Rozdział 18 - Alfa

18.3K 1.4K 63
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


***Liana

Wiedziałam, że jestem bezpieczna. Styx był po naszej stronie, więc nic nam już nie groziło. Odetchnęłam z ulgą i poluźniłam uścisk Carlosa. On spojrzał na mnie zdziwiony.

- To jest Styx, król wampirów - wytłumaczyłam mu, ale to i tak go nie uspokoiło. - Jest po naszej stronie. Pomaga nam.

Dopiero teraz chłopak rozluźnił się. Sam spojrzał na nas, a szczególnie na mnie i uśmiechnął się lekko.

- Pomóżcie mu - odezwał się król i dwóch wampirów podeszło do Sama, gdzieś prowadząc. - A was czekają takie tortury za nieposłuszeństwo względem waszego króla, że teraz radziłbym wam się zabić, bo to aktualnie dla was najlepsze wyjście.

Wampiry spojrzały po sobie niepewnie, ale nie biorąc zbytnio jego słów na poważnie, po prostu stały i czekały na dalszy rozwój akcji.

- Brać ich - jego głos był niczym zapadający wyrok. Po moich plecach przeszły ciarki.

Zanim się zorientowałam, wszystkie wampiry były przetrzymywane przez inne i gdzieś prowadzone. Nie chciałam wiedzieć, gdzie. Styx odwrócił się w naszym kierunku. Jego kamienna twarz była groźna i władcza. Na sam jego widok przeszedł mnie ostrzegawczy dreszcz. Carlos także skulił się w sobie. Podszedł do nas i wyciągnął rękę w stronę chłopaka.

- Pokaż mi to, chłopcze - jak można mówić w sposób tak obojętny i chłodny?!

Carlos drżącą ręką podał Styx'owi pudełko w kształcie pozytywki. Mężczyzna śmiało wziął je do ręki i obejrzał starannie. Chwilę się nią bawił, aż wreszcie jego chłodne spojrzenie zielonych tęczówek wylądowało na Carlosie.

- Chodź ze mną - powiedział do niego. Chłopak wstał, ja także się podniosłam i ledwo stojąc na nogach, chciałam iść razem z nimi, ale Styx wyciągnął w moją stronę rękę z otwartą dłonią.

- Ty zostajesz. Muszę z nim porozmawiać na osobności. Zaraz przyjdą do ciebie moi podwładni i ci pomogą.

Zostałam. Co miałam innego zrobić? To był król, nie miałam nic do gadania. Westchnęłam ciężko. Byłam Alfą, więc pomału wracały do mnie siły. Mogłam już spokojnie ustać na nogach i przestawałam czuć ból. Niespodziewanie jednak ktoś się na mnie rzucił. Przeszedł mnie przyjemny prąd. To Sam. Obejmował mnie mocno w talii i schował swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. Westchnęłam z rozkoszy, ale w ostatniej chwili opamiętałam się. Przecież on mnie prawie zdradził! Wyrwałam się z jego uścisku i zrobiłam parę kroków do przodu, aby znaleźć się poza jego zasięgiem. Zaplotłam ręce na piersi i tak stałam.

- Liana, daj mi wytłumaczyć - zaczął, ale ja nie chciałam go słuchać.

- Nie masz czego, Sam. Już o tym rozmawialiśmy, a ja wystarczająco dużo widziałam. Odchodzę. Nawet mnie nie szukaj.

- Daj mi powiedzieć! - w jego głosie czułam rozpacz i złość. Zignorowałam go.

Dumnym krokiem poszłam przed siebie. Nie chciałam mieć z nim już nic więcej do czynienia. Poszłam szukać Richarda.

- Liana, w tej chwili masz się zatrzymać i podejść do mnie! - krzyknął, warcząc na mnie. Coś było jednak nie tak. Ten głos...

Zatrzymałam się, chociaż tego nie chciałam. Moje ciało mnie nie słuchało. Odwróciłam się i podeszłam do niego. Skuliłam się, jakby była jakimś nieposłusznym dzieckiem, które dostało naganę.

