Rozdział 21 - Oszustwo

17.9K 1.4K 155
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


***Sam

Liana wyszła z domu, zanim zdążyłem się jej dokładniej przyjrzeć. Trzasnęła drzwiami i szybko odjechała. Było to trochę podejrzliwe, ale pewnie po prostu spieszyła się do koleżanek. Ostatnio oboje byliśmy bardzo zajęci przygotowaniami do ślubu. Wiadomo, organizacja ślubu w tak krótkim czasie nie jest łatwa. Wciąż zastanawiam się, jak to się stało, że jeszcze podczas żadnej pełni nie rzuciłem się na Lianę i jej nie przeleciałem. Ale coś czuję, że w tym maczał palce mój wilk, w końcu to on odpowiada za pełniową gorączkę.

Wszystko było gotowe. Liana miała wieczór panieński u Carmen, a chłopaki mieli się zjechać do mnie. Miał przyjechać Richard, moi dwaj bracia i jeszcze kilku innych kumplów ze stada, między innymi Beta Richarda, z którego wiecznie się śmiałem, ale on na szczęście nie obrażał się na mnie.

Usłyszałem dzwonek i podszedłem, aby otworzyć drzwi. Ujrzałem w nich jednego z moich braci, a chwilę później pojawił się kolejny. Standardowo ustawiłem na stoliku kieliszki, kilka flaszek wódki i piwo. Do tego jeszcze jakieś przekąski, które robiłem razem z Lianą i coś do przepicia. Gadaliśmy z chłopakami o sprawach militarnych ludzkiego świata i śmieliśmy się z ich prymitywnych zachowań, gdy wtedy zadzwonił dzwonek, zwiastujący pojawienie się ostatniego członka naszej balangi.

W drzwiach stanął Richard i uśmiechnął się do mnie cierpko. Przybiliśmy sobie męską piątkę, po czym wszedł do środka. Od początku widzieliśmy, że nie jest w sosie i nie mogliśmy tak tego zostawić.

- Pokłóciłeś się z Carmen? - zacząłem bez żadnych wstępów, a Alfa zmarszczył brwi.

- Skąd wiesz?

- Bo miałem podobną minę, jak pokłóciłem się z Lianą oto, jaka kapela ma grać na naszym weselu i wyrzuciła mnie z pokoju - odpowiedziałem, wygodnie usadawiając się w fotelu.

- Tak, kurwa, ale ty z nią jeszcze żyjesz w celibacie, a co ja mam powiedzieć, gdy przeważnie kochamy się co najmniej dwa razy dziennie? A tu nagle dupa, bo wyprowadziła się z naszego domu i śpi w pokoju Luny - warknął wściekle Richard, a ja zaśmiałem się.

- Uwierz mi, że wiem, co czujesz. Myślisz, że dlaczego o mały włos nie zdradziłem Liany? Z tego samego powodu.

- Najgorsze jest to, że każdy Alfa przez swoją mate rozczula się, jeżeli o nią chodzi. Z jednej strony to źle, ale z drugiej strony dobrze, bo wówczas względem innych staje się o wiele bardziej stanowczy.

- I komu ty to mówisz? - westchnąłem ciężko.

- Wiecie co, chłopaki? Proponuję ściągnąć jakieś striptizerki lub prostytutki, aby nam wszystkim ulżyły - odezwał się mój głupi, młodszy brat, Andrew.

- NIE! - krzyknęliśmy z Richardem równocześnie.

W całym towarzystwie tylko my mieliśmy swoje mate i rozumieliśmy się. No proszę. Nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek dogadam się z moim starszym braciszkiem. Jakoś nigdy za specjalnie nie mieliśmy dobrych kontaktów, wręcz przeciwnie. A tu proszę, mamy nawet wspólne tematy.

- Jeżeli Carmen dowie się, że były tutaj jakieś kobiety, to przez kolejny rok będę żył w ostrym celibacie - jęknął Richard. Ja nie miałem lepiej.

- Mi Liana powiedziała, że jeżeli coś takiego się wydarzy, to własnymi zębami odgryzie mi jaja, więc wolę nie ryzykować. Z kobietą Alfą nie ma przelewek.

Richard spojrzał na mnie uważnie i zmarszczył brwi.

- Właśnie, Sam, czy ty widziałeś, jak ubrała się Liana?

- Nie zdążyłem, a co?

- Bo wiesz, nie miałem dokładnego widoku, ale trochę płaszcz jej się rozsunął i mogłem zobaczyć kawałek czerwonego materiału. Krwiście czerwonego materiału. A wątpią, aby miała taką piżamę.

