Rozdział 20 - Impreza

18.7K 1.3K 53
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


***Liana

Mieszkałam razem z Samem. Nic mi nie robił, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Spaliśmy w jednym łóżku, ale jedynie co robił, to mnie przytulał i co chwilę zaciągał się moim zapachem, co bardzo mi schlebiało.

Przygotowania do ślubu szły pełną parą. Gołym okiem dało się zauważyć, że Samowi naprawdę spieszy do się do tego. Doskonale zdawałam sobie sprawę, dlaczego tak bardzo mu spieszno.

Sam siedział przy biurku z włączoną lampką. Było już grubo po pierwszej w nocy, a on siedział przed papierami i coś robił. Bezszelestnie ześlizgnęłam się z łóżka i podeszłam do Sama. Stanęłam za nim i przytuliłam go od tyłu, dając mu całusa w policzek. Mój mężczyzna zamruczał jak kot, wyprostował się i sięgnął rękami do mojej twarzy. Przechylił głowę maksymalnie do tyłu i pocałował mnie. Mruknęłam szczęśliwa prosto w jego usta, a potem Sam pocałował mnie w czoło.

- Idź spać. Albo przynajmniej się ode mnie odsuń, bo inaczej nie wytrzymam do ślubu - wypowiedział swoim seksownym, zachrypniętym głosem.

Nie musiał mi powtarzać, bo gdybym się nie odsunęła, to sama bym wskoczyła na jego kolana i wiadomo, co by się stało, ale nam obojgu zależało na doczekaniu się ślubu. Ponadto to była kara dla niego za całowanie się z tamtą suką w szatni.

Położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy. Ostatni raz spojrzałam jeszcze na skupionego Sama i zasnęłam.

Został tylko miesiąc. A co z tym idzie? Wieczór panieński! Umówiłam się na to z dziewczynami. Razem z Samem umówiłam się, że wieczór panieński i kawalerski będą w tym samym czasie, aby każde zajęło się sobą. Ubrałam się w czerwoną, obcisłą sukienkę, sięgającą mi do połowy ud, pomalowałam się i uczesałam. Razem z dziewczynami umówiłam się do domu Carmen, ale tak naprawdę miałyśmy jechać do klubu. Założyłam długi płaszcz, aby Sam nie zobaczył, jak wyglądam, bo inaczej dostałby przecież kurwicy i w życiu by mnie nie wypuścił. Weszłam do salonu, gdzie on siedział i czekał na swoich kolegów. Stanęłam w progu i spojrzałam na niego przenikliwie.

- Spróbuj mnie zdradzić, a obiecuję, że własnymi zębami wyrwę ci jaja - powiedziałam ostrzegawczo, co spotkało się ze śmiechem Sama.

- Spokojnie, kochanie, już to przerobiłem, więc nie mam zamiaru cię zdradzać. Ale jeżeli ty to zrobisz... to wtedy ja ci tam taką nauczkę, że odechce ci się jakichkolwiek innych mężczyzn - zachichotałam pod nosem i skierowałam się w stronę wyjścia.

- Spokojnie, jeszcze przyjdzie na to czas. Pa! - krzyknęłam i wyszłam, zanim jeszcze zechciał zobaczyć, co mam na sobie.

Wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon. W mig znalazłam się w domu Carmen, gdzie widziałam już kilka innych samochodów. Wysiadłam i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Luna i dosłownie rzuciła się na mnie, przytulając mocno. Odpowiedziałam jej tym samym i uśmiechnęłam się szeroko.

- Wchodź, już wszystkie są, ale jeszcze musimy poczekać aż Richard się zmyje.

- Nie ma problemu - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i weszłam do salonu. Oczywiście nie zdjęłam płaszcza.

Na mój widok usłyszałam piski i kilka dziewczyn rzuciło się na mnie. Między innymi były tam dwie siostry Richarda, które zdążyłam już poznać, jeszcze inna wilczyca Alfa i kilka innych znajomych.

Razem z nimi zaczęłam piszczeć, a potem usiadłyśmy na kanapach i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Po chwili w salonie pojawił się Richard. Wszystkie ucichłyśmy i spuściłyśmy głowy. Jedynie Carmen wykrzywiła twarz i patrzyła na niego spod przymrużonych powiek. Na jej widok Alfa tylko westchnął i wyszedł.

- Pokłóciliście się? - spytała Maria, wilczyca Alfa.

