Rozdział 5 - Wampiry

21.2K 1.5K 137
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


***Sam

Widząc, że Liana leży na ziemi przerażona, a obok niej stała mała dziewczynka z niebieskimi włosami, wyglądająca na wkurzoną i do tego jeszcze trzymający się za piszczel Styx, od razu zrozumiałem, co się stało i muszę przyznać, że podziwiałem tą małą. Nawet ja nie ośmieliłbym się uderzyć króla. Chociaż byłem wielkim wojownikiem, to nie wiadomo, jak skończyłaby się ta walka. I relacje międzi wampirami a wilkami.

Jednakże nie to skusiło mnie do interweniowania. Głównym powodem była leżąca Liana, cała przestraszona. Moje nogi same się ruszyły, aby osłonić ją własnym ciałem przed gniewem tego sadysty. W środku aż mnie roznosiło, aby przywalić temu pajacowi za to, że odważył się chociażby dotknąć MOJĄ kobietę.

Stanąłem przed Lianą i tą małą.

- Wasza wysokość, chyba nie chce król nakrzyczeć na dziecko - rzuciłem. To było pierwsze, co przyszło mi do głowy. - To tylko dziecko. Ona sama nie wie, co takiego zrobiła i kim jesteś.

- Niech będzie - odpowiedział spokojnie, a ja słyszałem jak mała odchodzi z głośnym prychnięciem. Król nawet nie mrugnął, uparcie się we mnie pwatrując. Matko, prawdziwy człowiek spokoju, nie wiedziałem, że tacy istnieją.

Uważnie obserwowałem każdy jego ruch, jak znika pomiędzy drewnianymi domkami. Miałem się odwrócić do Liany, kiedy poczułem, jak coś miękkiego i przyjemnego przylgnęło do moich pleców. Nabrałem głośno powietrza, bo wiedziałem, że to ona. Zrobiło mi się sucho w gardle. Odwróciłem się i teraz miałem ją przed sobą. Była taka mała, taka krucha i taka piękna. Nie mogąc się powstrzymać, dotknąłem jej policzka, a ona wtuliła się w moją rękę jeszcze bardziej. Przejechałem kciukiem po jej dolnej wardze, a ona - o zgrozo - wzięła go do ust i delikatnie przygryzła. Zrobiło mi się niemiłosiernie ciasno w spodniach.

Nie mogąc się dłużej powstrzymać, złączyłem nasze usta w pocałunku. Nie miałem zamiaru być subtelny, od razu zacząłem niemal miażdżyć jej usta. Oddawała mi moje pocałunki z równie mocną pasją. Przejechała językiem po mojej dolnej wardze, więc otworzyłem usta, ale wypchnąłem jej język i walczyliśmy o dominację w jej ustach.

Przeszło mnie tyle dreszczy podniecenia, że nie byłem w stanie tego zliczyć. Całując ją, czułem, że to jest moje miejsce, że odnalazłem zaginioną połówkę siebie, a mój wilk wył z zadowolenia. A niech się nacieszy skurczybyk. Nie potrafiłem się od niej oderwać. Moje ręce zjechały na jej pośladki. Delikatnie je ścisnąłem, a ona jęknęła prosto w moje usta, co jeszcze bardziej mnie nakręciło. Podniosłem ją, a ona oplotła mnie nogami w pasie. Tuż za nami znajdował się las, więc podszedłem do pierwszego lepszego drzewa i tam ją przyparłem. Oderwałem się od jej ust i zacząłem pocałunkami zjeżdżać coraz niżej. Zatrzymałem się na dłużej przy szyi. Tam bardzo chciałem ją w tym momencie oznaczyć, ale nie mogłem, inaczej już jawnie należałaby do mnie i musiałbym z nią być, a ja tego nie chciałem.

Zamiast ją oznaczyć, po prostu zrobiłem jej malinkę na ramieniu. Uśmiechnąłem się na widok mojego dzieła.

Liana nie pozostawała bierna. Zaczęłam całować mnie po linii mojej szczęki, przy okazji błądząc rękami po mojej szerokiej klacie. Warknąłem z podniecenia, gdy pocałowała mnie w obojczyk.

Ale nie. Ona musiała wszystko zepsuć.