Przecież on powiedział do mnie głosem Alfy!

- Liana, ja naprawdę...

- Jak to zrobiłeś? - przerwałam mu.

- Ale co? - spytał zdziwiony, a ja spojrzałam na niego.

- Jak użyłeś głosu Alfy, skoro jesteś Betą! - zrobiłam krok w jego stroną, uważnie wpatrując się w jego tęczówki.

- Użyłem głosu Alfy?

- A jakim niby sposobem bym do ciebie podeszłam?!

- Sam! Zostaw ją! Wystarczająco się nacierpiała - wtrącił się Richard, oboje na niego spojrzeliśmy.

Alfa zatrzymał się niecały metr przed nami i zaczął wąchać. Spojrzał najpierw na mnie, a potem na Sama. Zmarszczył brwi.

- Dlaczego śmierdzisz innym Alfą? - spytał swojego brata, a ja wytrzeszczyłam oczy. Przecież to nie możliwe. To nie ma prawa i w ogóle...

- Sam, ty się stałeś Alfą - powiedziałam do niego, a on spojrzał na mnie jeszcze bardziej zdziwiony.

- Jestem Alfą? - wyszeptał do siebie, chociaż i tak wszyscy go usłyszeliśmy.

- Tak - potwierdził Richard.

- Ale przecież byłem Betą.

- Alfa zawsze w tobie siedział, ale potrzebowałeś czegoś, żeby go wyzwolić. Najwyraźniej cierpienie Liany wyzwoliło z ciebie Alfę i teraz nim jesteś - wytłumaczył Richard.

- I co teraz?

- Jak to co? Założysz swoją watahę. Oddam ci kawałek ziemi - odrzekł Richard, co było dziwne. Alfa nigdy nie oddawał swojej ziemi, a tutaj proszę.

- Tato! - zza krzaków wybiegł Carlos, prosto do swojego ojca.

- Carlos?! Co ty tutaj robisz?! - wódz wyraźnie był zdenerwowany.

- Spokojnie, Alfo. Carlos uratował nas wszystkich.

Opowiedziałam mu całą historią. Szesnastolatek oczywiście nie powiedział, o czym takim rozmawiał ze Styx'em, bo ten mu nie pozwolił. Sam król także nie zjawił się ponownie. Musiał już odjechać. Nawet się nie pożegnał, zero kultury. Ale Styx, jak Styx, nigdy nie wiadomo, kiedy się pojawi i kiedy zniknie.

Richard oczywiście był dumny ze swojego syna, że był na tyle odważny, ale także był zły, że go nie posłuchał i naraził swoje życie. Nie chciałam być w skórze Alfy, gdy wypuści Carmen z piwnicy. Zaśmiałam się na samą myśl.

Wszystko było już gotowe, mogliśmy wracać z powrotem do Polski.

- Czyli jestem Alfą, tak? - chciał upewnić się Sam.

- Tak, bracie, jesteś Alfą - odpowiedział Richard, przewracając oczami. Nie dziwię się mu. Ile można pytać się o jedno i to samo?

- To świetnie. Czyli Liana nie ma nade mną już żadnej władzy.

Spojrzałam na niego zdziwiona, a on wyszczerzył się do mnie, pokazując szereg białych zębów. Co on znowu knuł?

Szybko dowiedziałam się, o co chodzi. Zanim w ogóle zorientowałam się, nie czułam już gruntu pod nogami. Sam wziął mnie na ręce, a dokładnie to przerzucił mnie sobie przez bark, jak gdyby nigdy nic. Co za debil! Krzyczałam i wyrwałam się, ale to było na nic. Jego ręka stanowczo i mocno mnie trzymała, przez co nie miałam możliwości ucieczki.

- Do zobaczenia, Richard! - pomachał mu na pożegnanie, jakby mnie w ogóle nie było.

- Uważaj na siebie i na nią, Sam! - okrzyknął Richard, a ja miałam ochotę go udusić. Będę musiała pogadać z Carmen.

Wojownik AlfaWhere stories live. Discover now