Rozdział 14 - musisz coś na to poradzić

780 98 14
                                    

Wybiegłam z domu i poglądowo szukałam drogi do Aaliyah. Dobrze zapamiętuje drogę, ale była dość długa i wahałam się między kilkoma drogami, ale ostatecznie po jakimś czasie udało mi się. Byłam na miejscu. Otworzyłam lekko drzwi i rozejrzałam się wokoło.

- Aaliyah?! -Krzyknęłam do głuchej ciszy - Aaliyah musimy porozmawiać!

- Co? - po dłuższej chwili zza ściany wyłowiła się postać dziewczyny- chcesz mi teraz wmówić, że złapanie Shawna to nie Twoja wina, tak?

- Nie wiem czy jest moja, ale wiem jedno -spojrzałam na nią. Miała łzy w oczach i nie dało się tego ukryć, że po prostu martwiła się o siebie i Shawna. Ja z resztą też - musimy się w końcu pogodzić. Może nie na stałe...

- I nie zostaniemy przyjaciółkami, które będą razem chodzić na imprezy... - dokończyła za mnie - ale po raz pierwszy w końcu się z Tobą zgodzę. Nienawidzę Cię, bo wkroczyłaś do mojej rodziny, która i tak już była zjebana, ale musisz mi pomóc wydostać Shawna z ich rąk.

- Gdyby Shawn usłyszał jak się wyrażasz...

- Ale jego tutaj nie ma - odpowiedziała z pogardą i smutkiem - i nie mam zamiaru kłócić się czyja to wina, bo bardzo dobrze wiemy czyja.

- Tak... -Spuściłam głowę - przepraszam... Nie powinnam wchodzić z butami do waszego życia, ale to on mnie do tego zmusił...

- Nie ważne. Nie myśl sobie, że będę Cię dobrze traktować -syknęła - nienawidzę Cię i nie ma co tu ukrywać, ale mam plan i musisz mi w nim pomóc.

- Shawnowi o to chodziło... - uśmiechnęłam się lekko- mówił, że da się złapać, żebyśmy się pogodziły... Głuptas chyba nie wiedział co mówi.

- Nie ważne. Nie obchodzi mnie to. Idziesz teraz ze mną, ale przez całą drogę morda w kubeł.

Nie odezwałam się już. Po prostu wiedziałam, że mogę jej zaufać. Jakkolwiek brzmi "zaufać" osobie, która mogłaby Cię zabić. Zupełnie jak brat.
Wyszłyśmy z domu i pokierowałyśmy się w niewiadome dla mnie miejsce. Nie jechałyśmy, musiałyśmy całą drogę przejść pieszo. Droga minęła dość szybko, mimo całkowitej ciszy. Dotarłyśmy w końcu pod ogromny budynek, który jak zgaduje miał około dwadzieścia, może trzydzieści pięter.
Nadal nie mogłam się odzywać, bo każda moja najmniejsza chęć podjęcia się próby tego była na marne.

- Idź za mną, a jak się zgubisz to możesz nawet skoczyć z ostatniego piętra - burknęła.

Wsiadłyśmy do windy i po kilku sekundach byłyśmy na ostatnim piętrze. Może i czasami jestem osobą, która się wszystkiego boi, ale nie mam lęku wysokości. Spojrzałam na piękne krajobrazy budynków Wielkiej Brytanii, a następnie na mężczyznę ubranego w czarny garnitur i okulary przeciwsłoneczne. Było gorąco, ale garnitur mógł sobie odpuścić.

- Witaj Aaliyah - powiedział pokazując ręką na dwa siedzenia naprzeciw siebie - proszę, usiądź wraz z przyjaciółką.

- Zacznijmy od tego, że nie jestem jej przyjaciółką - syknęła do mężczyzny. Rozmawiali jak starzy, dobrzy przyjaciele, więc nie udzielałam się - a po drugie wiesz chyba po co tutaj jesteśmy.

- Och tak - rzekł opierając ręce o blat biurka - wiadomości, prasa, internet... To wszystko huczy na temat aresztowania Shawna Mendesa. To jest naprawdę niebywałe, że człowiek z tak wielkim potencjałem do zabijania ludzi i ucieczki przed stróżami prawa dał się tak łatwo podejść.

- Co masz na myśli? - wtrąciłam się w rozmowę.

