Rozdział 52 - ten dzień

390 69 72
                                    

Claire's POV

*Dwa miesiące później*

Dziś jest ten dzień. Dokładnie dziś jest ślub mój i Dave'a.  Jestem tak bardzo podekscytowana mimo że będzie bardzo mało osób, bo ledwie dwadzieścia od strony Dave'a. Nie będzie nikogo ode mnie. Jest to takie smutne, ale zarazem prawdziwe, że chce mi się płakać z tego powodu, ale tego nie robię, bo to bez sensu.

Coraz bardziej się stresuję, że powiem coś nie tak, że rodzina Dave'a mnie nie zaakceptuje, albo że stwierdzą, że jestem puszczalską laską, która leci na kasę...

To są najgorsze słowa jakie można usłyszeć, a które ja usłyszałam. Bolą i to mocno.

Dwa miesiące temu Dave powiedział mi, że akcja z Aaliyah się udała. Od tamtej pory nie miałam kontaktu z Shawnem. Po prostu się ulotnił. Codziennie czytam, albo oglądam telewizję, bo chce być na bieżąco, czy on nie żyje, albo jest w więzieniu. Ta informacja naprawdę by odmieniła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. 

Mogłabym wtedy spokojnie spać w nocy i wiedzieć, że jestem bezpieczna u boku Dave'a. 

Byłam też wczoraj u ginekologa. Będziemy mieć córeczkę, która urodzi się zdrowa, za dokładnie cztery miesiące.

Jestem już w połowie drogi.

                                                                                                      ***

Spojrzałam na białą, długą suknię, która bezwładnie wisiała na wieszaku przy szafce z ubraniami. Czekała, aż w końcu Claire ją założy i zmieni nazwisko na Radcliffe.

Claire Radcliffe, coś cudownego. 

Usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam w szlafroku, więc śmiało mogłam każdego wpuszczać.

- Proszę - powiedziałam szczęśliwa.

Drzwi się otworzyły a przede mną stał kamerzysta. Dość przystojny, bo nie powiem. Ale Dave'a nikt nie przebije.

- Witam - puścił mi oczko - Claire Lautner?

- Tak - uśmiechnęłam się lekko - niech zgadnę, Ty jesteś kamerzystą, tak?

- Otóż to - zaczął rozkładać swój bagaż w pokoju, podczas gdy ja nawet jeszcze nie miałam u swojego boku druhny.

- Możesz poczekać z tym chwilę? Aż się ubiorę i przyjdzie do mnie druhna? - uniosłam podejrzanie brew.

- Okej - sapnął, po czym wyszedł z pokoju.

Szczęśliwa z takiego obrotu spraw czekałam, aż w końcu przyjdzie druhna. Była nią młoda Taylor, która była w moim wieku. Poznałyśmy się zaledwie miesiąc temu, na przymus. Dave musiał mi znaleźć dziewczynę, która poniekąd będzie mnie reprezentowała. On sobie znalazł jakiegoś znajomego, kolegę czy kij tam kogo. 

Chwilę później kolejny raz usłyszałam pukanie. Teraz byłam pewna - albo Dave, albo Taylor.

- Proszę - westchnęłam, że muszę to powtarzać i to w tak krótkiej odległości czasowej - wejść.

- Hej - drzwi otworzyła Taylor, która szybko do mnie podeszła, z uśmiechem całując mnie w policzek i przytulając - jak się ma przyszła Pani Radcliffe?

- Świetnie - powiedziałam, odwzajemniając jej przytulenia.

- Kiedy zakładasz sukienkę? - spytała bardziej podekscytowana ode mnie - nie mogę się doczekać!

- Teraz? - ruszyłam zabawnie rękoma - kamerzysta czeka na korytarzu zniecierpliwiony, bo chce już nagrywać. 

- No to do roboty, dziewczyno! - klasnęła dłońmi i chwyciła sukienkę do rąk.

Szybko się przebrałam w najpiękniejszą, rozkloszowaną i  białą sukienkę na całym świecie. Zaprosiłyśmy kamerzystę do środka, a kiedy rozłożył już sprzęt, Taylor zaczęła zakładać mi biżuterię, żeby to "ładnie wyglądało" na filmie.

Kiedy skończyliśmy pierdołki mogliśmy zaprosić do pokoju Dave'a, który w swoim czarnym garniturze czekał na mnie kilka minut, bo pierwszy skończył przygotowywanie się. 

Na powitanie ucałowaliśmy się, a następnie po kilku pozach do zdjęć, które odrębnie robił kamerzysta byliśmy gotowi do ceremonii.

Wiedziałam, że na tym etapie zakończy się moje życie z Mendesem. Brakowało jeszcze, żebym wsadziła go sama do więzienia, a wtedy byłabym z siebie już do końca dumna. 



                                                                                               ***

- Czy Ty Claire Lautner bierzesz sobie za męża tego oto Dave'a Radcliffe? - zapytał ksiądz, patrząc na mnie pustym wzrokiem.

- Tak - odpowiedziałam bez namysłu.

Byłam tego pewna i nikt, ani nic tego nie zmieni.

- A czy Ty Dave'ie Radcliffe bierzesz za żonę tę oto Claire Lautner? - skierował tym razem pytanie do Dave'a.

Lekko uniosłam kąciki ust w jego kierunku, na co ich nie odwzajemnił. Miał tak pusty wyraz twarzy, że zaczynałam się obawiać, że zaraz odpowie "nie" i będzie po zabawie.

- Tak - odpowiedział po dłuższym zastanowieniu, na co szczerze odetchnęłam z ulgą - tak, biorę.

Założyliśmy sobie nawzajem obrączki, na co ksiądz nie krył uradowania, że do kasy wpadnie mu kilka stówek za odprawioną mszę. Gdybym miała chłopaka i jakikolwiek wpływ na to co miałby robić, zostałby księdzem.

Ewidentnie. 

Ciekawe jakby wyglądał Dave w postaci księdza.

- Możecie się pocałować - powiedział ksiądz, na co zrobiliśmy to, co rozkazał.

Nie kryliśmy się z czułością. Każdy z gości cicho zapiszczał, a niektórzy nawet bili brawo. Czułam, że zostanę zaakceptowana i nie mam o co się martwić. 

Po zakończeniu ceremonii zaprosiliśmy wszystkich do małego poczęstunku, który odbędzie się w ogródku u nas w domu. Nie chcieliśmy wynajmować restauracji, bo po prostu nie było po co. Najlepszym widokiem jest ogród, uzupełniony kolorowymi kwiatami z rozchmurzonym niebem. Nie ma nic piękniejszego od tego, serio. 

                                                                                            ***

Taylor razem z drużbą Dave'a zaczęła balować w najlepsze. Niektórzy z gości byli w kiepskim stanie, bo na widok alkoholu już zaczęło im się kręcić w głowie. Minęło dopiero kilka minut poczęstunku, a niektórzy są tak pijani wzrokowo, jak gdyby pili tu co najmniej dwa dni. 

Dave siedział cały czas przy stole razem ze swoimi najbliższymi. Nie było ich dużo, do tego nie chciał balować ze względu na matkę. Obwiniał się cały czas o to, że mógł jej nie opuszczać, albo, że nikt go nie zawiadomił o pogrzebie i nie miał jak przyjechać.

Najgorsze było to, że przejmował się tym akurat dziś. 

W dzień naszego ślubu.

To bolało.

Jednak kiedy kamerzysta przechodził po dwóch rozstawionych stołach i nagrywał Dave był rozchmurzony i wesoły. To się proszę państwa nagrywa gra na pokaz. 

Byliśmy tutaj jakieś kilka minut, a tyle się zdążyło zadziać. 

Brakowało mi w tym wszystkim rodziców, za którymi tęsknie każdego dnia. Zapominam, że zginęli przez Shawna Mendesa, którego kochałam całym sercem, a który mnie tak okropnie skrzywdził.

Co się stało, to się nieodstanie. 

Wybacz Shawn, miałeś swoją szansę.

Od dziś jestem Claire Radcliffe.

Nie żadna Claire Lautner, ani Claire Mendes.

Calmly Princess |S.M.  (1&2)Where stories live. Discover now