Rozdział 19 - Nowy dom

19.5K 1.5K 102
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


***Liana

Byłam zawzięta. Cały czas wyrywałam się, biłam go pięściami, szczypałam i robiłam wszystko, aby mnie puścił, ale on był jak z kamienia. No ja nie mogę. Dowiedział się, że jest Alfą i już będzie bawił się w „Pana i Władcę". A było tak cudownie, dopóki to ja miałam pełnię władzy.

Szliśmy przez dłuższą chwilę, nie zawiązaliśmy żadnej rozmowy, a ja już wiedziałam, jak czuła się Fiona, gdy Shrek ją niósł. Uspokoiłam się i spokojnie czekałam, dopóki nie dojdziemy do celu. Miałam nadzieję, że po pewnym czasie poluźni uścisk, a wtedy ja będę mogła się wyrwać. Niestety, pomyliłam się.

Wreszcie doszliśmy do celu naszej podróży. Sam zatrzymał się i usłyszałam, jak otwiera drzwi od samochodu. Chciałam się jakoś obejrzeć, ale było to niemożliwe. Sam poluźnił uścisk, ale zanim zdążyłam zareagować, leżałam już na tylnich siedzeniach, a potem drzwi trzasnęły. Po chwili usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. Nie mając innego wyjścia, usiadłam spokojnie i przypięłam się pasami na środku. Spojrzałam na Sama, uważnie wpatrywał się w drogę.

- Nie chciałeś przypadkiem mi czegoś wytłumaczyć? - odezwałam się nagle.

- Przecież nie chciałaś mnie słuchać.

- Będziesz się teraz boczył? W ogóle gdzie jedziemy?

- Jedziemy do domu.

- Czyjego?

- Naszego - opowiedział natychmiast i uśmiechnął się delikatnie. O nie, drogi panie, tak łatwo nie będzie.

- Nie ma żadnego naszego domu. Wywalam cię od siebie. Nawet progu nie przekroczysz - odpowiedziałam pewnie.

Sam przekręcił głowę i spojrzał na mnie, w ogóle nie patrzył na jezdnię.

- Nie jedziemy do twojego, ale do mojego, kochanie - odwrócił się przodem do jezdni.

- Nie jadę z tobą do żadnego twojego domu! - uniosłam się.

- Kochanie, nie masz nic do gadania. Jedziesz i koniec.

- Nie! - krzyknęłam.

Widziałam jak Sam zaciska mocniej ręce na kierownicy. I dobrze mu tak! Nie będzie tak łatwo teraz.

- Możesz mnie w dupę pocałować - warknęłam na koniec.

Alfa (jak to dziwnie brzmi) zatrzymał gwałtownie samochód i zjechał na pobocze. Spojrzałam na niego zdziwiona. Sam nie przejmując się zbytnio niczym, wstał i pomiędzy siedzeniami przecisnął się do mnie. Cholera, siedziałam na środku i jeszcze byłam przypięta pasami. Nie miałam jak uciec. Odchyliłam się do tyły jak najbardziej, ale to i tak nic nie dało. Sam usiadł na mnie okrakiem, a żebym mu nic nie zrobiła, ścisnął swoimi udami moje nogami, przez co nie miałam jak uciec, czy nawet poruszyć się.

Spojrzałam w oczy Sama, były groźne, czarne i zdecydowane. Przeraziłam się. Nie wiedziałam, czego on teraz będzie ode mnie chciał. Wkurzyłam go, wiem, ale należało mu się za to, że prawie mnie zdradził. Nie wyobraża sobie, jakiego ja bólu doświadczyłam.

Sam pomału zbliżał się, a ja nie miałam już jak się od niego odsunąć. Zbliżył swoje usta do moich. Myślałam, że będzie mnie całować zachłannie, miażdżyć moje usta, ale pomyliłam się. Całował mnie delikatnie, z czułością. Rozpływałam się pod jego ustami. Poczułam przyjemnie mrowienie pomiędzy nogami, które teraz były tak mocno ściśnięte, że miałam wrażenie, że zaraz oszaleję. Jęknęłam cicho, gdy zjechał swoimi pocałunkami na moją szczękę, potem na szyję i przyssał się tam, robiąc mi malinkę. Wyciągnęłam ręce i zatopiłam palce w jego gęsty włosach. Sam zjechał jeszcze niżej, zaczął całować mój obojczyk. Nim pomyślałam, jakie ma intencje, było za późno. Sam z impetem wgryzł się w moje ciało. Uczucie było takie samo, jak za pierwszym razem. Przeszła mnie ogromna fala przyjemności. Odruchowo jeszcze mocniej przycisnęłam go do siebie.

Wreszcie odsunął się ode mnie, ale nie chciałam go puścić. Mimo to czułam jak odpływam. Za pierwszym razem jeszcze wytrzymałam, ale teraz nie było takiej możliwości. Miałam mroczki przed oczami. Ostatnie, co poczułam, to jak Sam całuje mnie po szyi, a potem kładzie na całą długość tylnich siedzeń.

Ciemność zaczynała znikać. Rozglądnęłam się dookoła. Byłam w jakimś pokoju, którego kompletnie nie pamiętałam. Wielkie łóżko, naprzeciwko biurko z laptopem, po prawej stronie perkusja i gitara elektryczna. Wszędzie wisiały półki z najprzeróżniejszymi książkami. Po lewej stronie stała wielka, trzydrzwiowa szafa z lustrem. Przeciągnęłam się na łóżku. Spojrzałam na siebie i oczywiście musiałam mieć na sobie męską koszulę. Przewróciłam oczami. Sam. Odkąd stał się pieprzonym Alfą, będzie mu odwalać na moim punkcie, co za gnój.

Śmiało wyszłam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi. Śmiało nacisnęłam klamkę i wyszłam. Rozejrzałam się dookoła. Niewielki korytarz, który prowadził do wyjścia, a z drugiej strony do salonu. Idąc na oślep w stronę salonu, trafiłam do kuchni. Tam spotkałam Sama. Siedział przy stole i pił kawę. Gdy weszłam do kuchni, spojrzał na mnie i uśmiechnął się zadowolony. Oparłam się o framugę drzwi, założyłam ręce na piersi i patrzyłam na niego przenikliwym wzrokiem.

- Wiesz, że ja ci tak łatwo nie wybaczę, prawda? - rzuciłam, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.

- Poprawka, ty mi już wybaczyłaś.

- Nieprawda, Sam. Ugryzienie nic nie znaczy. Nie masz pojęcia, ile ja przez ciebie cierpiałam.

- Wiem, kochanie - Sam zrobił się poważny. Podszedł do mnie i położył ręce na moich ramionach. - Przepraszam cię za to. Byłem debilem i po prostu nie mogłem albo raczej nie chciałem zrozumieć więzi mate. Wtedy zdałem sobie sprawę. Byłem tak cholernie głupi.

- Byłeś kurewsko głupi - poprawiłam go. Sam westchnął.

- Tak, byłem. Kocham cię, Liana i obiecuję, że nigdy więcej tego nie zrobię. Zależy mi tylko na tobie.

- Dobrze, Sam, wybaczam ci, ale powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś?

- Nie wytrzymałem presji. Przedtem miałem na każdą noc inną kobietę, a odkąd poznałem ciebie, nie miałem żadnej, a ty zażądałaś jakiegoś pierdolonego ślubu.

- Czyli po prostu cisnęły cię gacie, tak?

- No - odpowiedział niemrawo.

- Mogłeś mi powiedzieć.

- Co ci miałem powiedzieć?! Że, kurwa, mój chuj jest niewyżyty i idę na dziwki?!

- Dobra, dobra, nie unoś się tak. Chodziło mi oto, że mogłam odpuścić ten ślub, gdybyś porządnie do tego podszedł.

- Porządnie, czyli jak?

- Czyli tak jak pod prysznicem. Myślisz, że wtedy bym ci odmówiła? Gdybyś mnie nie ugryzł, to mógłbyś zrobić ze mną, co byś tylko chciał.

- Dobrze, tym razem wezmę się za to porządnie.

Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Czyli?

- Czyli to.

Sam odwrócił się do mnie i podszedł od kuchni. Po chwili wrócił do mnie i złapał mnie za rękę, wsuwając mi na palec srebrny pierścionek z czerwonym rubinem. Pocałował grzbiet mojej dłoni i uśmiechnął się szeroko. Patrzyłam oniemiała to na niego, to na pierścionek. Nie mogę uwierzyć. On mi się właśnie oświadczył! Poczułam jak na mojej twarzy tworzy się coraz większy i szerszy uśmiech.

Spojrzałam na niego jeszcze raz i rzuciłam mu się na szyję. Objął mnie mocno i przyciągnął do siebie.

- Będziesz moja. Tylko i wyłącznie moja - szepnął mi do ucha.

Wojownik AlfaWhere stories live. Discover now