Wstałem jak oparzony. Kojarzę krwiście czerwony kolor! Przecież Liana miała taką sukienkę do kolan, naprawdę skąpą. Powiedziałem jej, że tylko przede mną może tak paradować, ale najwyraźniej ta dziewczyna mnie nie posłuchała.

Niczym z procy wystrzeliłem do naszego pokoju. Rozsunąłem jedne z drzwiczek i przejrzałem miejsce, gdzie miała swoje sukienki i spódnice. Nie było jej. Kurwa! Poszła w takim stroju. A raczej nie chce tak paradować przed innymi kobieta, bo po co jej to? Ubrała się tak, bo miały gdzieś wyjść!

Wróciłem do salonu. Byłem zły jak jeszcze nigdy. Okłamały nas. Nie tylko mnie, ale Richarda także, a na wieczorze panieńskim były także moje siostry.

- Wiecie co, coś czuję, że zostaliśmy cholernie okłamani - zwróciłem się do wszystkich, ale najbardziej do Richarda.

- Co?! - Alfa wstał jak poparzony.

- Ten czerwony materiał to była bardzo skąpa sukienka Liany. Musiały gdzieś wyjść. Na sto procent!

Niespodziewanie zadzwonił dzwonek. Spojrzałem na chłopaków, czy przypadkiem oni nie spodziewają się kogoś, ale po ich twarzach widziałem, że nie. Z nadziei, że to może Liana, podbiegłem do drzwi i otworzyłem je szybko. To nie ona, ale i tak przeżyłem szok, widząc kto jest na zewnątrz.

To Carlos.

- Co ty tu robisz? - spytałem.

- Cześć, wujek. Chciałem pogadać z ojcem. No i... ciebie też to dotyczy.

Co miałem zrobić? Przecież nie wywalę chłopaka, nie? Wpuściłem go do środka i zaprowadziłem do salonu. Na jego widok Richard jeszcze bardziej się zdziwił.

- Carlos, przecież miałeś być u dziadków.

- No miałem, ale wróciłem do domu, bo zapomniałem telefonu, zostawiłem go w pokoju Michała, w domu watahy. Byłem u niego, kiedy ty wychodziłeś, więc nie zdążyłem już krzyknąć ci, abyś mnie odwiózł. Potem zszedłem ze schodów i zobaczyłem mamę, ciocię Lianę, Cassandrę i Alysse, i kilka innych kobiet. Mówiły coś o klubie, tajemnicy i śmiały się głośno. Pomyślałem, że może będziecie chcieli wiedzieć - powiedział Carlos, a ja z każdym jego słowem stawałem się kamiennym posągiem zdziwienia i nie dowierzenia.

Nabrałem powietrza i spojrzałem na Richarda. On także był zdziwiony, ale po chwili na jego twarzy pojawił się gniew. Nie zastanawiając się zbytnio, ruszyłem pierwszy po kurtkę i kluczyki do samochodu.

- Kurwa, ja myślę sobie, żeby nie iść i nie przeprosić Carmen, a ona mi przyprawia cholerne rogi?! Niech ją tylko znajdę, a tak ją zerżnę, że nie będzie chodzić przez tydzień! - krzyczał rozwścieczony Richard. Spojrzałem na niego zdziwiony. Jeszcze nigdy nie widziałem go aż tak rozwścieczonego.

Wszystkim nam udzieliła się złość Richarda, każdy zaczął czuć do niego respekt. Może ja w najmniejszym stopniu, bo sam jestem Alfą, ale przez tyle lat Richard był moim Alfą i wodzem, więc jeszcze jakoś reagowałem.

- Tato! To obrzydliwe, to moja mama, jak ja teraz spojrzę jej w oczy po tym, co usłyszałem?! - jęknął zdegustowany Carlos, a ja miałem ochotę zaśmiać się. Rzeczywiście Richard nie powinien był mówić takich rzeczy, przecież on ma tylko szesnaście lat. Zaraz, tylko?

Richard zatrzymał się i spojrzał na niego groźnie, ale młody nawet się nie skulił. Dobry jest.

- Przyzwyczajaj się, młody. Za niedługo ty poznasz swoją mate, to zobaczymy jaki wtedy będziesz - warknął w jego stronę niebezpiecznie Richard.

- Ta... zobaczymy - westchnął ciężko. - W ogóle wy jedziecie, a ja co?

- Andrew, odwieź go do dziadków - warknął Richard.

- Których? - spytał brat.

- Wampirzych. A teraz jedziemy. Każdy swoim samochodem. Koniec imprezy - zarządził władca i już nas nie było w domu.

Wojownik AlfaWhere stories live. Discover now