Rozdział 6 - Wspólne chwile

21.7K 1.4K 169
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


Chociaż moja wilczyca aż krzyczała, abym coś zrobiła z tymi wampirami, nie mogłam zaniedbać swojej pracy, więc teraz bawiłam się z najmłodszymi dzieciakami. Razem rysowaliśmy kredkami, a Bridget oczywiście nie potrafiła usiedzieć w miejscu, więc co chwilę latała od jednego miejsca do drugiego z kartką w ręce i pomarańczową kredką. Carlos dostał ode mnie takie kazanie, że nie upilnował dziewczynki, że aż kulił się w sobie. Okazało się, że Bridget malowała farbami i nagle zachciało jej się mieć niebieskie włosy, bo tak pomalowała księżniczce i jej się spodobało. I teraz zaraz pięknej, wyblakłej wiśni, był granat. Oczywiście Carlos próbował to potem zmyć, ale farba zmyła się tylko z jej rąk i twarzy, a na włosach została. Wspomniałam, że były to plakatówki?

Miałam swój własny szkicownik i w nim rysowałam mojego wilka, uśmiechając się do rysunku. Uwielbiałam rysować i miałam do tego talent (ta skromność), ale nikt nigdy nie widział moich prac.

Niespodziewanie na horyzoncie pojawił się Sam, więc szybko wstałam i pobiegłam do niego. Oczywiście moja malinka, którą zrobił mi na obojczyku wciąż była nieco widoczna, ale w zupełności mi nie przeszkadzała.

- Sam! - krzyknęłam z daleka. Wiedziałam jak mężczyzna wdycha ciężko, a ja zachichotałam pod nosem.

***Sam

Matko, czego ta kobieta ode mnie chce?! Nie chce ze mną spać, więc niech idzie się bujać! Stanęła przede mną rozpromieniona, a mi samemu zrobiło się weselej, widząc jej piękny, szeroki uśmiech.

Nie, Sam, przestań. Wiem, że jest ciężko, ale ogarnij dupę.

- Cześć - uśmiechnęła się jeszcze słodziej.

- Czego chcesz? - spytałem nieprzyjemnym tonem.

- Spytać, co tutaj robisz.

- Patroluję. Odkąd napadły was wampiry, cały czas sprawdzam okolicę.

- I co?

- Nic.

Pomiędzy nami zapadła cisza. O dziwo nie była ona jakaś napięta, wręcz taka przyjemna, relaksująca. Nie potrafiłem stresować się przy Lianie. Czułem się przy niej wyluzowany i odprężony jak jeszcze nigdy. Cholerna więź mate.

Kobieta spojrzała na dzieci, które grzecznie rysowały w kółku. Niektóre miały wystawione języki na wierzch, jakby się naprawdę mocno skupiały, a inne z nudów bawiły się samymi kredkami.

- Ile chciałbyś mieć dzieci? - spytała wreszcie, a mnie aż zatkało. Czy ona teraz będzie mi gadać o dzieciach?!

- Nie wiem, nigdy się nie zastanawiałem - rzuciłem beznamiętnie.

- Ja bym chciała mieć trójkę. Co najmniej - rzuciła. Czy ja się ją o to pytałem?!

- Super.

Spojrzałem na nią i zatopiłem się w jej błękitnych oczach. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Chciałem ją przytulić, pocałował, powiedzieć, że jest moja, ale dla zasady nie mogłem tego zrobić. Nie!

- Kocham cię, Sam - rzuciła ni z gruszki, ni z pietruszki. Wmurowało mnie. Zaschło mi w gardle, a mój wilk zaczął wyć szczęśliwy i błagał mnie, abym ją teraz przytulił lub pocałował. Ale ja nie mogłem! Zacisnąłem pięści tak mocno, że po czułem spływającą krew po moich palcach.

Wojownik AlfaWhere stories live. Discover now