Rozdział 15 - Gdzie ona jest?

20K 1.4K 226
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


***Sam

Obudziłem się z tępym bólem głowy pomiędzy wysokimi drzewami i krzakami. Podniosłem się pomału. Standardowo nie miałem na sobie żadnych ubrań, ale na całym ciele miałem blizny po ranach, które niedawno się zrosły. Syknąłem cicho i wstałem. Rozejrzałem się dookoła. Wszędzie leżały trupy wampirów, które wcześniej pozabijałem. Niestety, było ich za dużo i nie dałem sobie rady sam. Trochę ich powybijałem, ale niestety. Liana szybko padła, od razu zorientowałem się, że od początku chodziło o nią. Nie było jej, a ja poczułem narastającą frustrację , gniew i strach. Miałem nadzieję, że jeszcze żyje.

Nie zastanawiałem się zbytnio, przemieniłem w wilka i pobiegłem w stronę Polski. Nie znajdę sam Liany, wampiry ją porwały i starannie zamaskowały za sobą wszelkie ślady. Ponadto sam nie dam rady, potrzebuję pomocy.

Nie długo zajął mi bieg. Przekroczyłem granicę Polski, skierowałem się w stronę domu watahy. Wyczułem już znajome wilki, a to dało mi większego kopa i zacząłem biec jeszcze szybciej. Nie zastanawiając się, wbiegłem do domu watahy, nie patrząc czy rozwalam przy okazji drzwi, czy nie. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.

Schodami udałem się na pierwsze piętro, gdzie był gabinet Richarda. Wyczuwałem go. Bez pukania wszedłem do pomieszczenia, podszedłem do wielkiego biurka i uderzyłem w niego otwartymi dłońmi, aż zatrzeszczało niebezpiecznie.

- Liana została porwana przez wampiry. Zaatakowały nas, ale było ich zbyt dużo i nie dałem rady. Potrzebuję twojej pomocy - wydusiłem na jednym wydechu.

Richard od razu wstał, obszedł swoje biurko dookoła i już chciał wyjść, kiedy zatrzymał się przed drzwiami. Cofnął się do szafy stojącej nieco z tyłu, otworzył ją, a po chwili na mojej twarzy wylądowały spodnie. Szybko je zdarłem i spojrzałem na niego zdziwiony, też uśmiechnął się rozbawiony.

- Wybacz, ale nie godzę się na to, aby moja partnerka widziała cię bez spodni. I raczej innym sparowanym samcom też nie będzie to odpowiadać.

Westchnąłem ciężko i założyłem je. Może kiedyś bym go wyśmiał, albo nawet rzuciłbym nimi gdzieś w kąt, ale on miał rację. Sam nie chciałbym, aby Liana widziała jakiegoś mężczyznę nago, prócz mnie.

Wybiegliśmy z gabinetu, Richard wszystkim ze sfory kazał zjawić się w salonie, więc tak skierowaliśmy nasze kroki. Jednakże zatrzymałem się przed drzwiami.

- Ty organizuj wypad na te wampiry, a ja muszę dowiedzieć się, gdzie oni są. Zniknęli jak kamień w wodę.

- Idź, będziemy w kontakcie.

Na szczęście pod domem watahy stał mój samochód, więc wsiadłem do niego i pojechałem do domu Liany. Zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy, także trochę jej ubrań, bo nigdy nie wiadomo, co mogą tam z nią robić. Ugh... nawet nie chcę wiedzieć, bo na samą myśl krew mnie zalewa.

Wybiegłem z domu i z piskiem opon udałem się w miejsce, gdzie ostatnio widziałem Lianę. Trupów już nie było. Tak to było z tymi wampirami, kiedy umarły, w ciągu czterdziestu ośmiu godzin ich ciała po prostu znikały.

Chodziłem po tym obszarze i szukałem jakichkolwiek śladów. Przeklęta lekkość wampirów! Były naprawdę świetnymi skradaczami, umieli się maskować. Przyklęknąłem w miejscu, gdzie padła Liana. Nabrałem powietrza, ale nic nie wyczułem. Już miałem się podnieść, gdy zauważyłem coś pod liśćmi. Wygrzebałem to. Srebrna moneta. Filler węgierski. Już wiedziałem, gdzie są. Węgry. Przynajmniej to zawsze jakiś ślad.

Wojownik AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz