Rozdział 33 - czyli jednak

452 76 16
                                    

Kolejny dzień. 

Kolejny nudny, pieprzony i egoistyczny dzień.

Jedyne co mnie trzyma w tej całej pustce, to fakt, że dziś przyjdzie detektyw i oficjalnie zakończy dochodzenie. Dzwonił do nas i wyjaśnił, że nie mógł codziennie zdawać relacji, bo zbyt zajęty był tą sprawą. Wszystko już dokładnie wie i stwierdził, iż będziemy zszokowani tym co udało mu się DOKŁADNIEJ dowiedzieć.

Wychodzi na to, że wie więcej, niż po tym jak niewiadoma mi osoba kazała mu dowiedzieć się czegoś o moich rodzicach. Byłam cholernie ciekawa kto to był i przez to poniekąd nie mogłam  w nocy spać, ale tajemnica zawodowa to tajemnica zawodowa.

I tak wcześniej czy później wszystkiego się dowiem, nie ze mną te numery, Panie detektywie. 

- Gotowa? - spytał Dave, a przez to miałam deja vu - za dosłownie minutę w tym domu będzie detektyw i Twoje życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni.

- Gotowa, spokojnie - uśmiechnęłam się i szturchnęłam go w ramię - nie mogę się doczekać, serio.

Tak jak przewidywał. Minutę później do drzwi ktoś zadzwonił i Dave poszedł otworzyć. 

Przywitał się z mężczyzną i poprowadził go na siedzenie, na którym ja również siedziałam. Po powiedzeniu sobie dzień dobry wyciągnął teczkę i zasiadł wygodnie.

- Więc - wyciągnął jakieś dokumenty i kontynuował - jesteście Państwo gotowi na prawdę?

- Tak - wyprzedziłam Dave'a, który akurat otwierał usta - wybacz, skarbie. 

- Wybaczam, skarbie - egoistycznie, ale nazwał mnie skarbem. Urocze.

- No to tak... - mężczyzna wziął głęboki oddech i zaczął czytać z kartek papieru - mam zeznania świadków i kilka innych drobnostek, które w stu procentach mówią, że to Shawn Mendes zabił Pani rodziców.

- Nie - byłam w szoku. To nie mogła być prawda! NIE MOGŁA - kłamie Pan, to nie prawda!

- Niestety nie - odburknął - zaraz Państwu wszystko pokażę, ale nawet moje wcześniejsze dochodzenie to potwierdziło.

- Widzisz - Dave przytulił mnie mocno i nie pozwolił, żebym sobie zawracała głowę tym dupkiem, który był Mendesem - nie warto się nim przejmować, już jest na swoim miejscu. 

W tym czasie pobiegłam na górę. Miałam dość wszystkiego, chciałam po prostu umrzeć. Osoba, która tak wiele dla mnie znaczyła i była moją opoką wyrządziła mi więcej bólu niż ciąża.

Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam szlochać głośno w poduszkę, wyklinając przy tym Mendesa i jego cholerną fobię do zabijania. 

NAWET MOICH RODZICÓW.


Aaliyah's POV

Po dniu kłócenia się z tym dupkiem, który ukradł mojemu bratu dziewczynę nie wychodziłam z pokoju. Byłam obrażona sama na siebie i jednocześnie na niego. 

Jednak kiedy usłyszałam zatrzaskiwanie się drzwi i głośny płacz, wiedziałam, że nic dobrego się nie wydarzyło.

Wyszłam cicho z pokoju, kierując się do drzwi obok. Usłyszałam płacz Claire i jakieś głosy na dole. Mało myśląc nie wchodziłam do pokoju, tylko poszłam podsłuchać rozmowę dwóch mężczyzn. 

Wyjrzałam zza szczebelków schodów i ujrzałam Dave'a z jakimś mężczyzną. Nigdy wcześniej go nie widziałam, więc zastanawiało mnie trochę kim może być, ale po chwili wszystko już wiedziałam.