- Poruszył temat, kiedy Liana była porwana i przypomniałam sobie, jak zamknął mnie w piwnicy, abym tam nie poszła i się wkurzyłam. Teraz śpię w pokoju Luny, a on kurwicy dostaje - opowiedziała krótko, a my zaczęłyśmy chichotać.

- Biedny Richard, pewnie go teraz gacie cisnął - skomentowała Cassandra.

Po chwili usłyszałyśmy dźwięk silnika i jak samochód odjeżdża. W ciszy poczekałyśmy jeszcze chwilę. Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo. Wstałyśmy, wszystkie wiedziałyśmy, jakie są plany na wieczór. Carmen wyciągnęła kluczyki i rzuciła mi je, a ja swoje oddałam jej. Po co to? Chciałam przejechać się samochodem Carmen, bo miała lamborghini, więc strasznie mnie korciło. Zaczęłyśmy ubierać buty.

- Carmen, a gdzie są twoje dzieci? - spytałam.

- W bezpiecznych rękach - mrugnęła do mnie Luna, a ja uśmiechnęłam się do niej.

Wsiadłyśmy do dwóch samochodów. Nie było sensu jechać na wszystkie auta. Szczególnie, że wówczas zostawimy mniej samochodów pod klubem, bo raczej samochodami nie wrócimy. Po pijaku prowadzić nie można.

Chwilę później byłyśmy już pod klubem, ale nie zaparkowałyśmy centralnie przed, odjechałyśmy trochę dalej, aby w razie czego nikt nam nie ukradł aut lub nie zniszczył. Przeszłyśmy jakieś dwieście metrów na nogach, aby wreszcie znaleźć się w klubie. Kolejka nie była za długa i bardzo szybko szła, więc zanim się obejrzałyśmy, byłyśmy już wewnątrz.

Głośna muzyka, kolorowe światła, wszędzie tańczące pary i wielki bar z alkoholem. Spojrzałyśmy po sobie i zaczęła się zabawa. Udałyśmy się na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć ze sobą w rytm muzyki. Jednak już po kilku minutach oddzieliłyśmy się od siebie i tańczyłyśmy z jakimiś facetami. Oczywiście ja nie dałam się nawet dotknąć. Kiedy jakiś próbował, warczałam na niego niebezpiecznie, a wtedy natręt odsuwał się ode mnie i odchodził. Pomiędzy szalejącymi ciałami udało mi się rozpoznać fioletowe włosy Carmen. Ona także syczała na każdego gościa, który próbował się do niej dobrać, ale same jej kły załatwiały całą sprawę. Uśmiechnęłam się. Wreszcie jednak Carmen pociągnęłam jednego napalonego faceta i przycisnęła go do ściany. Zatopiła swoje kły w jego szyi, a ja tylko wzruszyłam oczami. Nie obrzydzało mnie to, bo przecież to normalne u wampirów, a to co ja w życiu widziałam, to takie coś to nic. Przynajmniej dziewczyna głodna nie będzie.

Podeszłam do baru i zamówiłam jakiegoś ciekawego, kolorowego drinka. Pomału delektowałam się jego przyjemnym smakiem z dużą dawką alkoholu. Po chwili dołączyły do mnie dziewczyny i zaczęłyśmy rozmawiać i się śmiać. Tona alkoholu poszła w ruch. Czułam się coraz bardziej rozluźniona i otwarta na rozmowę.

Dołączyli do nas jacyś faceci. Jeden z nich pociągnął mnie za rękę i gdzieś zaprowadził. Wzięłam wdech. Prócz alkoholu i papierosów czułam od niego Deltę. Skrzywiłam się, przypominając sobie o Samie. Nie zdradzę go! Oczywiście, że nie. Położyłam kolesiowi ręce na barkach i w chwili, kiedy on chciał swoje położyć na moich biodrach, ja zacisnęłam moje dłonie i pociągnęłam go w dół. Równocześnie podniosłam kolano i nadziałam go na nie. Miał szczęście, że nie wypadło na jego krocze, a na brzuch, więc nie powinien narzekać.

Zaczął kaszleć, wręcz dusić się, upadł na kolana. Miałam go szczerze gdzieś, więc po prostu zrobiłam szeroki krok i ominęłam go swobodnie.

Gdy doszłam do baru, kilkunastu facetów przystawiało się do moich koleżanek. Zawarczałam groźnie.

Wojownik AlfaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt