, że Gabe pewnie już wstał, albo po prostu wczoraj zostawił zapaloną lampę.
- Jesteś głodny? - zapytałem brata, na co on odpowiedział skinieniem głowy. Podszedłem do szafki wyciągnąłem z niej jakieś ubrania Brian'a i pomogłem mu się ubrać. Sam narzuciłem na siebie wytarte jeansy oraz ciemnoniebieską koszulkę.
- Chodź - powiedziałem do małego i pchnąłem drzwi naszego pokoju. Zauważyłem, że w kuchni pali się światło, a na podłodze w przedpokoju leży pusta puszka po piwie. W mieszkaniu było chłodno, a do tego okno nad stołem kuchennym było otwarte. Poczułem jednak ulgę, gdy nie zastałem Gabe'a w pomieszczeniu. Po prostu zapomniał zgasić światła.
- Siadaj, zaraz ci coś zrobię. I proszę bądź cicho - szepnąłem do brata, a sam zacząłem mocować się z zardzewiałymi zawiasami okna. Po kilku minutach wreszcie udało mi się je zamknąć.
- Chcesz kanapkę? - zapytałem Brian'a, jednak ten zaprzeczył zdecydowanym ruchem głowy. Nie miałem zamiaru robić mu jakiegoś skomplikowanego śniadania, więc włączyłem gaz i zacząłem smażyć jajecznicę. Gdy nakładałem na talerze jedzenie dla mnie i dla brata usłyszałem szamotanie się za drzwiami. Po chwili w kuchni pojawił się mój ojczym.
- Dla mnie z bekonem - powiedział na powitanie i rozsiadł się na krześle. W dłoni trzymał zapalonego papierosa i co kilka sekund podnosił go do ust, żeby wypuścić kłębek szarego, śmierdzącego dymu. Nigdy nie trzymał się zasady "nie palimy w mieszkaniu". Ja już się przyzwyczaiłem, ale małemu to chyba szkodziło. Gdy podszedłem do lodówki po bekon Gabe z całych sił dmuchnął dymem prosto w twarz Brian'a, który natychmiast zasłonił usta ręką i zaczął kaszlać.
- Zjesz w pokoju - westchnąłem i zabrałem jego talerz ze stołu. Wyszedłem z kuchni czując na plecach pełen nienawiści wzrok Gabe'a, a Brian nadal kaszląc poczłapał za mną.
Gdy wróciłem do kuchni zobaczyłem, że śmierdziel zdążył już pochłonąć jajecznicę z mojego talerza.
- Dawaj szczylu. Póki twojej zakichanej matki nie ma w domu masz robić co ci każę. Darmozjad cholerny. Myślisz, że z mojej pensji będę cię utrzymywać? - warknął, a ja z całych sił musiałem się powstrzymywać, żeby mu nie odpyskować, ale nie mogłem tego pozostawić bez odpowiedzi.
- Mama pracuje, nie musisz mnie utrzymywać.
- Tak? O no proszę, wszechwiedzący Perseusz o czymś nie wie. Twoją matkę wywalili z roboty już miesiąc temu - parsknął i założył nogi na stół.
- Co? - zapytałem zupełnie zbity z tropu. Jak to? I nic mi nie powiedziała?
- Co co? Lepiej smaż już to jedzenie, bo głodny nie jestem sobą.
- To zjedz Snickersa - wymamrotałem bezdźwięcznie i odszedłem od stołu. Po minucie przez Gabe'm stał parujący talerz pełen smażonego boczku i jajek.
- A... dlaczego ją wyrzucili? - zapytałem niepewnie siadając jak najdalej od niego.
- Nie twój interes śmieciu. Zjeżdżaj. Chyba że chcesz dostać w mordę - warknął biorąc do ręki widelec i zatapiając go w parującym jedzeniu. Też byłem głodny, ale nie chciałem narażać się Gabe'owi, więc posłusznie wyszedłem z kuchni. Gdy wszedłem do pokoju Brian siedział na łóżku i bawił się swoimi maskotkami. Odruchowo zerknąłem na zegarek. Było pół do siódmej. O dziewiątej miałem przyjść do szpitala po mamę, a o dwunastej przylatywała Annabeth. Tak szczerze to powinienem być dzisiaj w szkole, ale postanowiłem, że ten tydzień już sobie odpuszczę. W poniedziałek może ta sytuacja jakoś się uspokoi.
- Co robisz? - spytałem brata siadając na parapecie okna i opierając głowę o szybę. O tej porze ruch na ulicy nigdy nie był zbyt duży, ale dostrzegłem kilka osób opatulonych w grube, puchowe kurtki idących przez pokryte białym puchem chodniki. Zauważyłem też, że zaczął padać śnieg.
- Pobawisz się ze mną? - zapytał Brian, podając mi do ręki swojego ulubionego misia. Zielony królik patrzył za mnie swoimi pomalowanymi na czarno oczami. Jedno ucho miał naderwane, a brak jednej łapy nadrabiał długimi na dziesięć centymetrów wąsami. Nie stać nas było na różnorodne zabawki dla małego, więc musiał się zadowolić tymi, które ma po mnie oraz kilkoma pluszakami, które dostawał na każde urodziny.
- Jasne - odpowiedziałem bratu i leniwie zszedłem z parapetu. Nie miałem zbytnio nastroju do zabawy z Brian'em, ale nie mogę mu ciągle odmawiać. Ktoś tu się musi nim zajmować.
- Uważaj - zachichotał mały i rzucił we mnie miśkiem. Mimowolnie się uśmiechnąłem i zrobiłem to samo. Po chwili obrzucaliśmy się pluszakami, a ja na moment zapomniałem o problemach.

Oczy Koloru MorzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz