Rozdział 1 - Obóz

23.6K 1.5K 109
                                    

W tej korekcie nie zmieni się dosłownie nic prócz ewentualnych błędów, cała treść zostaje taka sama!

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


Byłam na obozie już trzy dni i przekonałam się, jaka to niełatwa sprawa, chociaż bardzo mi się podobało. Czułam się w swoim żywiole, ale dzieciaki potrafiły dać nieźle popalić.

Obóz znajdował się na polanie w lesie, gdzie wybudowane były drewniane, w miarę nowoczesne (bo z łazienkami) domki dla uczestników i opiekunów. Nieopodal znajdowała się rzeczka i jeziorko, mały wodospad i było bardzo dużo miejsca, przez co dzieciaki mogły się bawić i szaleć.

Biorąc pod uwagę całokształt, dzieci były naprawdę grzeczne, jedynie czasami miały różne odpały. Obóz był dla wilków w wieku od pięciu do osiemnastu lat i nie brakowało nikogo. Prócz wilkołaków był tutaj jeden człowieka, a konkretnie dziewczynka, ale nikomu to nie przeszkadzało. Oczywiście jej rodzice wiedzieli, że na obozie są same wilkołaki prócz niej. Dziewczynka była z nimi obeznana, ale strasznie łobuziaczyła.

- Bridget! Chryste, co ty wyprawiasz, dziecko?! - podbiegłam do dziewczynki, która wspinała się po drzewie.

Była bardzo urocza. Nie wielka, z zaokrąglonymi policzkami. Jej oczy były koloru szarego, a być może nawet bladoniebieskiego, za to najbardziej wyróżniały się włosy. Miły one kolor... wyblakłej wiśni. Oczywiście były jej naturalnymi, bo jak sześciolatka miałaby farbować włosy? Gdyby nie, że wiem, iż jest człowiekiem, pomyślałabym, że jest wilczycą Alfa. Ale nie.

Ściągnęłam dziewczynkę z drzewa i posadziłam na ziemi. Zanim się zorientowałam, ta czmychnęłam gdzieś indziej. Westchnęłam ciężko. To dziecko miało więcej energii niż wyglądało. Nie potrafiła nawet trzech minut usiedzieć na tyłku i grzecznie się bawić. Chodziła własnymi ścieżkami i robiła, co chciała.

Niespodziewanie rozległ się dźwięk dzwonu, co świadczyło o tym, że jest obiad. Jadalnia znajdowała się na świeżym powietrzu, gdzie w rzędach poustawiane były ławki i krzesełka, a kiedy padało, jedliśmy wszyscy w domku organizatora głównego, bo miał tam najwięcej miejsca. Oczywiście na obiedzie nie zabrakło nikogo. Wilkołaki zawsze miały straszny apetyt i nigdy sobie nie szczędziły. Nie należałam do wyjątków. Usiadłam razem z gronem opiekunów i razem rozprawialiśmy o tym, co będziemy robić dzisiejszego dnia.

Wymyśliliśmy, że dzisiaj odbędą się zawody między poszczególnymi kategoriami wiekowymi. Mieliśmy już wymyślone konkurencje, a ja miałam pojechać samochodem po jakieś medale bądź puchary. Nie było z tym problemu.

Główny organizator całego obozu wyszedł na środek i zaczął opowiadać plan na dzisiejszy dzień. Wszyscy ucieszyli się z rozgrywek, jakie miały zostać przeprowadzone. Szkoda było mi tylko Bridget, bo jako człowiek nie ma żadnych szans z wilkołakami, nawet nieprzemienionymi, niestety.

Po zjedzeniu obiadu, dostałam pieniądze i udałam się w stronę samochodów. Były one dobrze ukryte jakieś dwa kilometry od obozowiska, aby przypadkiem któremuś ze starszych nie wpadł głupi pomysł, aby sobie na własną rękę gdzieś pojechać.

Pospiesznym krokiem szłam w stronę samochodu. Szybko doszłam do niewielkiego parkingu, którego chroniły dwa wilkołaki. Na mój widok skłonili głowy, a ja uśmiechnęłam się do nich i wsiadłam do mojego czerwonego BMW. Odpaliłam i z piskiem opon wyjechałam na drogę do najbliższego miasteczka, które wcale blisko nie było. Pędziłam niemal na łeb, na szyję, aby tylko zdążyć na czas. Sprawnie znalazłam sklep sportowy i okazało się, że starczyło mi kasy i na puchary, i na medale. Dyplomy były już wydrukowane, więc nie było problemów.

Szybko uporałam się z zakupami i musiałam wrócić do obozowiska. Wyjechałam z miasta, po niedługiej jeździe wjechałam w asfaltową drogę prowadzącą przez las. Później skręciłam w polanę, zaparkowałam koło innych samochodów. Zamknęłam swoje BMW i z zakupami ruszyłam w stronę drewnianych chatek.

___________________

Zapraszam na mojego fb :D. 

Wojownik AlfaKde žijí příběhy. Začni objevovat