Rozdział 4 - Wizyta króla

21.8K 1.5K 156
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


***Liana

W swoim domku umyłam się z krwi i przebrałam w letnią, sięgającą mi do połowy ud, niebieska sukienkę. Chciałam się jak najszybciej pozbyć zapachu wampirów, więc ponadto spryskałam się perfumami i byłam już zadowolona.

Wyszłam z budynku, aby sprawdzić, czy nikomu nic się nie stało. Wszyscy zebrali się w prowizorycznej jadalni. Podeszła do mnie kobieta, która prawdopodobnie miałam zostać zgwałcona. Była naprawdę ładna. Długie nogi, duże cycki i nie brzydka buźka, więc nie dziwię się, że mężczyzna ją wziął. Mnie nie było, a prócz nas nie było innych opiekunek.

- Policzyliście dzieciaki? - spytałam.

- Nie, jeszcze nie.

- Więc się tym zajmę - odrzekłam i zaczęłam wszystkich liczyć.

Coś mi się jednak nie zgadzało, więc policzyłam jeszcze trzy razy. Nic. Za każdym razem wynik był o jeden mniejszy. Rozejrzałam się wzrokiem. Miałam pamięć do twarzy, więc może skojarzę, kogo nie ma. Za pierwszy razem nic. Za drugim tak samo. Dopiero za trzecim zorientowałam się, kogo nie ma.

- Gdzie jest Bridget? - spytałam dorosłych, a oni ruchem ramion wskazali, że nie mają pojęcia. Zwróciłam się do wszystkich. - Widział ktoś Bridget?!

Rozległ się szmer, ale nikt nie powiedział niczego głośno i wyraźnie. Grupka starszych nastolatków podniosła się i rozpoczęła poszukiwania, to samo zrobiliśmy my. Bridget była człowiekiem, więc jej zapach nie wyróżniał się spośród innych, dlatego nie ma co liczyć na węch. Rozległy się wołania i poszukiwania. Wszyscy się w to zaangażowali. Zaczynałam panikować. A jeżeli te sukinsyny ją porwały?!

Tak byłam zajęta jej szukaniem, że nawet nie zorientowałam się, że ktoś mnie woła.

- Liana! - wrzasnął koło mojego ucha. Podniosłam oczy i zobaczyłam Carlosa.

- Znaleźliście ją?

- Nie.

- Pewnie oni ją porwali! - wrzasnęłam zła na siebie.

- Wątpię. W ogóle jej nie widziałem, kiedy był atak.

- Sugerujesz coś? - zmarszczyłam brwi.

- Może gdzieś się schowała.

- Bridget uwielbia się wspinać - podsumowałam.

- I spać - dodał Carlos z rozbawieniem.

Nie wiem dlaczego, ale moje nogi poprowadziły mnie do pokoju dziewczynki. Rozejrzałam się, ale nikogo tam nie było, łóżko było puste. I już bym wyszła, gdyby nie stara szafa, która zaskrzypiała w tym momencie. Podeszłam do niej i otworzyłam, ale niczego tam nie znalazłam. Carlos, który był cały czas ze mną, szturchnął mnie łokciem w bok i pokazał na górę.

Uniosłam oczy i o mały włos nie rozpłakałam się ze szczęścia. Przetarłam twarz dłonią. Tylko Bridget była w stanie wspiąć się na dwumetrową szafę i zasnąć na górze, a że była malutka, to nikt nie jej znalazł. Podsadziłam Carlosa, aby ją stamtąd ściągnął. Dziewczyna obudziła się i jak gdyby nigdy nic, pobiegła się bawić z piskiem.

- Carlos, zajmij się nią, proszę - spojrzałam na szesnastolatka.

- Nie. Nie lubię jej, a w ogóle ona nikogo nie słucha! - skarżył się chłopak.

- Tylko miej na nią oko, aby niczego sobie nie zrobiła.

- No dobra.

Wyszliśmy. Carlos poszedł do kolegów i powiedzieć wszystkim, że dziewczynka się znalazła, a ja musiałam załatwić sprawę wampirów. Tylko jak? Na horyzoncie zobaczyłam mojego wilczka, więc z uśmiechem na twarzy podeszłam do niego.

