Rozdział 2 - Atak

22.1K 1.5K 54
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


Moja wilczyca od początku przeczuwała, że coś jest nie tak. Ja także to czułam. Koło parkingu nie wyczułam żadnego wilkołaka, a że jestem samicą Alfa, to mam wyostrzone zmysły. Nie widziałam, nie słyszałam i nie czułam kompletnie niczego. Zaniepokoiło mnie to.

Chciałam jak najszybciej znaleźć się w obozie. Skoczyłam, zamieniając się w ogromnego, białego wilka. Zakupy upadły, ale miałam to gdzieś. Musiałam sprawdzić, co niedobrego dzieje się w obozie. Przecież tam są młode wilkołaki, tam jest człowiek i... O Boże! Przecież tam jest Carlos, przyszły wódz watahy Wilków Europy, Richard mnie zabije, jeżeli stanie mu się krzywda!

Potrząsnęłam łbem i zaczęłam biec jeszcze szybciej. Drzewa stanowiły teraz tylko rozmazane kształty, a sama zastanawiałam się, jak to jest, że jeszcze nie potknęłam się o własne łapy. Jakieś pięćset metrów przed obozem zatrzymałam się. Wyczułam dziwny zapach. Zapach wampirów. Warknęłam nieprzyjemnie. Chociaż moją Luną była wampirzyca, to i tak nie znosiłam tych kreatur, od niedawna jakoś próbowaliśmy ze sobą żyć i jeszcze nie miałam zaufania do tych poczwar, które już dawno powinny wyginąć.

Zaczaiłam się za skupiskiem drzew, musiałam rozeznać się w sytuacji. Szybko rozejrzałam się. Nie widziałam żadnego z moich podopiecznych. Pewnie znajdują się w którymś domku. Za to koło domków pełno było wampirów. Strasznie od nich śmierdziało, czyli musieli być przemienieni. Przemienione wampiry są bardzo słabe, ale zawsze mogą być niebezpieczne.

Musiałam działać jak najszybciej. Niespodziewanie usłyszałam pisk. Pisk kobiety, jednej z opiekunek. Nadstawiłam uszy i już wiedziałam, w którym jest budynku. Adrenalina podskoczyła we mnie, a moja wilczyca aż wyrywała się do walki. Zawyłam głośno, zwracając tym na siebie uwagę i ruszyłam do ataku. Wyskoczyłam dwa metry w górę i wylądowałam centralnie na jakimś wampirze. Ten zupełnie nie wiedział, co się dzieje, ale się nie dowie, bo zanim on zrobił cokolwiek, wbiłam swoje kły w jego szyję i padł martwy.

Wskoczyłam na następnego, który zaczął biec, aby pomóc towarzyszowi. Zły ruch. Przeorałam jego twarz swoimi pazurami, a on padł. Przede mną pojawiło się trzech kolejnych, otoczyli mnie. Warknęłam w ich stronę groźnie, poczułam jak moje futro stroszy się nieprzyjemnie. Widziałam w ich oczach zawahanie, ale ostatecznie ruszyli w moja stronę z niespodziewaną szybkością. Nie dałam się tak łatwo, moja wilczyca była prawdziwą wojowniczką, więc odskoczyłam na bok i zaczęłam atakować pazurami.

Chwila i padły trzy kolejne wampiry klasy E, bułka z masłem. Dwa susy i znalazłam się przy domku, z którego było słychać krzyk kobiety. Nie zastanawiałam się zbytnio i z hukiem wbiegłam do pomieszczenia, niszcząc przy okazji drzwi. Wewnątrz spostrzegłam wampira klasy C, a obok niego leżała na ziemi wilczyca, cała w łzach. Jego ręka spoczywała na jej odsłoniętym kolanie, przez co dostałam takiego pierdolca, że nawet się nie zastanawiałam, skoczyłam do wampira, chwyciłam go zębiskami za bark i wytargałam z domku jak jakąś nędzną zabawkę dla psów. Tam zaczęłam nim szamotać, jak szmacianą lalką. Jego krew pryskała na wszystkie strony, ale ja byłam nieubłagana. Za to, co chciał zrobić tej biednej dziewczynie, powinien smażyć się w piekle!

Chociaż już nie żył, to ja wciąż pastwiłam się na jego nędznymi zwłokami. Dopiero po chwili ochłonęłam, przemieniłam się w człowieka i weszłam do domku, gdzie wciąż siedziała rozpłakana kobieta. Chociaż byłam cała we krwi, przykucnęłam przy niej i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Spokojnie, on już ci nic nie zrobi - dziewczyna rzuciła się na mnie i zaczęła przytulać, głośno szlochając.

Jak widać nie przeszkadzało jej to, że byłam usmarowana krwią jej niedoszłego oprawcy i ponadto nie miałam na sobie zupełnie niczego. Jeżeli ktoś myśli, że po takiej przemianie ubrania w tajemniczy sposób znikają, a potem się pojawiają, to był w wielkim, wręcz ogromnym błędzie. Musiałam ją od siebie odciągnąć, więc złapałam ją za barki i wyprostowałam ramiona.

- Gdzie są dzieci?

- W domku głównego organizatora, ale pilnuje ich masa wampirów. Nie dasz rady sama.

- Muszę - odpowiedziałam i zmieniłam się w wilczycę.

Wybiegłam z domku, wszędzie latały wampiry, najwyraźniej mnie szukały. Zostałam otoczona. Tym razem nie było ich trzech, ale aż trzynastu! Warknęłam groźnie i tym razem pierwsza zaatakowałam. Rzuciłam się na pierwszego z brzegu. Wyskoczyłam na niego z pazurami i ledwo wbiłam je w jego ciało, a na mój grzbiet rzuciło się z czterech. Zaczęłam skakać jak rozjuszony byk, ale one trzymały się mnie kurczowo. Wpadłam na pomysł. Przetoczyłam się na bok i upadłam na grzbiet, przygniatając całą czwórkę. Usłyszałam ich syk, krzyk i dźwięk łamiących się kości, który teraz był jak muzyka dla moich uszu. Nie byłam sadystką, ale kiedy ktoś cię napada to cieszysz się, gdy wygrywasz, nie? Właśnie takie uczucie mi towarzyszyło.

Szybko się podniosłam, a wkoło mnie znów pojawiły się wampiry. Nie wiedziałam, co miałam teraz począć, gdy niespodziewanie z boku usłyszeliśmy wszyscy głośne wycie. 

___________________

Zapraszam na mojego fb! :D

Wojownik AlfaWhere stories live. Discover now