Zanim się zorientowałem, kobieta mnie ugryzła. Ugryzła mnie w obojczyk, przy okazji oznaczając. Kurwa mać! Zajebie ją! Teraz będą nosił jej zapach przez kilka tygodniu. Żadna wilczyca się do mnie nie zbliży, będę musiał zadowolić się ludzkimi. Kiedy wysunęła ze mnie swoje kły, natychmiast odwinęła swoje nogi i wyplątała się z mojego uścisku. Byłem na nią tak wkurwiony, że mógłbym ją roznieść tu i teraz.

Wystarczyło jedno spojrzenie w jej niebieskie jak ocean oczy, abym się uspokoił i jej wszystko wybaczył. Ale ja nie chciałem jej wybaczać!

- Wybacz, kochanie, ale seks po ślubie - uśmiechnęła się do mnie wesoło.

- Co? - stałem jak oniemiały.

- Pierwsze ślub, a dopiero potem będziemy mogli się przespać.

- Kurwa mać jebana! Chcesz mi powiedzieć, że oznaczyłaś mnie i nawet nie dasz się przelecieć?!

- Tak, mój kochany. A teraz wybacz, muszę pogadać z królem wampirów.

Patrzyłem jak odchodzi, kręcąc swoim biodrami. Jej długie, jasne nogi przyprawiały mnie o zawał. Dlaczego ubrała taką krótką sukienkę?! Niech to szlag. Nie dam się omamić tej pierdolonej więzi, na pewno nie. Nie będę jak mój głupi braciszek, który złączył się z wampirzycą i teraz są słodcy jak cukiereczki. Rzygać tęczą się chce.

***Liana

Odeszłam od Sama pełna satysfakcji. Ja go przekonam do siebie, nie bez powodu jestem samicą Alfa.

Nabrałam gwałtownie powietrza, wyczuwając zapach drzewa sandałowego pomieszanego z miętą. Styx. Skierowałam się w tamtą stronę. Styx i jego gwardia przyboczna siedzieli przy stołach na naszej polowej jadalni. Jego towarzysze zażarcie o czymś rozmawiali, a król siedział i ze stoickim spokojem słuchał ich paplaniny. Podeszłam do nich i w tym momencie wszyscy ucichli.

- Chcę załatwić z wami tą sprawę z wampirami. Wiecie, kto to mógł być?

- Jak już mówiłem, to byli rebelianci. Nic nie warte wampiry klasy E - podsumował Styx.

- Jeden z nich był wampirem klasy B - odpowiedziałam, a wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.

- Czyli wśród nas jest zdrajca - król wampirów wygodnie oparł się o oparcie, zaplótł ręce na piersi i patrzył po swoich przenikliwym wzrokiem.

Mężczyźni spojrzeli po sobie z wielkim lękiem. Przełknęli głośno ślinę i zaczęli mówić:

- P... panie... Ty chyba nie myślisz, że my to zrobiliśmy - odezwał się jeden, naprawdę się jąkając.

- Oczywiście, że nie. Przecież cały czas byliście koło mnie, kiedy to się zdarzyło, a ona czuła wtedy zapach tego zdrajcy - król wywrócił oczami. Reszta odetchnęła z ulgą.

- Tylko czego oni od nas chcieli? - spytałam.

- Nie wiem, ale na pewno po to wrócą - oznajmił obojętnie czarnowłosy. - Jest coś na rzeczy. Zbieramy się - odezwał się do swojej gwardii, a oni wstali jak jeden mąż. Jego wzrok spoczął na mnie - masz tutaj mój numer, jak coś się stanie, zadzwoń.

- Dlaczego mi go dajesz? - zmarszczyłam brwi, sięgając po karteczkę.

- Bo jesteś Alfą. Muszę ci zaufać - wstał i poprawił swój czarny płaszcz.

- A jeżeli mi nie można ufać? - spojrzałam przenikliwie w jego szmaragdowe tęczówki.

- To wtedy własnoręcznie skręcę ci kark - jego zimny ton doprowadził mnie do dreszczy.

Cała grupka wampirów zniknęła w lesie i więcej ich nie widziałam. Musiałam teraz zbadać, czego mogą chcieć te pokraki. 

____________________________

Zapraszam na mojego fb!

Wojownik AlfaWhere stories live. Discover now