- Shawn chciał uciec do domu. Miał maksymalną prędkość i wręcz paliło się za nim, ale nie wyrobił się przy hamowaniu i biegiem do domu. Został złapany praktycznie przed drzwiami. Jednak żeby ich zmylić biegł do innego domu, który znajdywał się dwie ulice dalej od waszego.

- A wiesz to bo? - uniosłam brew. Czułam, że łzy zaczynają mi podchodzić do oczu, ale starałam się być silna.

- Ponieważ jestem jego adwokatem. Wiem wszystko. Prasa zanim powie coś w telewizji przekazuje to mnie - widziałam jak Aaliyah spoglądała na mnie jednym okiem. Czułam jej wzrok na sobie - mimo jego przeszłości i ucieczki po raz kolejny jak wspomnę przed prawem szanse na to, że dostanie dwadzieścia pięć lat są zerowe. Wręcz myślę, że dostanie dożywocie, lub karę śmierci.

- Ale Ty jako adwokat dasz radę coś z tym poradzić, prawda? - wtrąciła się Aaliyah.

- Niekoniecznie - odpowiedziałam za niego - zgadza się?

- Cóż. Szanse na to, że wyjdzie z więzienia SAM są żadne. Musielibyśmy mu w tym pomóc, aczkolwiek ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Od tego zależy moja kariera i praca.

- Jesteś najbardziej cenionym adwokatem w Wielkiej Brytanii. Przecież każdy bije się o Ciebie, żebyś tylko mógł bronić czyjejś dupy na rozprawie - pierwszy raz widziałam, żeby Aaliyah aż tak się zezłościła. Mogłaby nawet przejąć inicjatywę po bracie, bo nerwy jednak ma słabe. Ale to, że kilka razy prawie chciała mnie zabić i wręcz pożerała mnie wzrokiem o niczym nie świadczy, prawda? - przecież mógłbyś nawet załatwić mu karę dziesięciu lat gdybyś tylko nie bał się o swój adwokacki tyłek.

- Aaliyah, proszę Cię. Zrozum, że bronie w sądzie tylko osoby, które popełniły najdrobniejsze przestępstwa. Ukradli sąsiadowi psa albo wkradli się do samochodu. Nie mam zamiaru bronić seryjnego mordercy i narażać swojej kariery - zdjął okulary, a ja mogłam zobaczyć jego twarz. Był całkiem przystojny. Kości policzkowe niczym model, oczy koloru niebieskiego i lekki zarost. Gdyby nie Shawn i moja nieśmiałość, to może bym się z nim umówiła. Eh, marzenie - nie zrozum mnie źle, ale przy takiej sytuacji w jakiej jest po uszy Twój brat naprawdę żaden adwokat nie pomoże. Musiałabyś tam go szukać ze świeczką.

- Jeżeli będzie taka potrzeba, to będę szukać. Mój brat jest dla mnie najważniejszy.

- Jak wolisz. Ja w tej sytuacji mogę tylko zaproponować, abyście nie podejmowały razem z...?- spojrzał na mnie - jak Ci na imię?

- Claire - odpowiedziałam jednocześnie rumieniąc się. On działa na mnie gorzej od Mendesa.

- Razem z Claire - dokończył - pochopnych decyzji, bo to może zaważyć o losie Twojego brata. Niestety nie mogą wam pomóc, ale mogę dać jedną radę.

- Słuchamy Cię adwokaciku - syknęła Aaliyah. Mimo swojego młodego wieku była bardziej odważna i pyskata ode mnie.

- Każdemu przysługuje prawo na spotkanie się z więźniem. Nie ważne czy siedzi w areszcie przed wyrokiem za kradzież samochodu, czy zabicia tysięcy osób. Macie prawo RAZ się z nim spotkać. Jeżeli później ochroniarze wam pozwolą spotkać się z nim ponownie, to macie kolejną szansę. Ale nie nastawiajcie się na to. Przy jego wybrykach, że tak to ujmę ledwo wysępicie pierwsze spotkanie.

- Cholera... - krzyknęłam i wybiegłam z biura - wiem co robić... To takie logiczne. Niedługo Shawn wyjdzie z więzienia.

⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪

Na tym kończymy maraton😄  Mam nadzieje ze się podoba, piszcie oceny bo to motywuje😊

Calmly Princess |S.M.  (1&2)Where stories live. Discover now