Rozdział 15 - nie tak ostro, paniusiu

745 93 13
                                    

- Gdzie biegniesz idiotko?! - krzyknęła Aaliyah doganiając mnie akurat wtedy, kiedy winda się zamykała.

- Mam plan. Przecież możemy się z nim spotkać raz. Co prawda pewnie nie będziemy mogły wejść obie, ale gdyby jedna z nas z nim pogadała to jest jakaś szansa, że on stamtąd wyjdzie... -powiedziałam na jednym wdechu.

- Ciebie chyba już do końca pogrzało - oparła się o ścianę windy- masz zamiar pomóc mu stamtąd uciec czy jak?

- Dokładnie -Spojrzałam na nią - i to już niedługo.

Nadal jednak myślałam o śmierci rodziców. Dziwie się sobie, że nie siedze teraz pod ruinami domu i wyżalam się łzami. Został mi teraz tylko Shawn, który tworzy ze mną jakąś małą, pieprzoną rodzinkę. Zapewne kiedy to wszystko się skończy usiądziemy razem i będziemy siedzieć cicho, nie odzywając się do siebie kilka godzin. Po prostu wtuleni w siebie.

Ale wiedziałam jedno. Jeżeli tak dalej pójdzie to się w nim zakocham.


Shawn's POV


- Puść mnie bo Ci chyba zapier... - burknąłem na strażnika, który akurat w tym momencie uderzył mnie w twarz - dole.

- Czasy, kiedy to Ty kogoś zapierdalasz już minęły - powiedział i rzucił mną do środka samochodu policyjnego - teraz będziesz powoli umierał za kratami. Zabiłeś mi córkę, rozumiesz?!

- Nie ona pierwsza i nie ostatnia - puściłem mu oko. Wiedziałem co robić, żeby ich wkurzyć. Są zbyt przewidywalni.

- W Twoim życiu akurat ostatnia - zamknął drzwi niemalże nimi trzaskając.

- No to Ci się udało, Mendes... -szepnąłem sam do siebie.

Jechaliśmy jakieś dwie godziny, przez co jakieś trzydzieści osiem razy psy, które siedziały z przodu rzucały w moją stronę kochane tekściki. Zliczyłem je dokładnie co do jednego. Od "spalisz się w piekle" po "jesteś nic nie wartym śmieciem". Szczerze, to tyle nasłuchałem się w życiu takich obelg, że nie robiły na mnie wrażenia.
Jednak teraz nie myślałem o niczym innym jak o Claire. Kiedy zobaczyła spalony dom, za który to ja byłem odpowiedzialny zrobiło mi się jej szkoda... Nawet przez jedną sekundę żałowałem, że to zrobiłem, ale tak musiało być. Po prostu musiało. Miałem tylko nadzieję, że nikt mnie wtedy nie widział i nie mówią o tym w telewizji, że to ja. Wtedy już naprawdę mnie odrzuci.

Miałem plan i musiałem go zrealizować, ale to nie było zbyt proste. Pewnie wieźli mnie do aresztu ściśle tajnego i nie miałem praktycznie szans, żeby go zrealizować. Musiałem się tylko modlić do Boga w którego nie wierzę o to, żeby nie dali mi kary śmierci. Co prawda Claire miałaby już spokój i uwolniła by się ode mnie, ale czuje, że znaczę coś w jej życiu. Ja. Shawn Mendes znaczę jakąś cząstkę kogoś. Nie do pomyślenia.
Gdybym dostał karę dożywocia, znalazł kilku przyjaciół i dostał jedno spotkanie i otrzymywanie listów od Claire to nie byłoby mnie w więzieniu już po kilku tygodniach. Naprawdę wydaje mi się to dziecinnie proste, ale jeżeli przyjdzie co do czego, to prawdopodobieństwo, że się uda są zerowe.

Nie byłem zły na Claire za to, że przez jej chęć spotkania rodzi... Cofam. Przez jej chęć zobaczenia ruin spalonego domu zostałem złapany. O nie. Byłem zły na te cholerną sąsiadkę. Gdyby nie ona to byłbym teraz spokojnie w domu z Claire i Aaliyah. Kiedy tylko ucieknę z więzienia zabije ją, obiecuje.

- Wysiadamy, księżniczko - uśmiechnął się do mnie ironicznie strażnik, kiedy samochód się zatrzymał. Od razu przypomniała mi się moja "spokojna księżniczka", którą tak bardzo zraniłem. - teraz dopiero zobaczysz, co znaczy być w piekle.

- Pierdol się, paniusiu - nie pożałowałem tego co powiedziałem, mimo że po raz kolejny dostałem po mordzie - Ciebie też zabije, jesteś zapisany na liście.

- Zapinanie Cię na krześle i wstrzykiwanie Ci najgorszej choroby, to będzie dla mnie przyjemność. Szykuj się, już niedługo Cię to spotka - powiedział kolejny raz dając mi pięścią w twarz. Wyplułem krew i spojrzałem na rękę, która była cała we krwi.

Teraz już wiedziałem, że nie będzie mi się tutaj nudziło. Musiałem tylko wymyślić plan, aby się stąd wydostać. A przy okazji załatwić sobie dobrego adwokata.

*Dwa tygodnie później*

Dziś zostanę przewieziony do aresztu obok sądu. Jutro mam rozprawę od której będzie zależało moje życie i to, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczę Aaliyah i Claire. Nie widziałem się z żadną z nich, bo po prostu miałem zakaz. Kiedy wypadnie ostateczny wyrok będę mógł się spotkać z którąś z nich na dosłownie pół godziny. Tylko z jedną. Nie ma opcji, żeby rozłożyć czas na piętnaście minut dla obu. Pytałem się o wszystko jednego z bardziej sympatycznych ochroniarzy. Tamten jest dupkiem i nie będę ukrywał tego, że niedługo go zabije.
Miałem też "wolny czas" dla siebie. Godzina na skontaktowanie się z adwokatem i uzgodnienie wszystkiego. Ceni się na dwadzieścia tysięcy za jedną rozprawę, ale jeżeli tylko pomoże mi zdobyć łagodniejszą kare, to warto. Mimo to wątpię, żeby seryjnemu mordercy przystępowała kara mniejsza od kary śmierci, lub dożywocia.
Na sali rozpraw będzie mogła znajdować się Claire razem z Aaliyah. Kiedy to usłyszałem niemalże się wzruszyłem. Tak mi się tylko wydawało. Ja się nie wzruszam. Jestem maszyną do zabijania, co tu dużo mówić.

Czułem na swojej twarzy jak mam siniaki i rozciętą wargę. W sądzie wspomnę o katowaniu mnie, choć wątpię, żeby to coś zadziałało. Nierówne traktowanie więźniów mimo ich przeszłości jest koszmarne. Ale na co ma liczyć seryjny morderca, to żałosne.

Jednak gdybym nadal miał rozmawiać to Claire, to nie wiem co u niej i czy myśli o mnie, czy pogodziła się z Aaliyah, czy robi wszystko żeby mnie stąd wydostać, i chyba to mi się akurat wydaje. Ale mimo to naprawdę jest coraz bardziej znaczącą osobą w moim życiu. Jednak jest mały problem.

Jestem psychopatą. Chyba się w niej powoli zakochuje.

Psychopata nie może się zakochiwać.

On po prostu nie potrafi.





⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪

Coś mi krótki rozdział wyszedł, wybaczcie😅😅

Calmly Princess |S.M.  (1&2)Where stories live. Discover now