- Hejka - nie odpowiedział mi, po prostu popatrzył się na mnie z uniesionymi brwiami. - Może wcześniej nie zaczęliśmy najlepiej. Jestem Liana Madra - wyciągnęłam rękę.

- Sam Wooder - podał mi rękę i uścisnął mocno, a ja aż oniemiałam.

- Sam Wooder? Ten wielki wojownik?

- We własnej osobie, kochanie. Wojownik, nie jakiś kundel - uśmiechnął się cwaniacko, a ja aż się zmieszałam. W sumie obraziłam brata mojego wodza.

- Po co tutaj przyjechałeś?

- Mój kochany braciszek kazał mi pilnować tego obozowiska i sam chciałem trochę odpocząć.

- Super, ale mam do ciebie sprawę.

- Chcesz iść do łóżka? - uśmiechnął się sugestywnie.

- Co? Nie! Chcę rozwiązać sprawę wampirów z ich królem i potrzebuję się z nim skontaktować, masz może jakiś numer czy coś.

- Czy ja ci wyglądam na wampirzego pieska?

- Ale muszę się skontaktować z królem, aby tu przyjechał! - tupnęłam nogą jak mała dziewczynka, której nie dano cukierka, a bardzo go chciała. Miałam czasami takie przebłyski.

- Nie ma takiej potrzeby, bo król już tu jest - jakiś męski głos odezwał się zza moich pleców. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego mężczyznę ubranego w czarny, elegancki płaszcz, pod spodem miał białą koszulę i zielony krawat, który podkreślał jego zielone oczy. Czarne włosy sięgające do ramion zaczesane były do tyły. Minę miał poważną, wręcz nawet wyglądał na lekko wkurzonego. A jego oczy... było w nich widać... no właśnie nic. Pusta. Obojętność.

Skinęłam głową w ramach szacunku, Sam zrobił to samo i poszedł. Król to król, trzeba okazać szacunek.

- Twoi poddani zaatakowali nas, nie potrafisz trzymać królestwa pod silną władzą? - warknęłam zła.

- Uważaj na swój ton, młoda damo. Jesteś Alfą, powinnaś wiedzieć, że w każdym królestwie zdarzają się odmieńcy, którym nie pasuje sprawowana władza. U was też tak jest - powiedział zimnym, nieprzyjemnym tonem.

- Też mi coś, król od siedmiu boleści się znalazł - warknęłam po raz kolejny. Byłam na maksa zła.

Oczy mężczyzny pozostały bez zmiany. Zimna obojętność, jednakże coś w nich błysnęło. To był nieprzyjemny, niezdrowy blask, nie chciałam mieć z nic wspólnego z tym blaskiem, ale niestety nagrabiłam sobie, sama wywołałam wilka z lasu (ironia?). Przełknęłam głośno ślinę, a ten facet, który wcale nie wygląda na tak silnego, złapał mnie za ramiona i bez problemu uniósł w górę, jakbym nic nie ważyła.

- Jeszcze raz kiedykolwiek podważysz autorytet mojej władzy, a osobiście skręcę ci kark - to było przerażające! Nie krzyczał na mnie, nie warczał, nie syczał. Mówił to spokojnie, z taką obojętnością, że ciarki przelatywały falami po całym moim ciele. On był naprawdę groźny!

- Puszczaj ją! - usłyszałam cichy głosik.

Chwilę później leżałam na ziemi i bolał mnie strasznie tyłek. Spojrzałam na Styxa, króla wampirów, twarz miał wykrzywioną z bólu i trzymał się za piszczel. Spojrzałam na winowajcę tego i nie chciałam teraz być w jego skórze. Moje oczy przypominały pięciozłotówki, gdy ujrzałam Bridget. Wyglądała na złą i jak miała to w zwyczaju, zaplotła swoje małe rączki na piersiach i spuściła głowę z nadętymi policzkami. Jednak coś było nie tak. Ona miała niebieskie włosy! Zabiję Carlosa.

- Ty mała... - zaczął Styx, ale w porę znalazł się Sam.

- Wasza wysokość, chyba nie chce król nakrzyczeć na dziecko.

__________________

Zapraszam na fb!

Wojownik AlfaWhere stories live. Discover now