Dave powiedział coś po cichu do nieznajomego i pokierował go do drzwi. Zbiegłam szybkim krokiem po schodach i ukryłam się pod oknem, patrząc, oraz słysząc co mówią. Bałam się, że zaraz Dave wejdzie do domu i nie będę miała jak mu się wytłumaczyć, ale zawsze mogłam schować się za sofę i poczekać, aż sobie pójdzie do Claire. O ile w ogóle do niej pójdzie.

Wyjrzałam jednym okiem za okno i zobaczyłam, jak Dave daje pieniądze mężczyźnie. Przybliżyłam się do drzwi akurat w momencie, kiedy prawda wyszła na jaw.

- Masz tutaj swoją wypłatę i zniknij już z naszego życia - wtedy usłyszałam szelest koperty i cichy śmiech mężczyzny - nic tutaj nie widziałeś i wszystko było tak jak powiedziałeś jej, jasne?

- Tak, tak - powiedział chrypkowatym głosem - przyszedłem, zrobiłem to co miałem zrobić, oszukałem młodą, dostałem kasę i już mnie tu nie ma.

- Grzeczny kłamca - nie wierzyłam w to co usłyszałam. 

Miałam już biec do Claire i wszystko jej powiedzieć, ale nie kończyli rozmowy, więc wolałam zostać. 

- I pamiętaj, nikt nie wie, że nie masz dowodów na Mendesa - pstryknął palcami i złapał za klamkę.

Doznając szoku schowałam się za sofę. Nie chciałam biec po schodach, bo wiem, że zobaczyłby mnie. Jednak szybko się ogarnęłam i zostawiłam sofę, podchodząc do lodówki. Rozluźniłam się i wyciągnęłam mleko w kartonie, że niby piję. 

Drzwi chwilę później się otworzyły a ja jak gdyby nigdy nic spokojnie piłam mleko.

- Aaliyah? - spytał zszokowany. Zgaduję, że się wystraszył mojej obecności. I dobrze - co Ty tu robisz?

- Pije mleko? - spytałam z ironią i zażenowaniem - nie widzisz?

- Od jak dawna tu jesteś? - aha, tu Cię mam.

- A co? 

- Tak tylko pytam.

Jasne.

Nie odezwałam się już do niego, tylko pobiegłam szybko do Claire. Oczywiście nie wzbudzając podejrzeń szybkim, ale lekkim krokiem pokierowałam się do jej pokoju. 

Kiedy byłam już obok drzwi nie słyszałam szlochu. Nie słyszałam płaczu, śmiechu, niczego. Kompletna pustka. 

Trochę się przestraszyłam, ale kiedy parę razy zapukałam do drzwi i ją zawołałam, to otworzyła mi. 

- Tak? - widziałam jej zapłakane oczy. Całe czerwone, wypełnione bólem - w czym mogę pomóc?

- Mogę wejść? Musimy pogadać. 

Weszłam do środka i siadając na miejsce, na które chwilę później ją zaprosiłam zaczęłam mówić wszystko, co słyszałam. 

Oczywiście mi nie uwierzyła.

- Wyjdź - prychnęła z nerwami - nikt nie będzie mi wmawiał takich rzeczy! WYJDŹ!

Wyszłam tak samo szybko jak weszłam. Nie chciałam się z nią kłócić. Musiałam poczekać, aż się uspokoi i będzie w stanie ze mną porozmawiać. Liczyłam, że ta chwila nadejdzie jak najszybciej, ale w jej stanie, do tego, że jest w ciąży... musiałam sobie chyba trochę poczekać.

Jeżeli ona mi w to nie uwierzy, to chyba będę musiała tego detektywa zaciągnąć pod mur, bo on MUSI wyznać prawdę.

MUSI.

Calmly Princess |S.M.  (1&2)Where stories live. Discover now