Rozdział 49 - nienawidzisz go?

464 64 87
                                    

Claire's POV

Odjechali. Wstałam z ziemi i otrząsnęłam się. Zadzwoniłam do służącej Dave'a, żeby otworzyła mi drzwi i zadzwoniła do niego.

Zszokowana kobieta otworzyła mi furtkę, jednocześnie wybiegając do mnie.

- Co się stało, panienko!? - krzyknęła, kiedy ja wchodziłam na teren willi, a ona wychodziła z domu. Dzieliło nas więc duża odległość - o matko, Pani krwawi!

- Spokojnie, to nic - uspokoiłam ją, ale mimo to wyciągnęła telefon i zadzwoniła do Dave'a - muszę tylko znaleźć szybko lekarza...

                                                                                           ⚪⚪⚪⚪⚪⚪

Leżałam na łóżku, w oczekiwaniu na lekarza. Obok mnie siedział zdenerwowany Dave, który telepał się ze złości. Kilka razy prawie wybiegł z pokoju, żeby znaleźć Mendesa i go pobić, ale potem zobaczył w jakim jestem stanie i się cofnął. 

Oboje jesteśmy w strachu, że mogę poronić. Jednak nie dawałam po sobie poznać, że czułam, że tak się właśnie stało.

- Zabije go... Zajebie... - Dave powtarzał to do siebie cały czas - kiedy ten cholerny lekarz przyjedzie!?

- Dave, spokojnie - starałam się go uspokoić, ale bałam się, że od niego też oberwę, więc się zamykałam - na pewno wszystko jest ok.

- A Twoja warga? - wskazał palcem na kawałek ust, zalany zaschniętą krwią - nie wmówisz mi, że to jest ok.

- Bo nie jest - szepnęłam.

W tym momencie do drzwi zadzwonił dzwonek. Dave wstał na równe nogi i wybiegł z pokoju. Chwilę później wrócił ze starszym mężczyzną. Wyglądał na około pięćdziesiąt lat.

- Zostawiam Was samych - mruknął Dave - muszę załatwić parę spraw.

- Dave? - nawróciłam go, kiedy akurat wychodził - nie jedź do Shawna, ani się z nim nie kontaktuj, jasne?

- Nie - prychnął, mając mnie prosto mówiąc gdzieś.

Zostałam sama w pokoju z mężczyzną, który sprawdzi, czy moje podejrzenia są słuszne. 

Boje się, że stracę dziecko. 

Boje się...

                                                                                               ⚪⚪⚪⚪⚪

- Dziękuje, do widzenia - powiedział do mnie mężczyzna i wyszedł z pokoju.

Odwzajemniłam pożegnanie i ze szczęścia przykryłam twarz poduszką. Okazało się, że nie poroniłam i nawet nie było blisko ku temu. 

Mam tylko rozciętą wargę. Mam się zgłosić jak najszybciej na zszycie jej, a następnie cieszyć się miesiącami ciąży, które mi jeszcze pozostały.

Od momentu wyjścia Dave'a minęło jakieś pół godziny. Do tej pory lekarz zrobił mi szereg badań, aż w końcu sobie stąd poszedł z uśmiechem na twarzy. 

Poczekam sobie tylko, kiedy Dave wróci i będziemy mogli zacząć planowanie ślubu, oraz pokoju dla dziecka. 

Najpierw ślubu, bo do wiadomości, jakiej płci będzie dziecko pozostały jeszcze jakieś dwa miesiące. 

Nie czekałam długo, aż Dave wróci. Chwilę później był już u mnie w pokoju. 

- Hej - podszedł do mnie, przytulając jednocześnie - jak tam? Wszystko ok?

- Tak - ucałowałam go w policzek - za dwa miesiące będzie dokładnie wiadomo płeć dziecka, a do zszycia wargi mamy się zgłosić jak najszybciej.

- Pojedziemy dziś - powiedział stanowczo - im szybciej tym lepiej.

- A od jutra możemy zacząć planować ślub? - zapytałam niepewnie. Nie chciałam go denerwować - zależy mi na tym, żeby odbył się on przed porodem.

- Zmieścisz się w jakąś fajną sukienkę w siódmym miesiącu ciąży? - uniósł śmiesznie brew - nie no, żartuję. Od jutra zaczniemy planować, obiecuje.

- Super! - rzuciłam się z radością na jego szyję i mocno przytuliłam - a teraz co robimy?

- Jedziemy zszyć wargę - przewrócił oczami.


Nie chciałam o tym myśleć. Dla mnie liczyła się teraz ciąża, ślub i pokoik dla dziecka. Zaczęłam wymazywać Shawna ze swojego rozdziału życia. Miałam dość jego całej pierdolonej osoby... Nie wiem czy dobrze zrobiłam, że zgodziłam się z nim wtedy zostać. To miało się inaczej potoczyć.

Chociaż w sumie teraz mogę się na nim zemścić.

Nie jest mało seryjnych - płatnych morderców na tej ziemi. 

Nie twierdzę, że daliby radę zabić Mendesa, bo wątpię, że ktoś da radę.

A gdyby uderzyć w jego czuły punk? Kiedyś ja nim byłam, a teraz? Lubię Aaliyah, ale jeżeli dzięki niej Mendes ma cierpieć, to z miłą chęcią sprawię, że nie dożyje swoich urodzin.


                                                                                             ⚪⚪⚪⚪⚪⚪

Wróciliśmy ze zszywania wargi. Bolało, bo nie powiem, że nie. 

Przez ten czas przemyślałam mój pomysł, który powstał na spontanie. Myślę, że to byłoby dobrym pomysłem. Jednak nie mam pojęcia, jak powiedzieć o nim Dave'owi. Może i oboje mamy trochę zryte głowy i dążymy do jednego, ale jest to jednak propozycja śmierci.

Weszliśmy do domu, a ja od razu pokierowałam się do salonu, żeby tam w spokoju obgadać tę sprawę z Dave'm. 

- Dave! - krzyknęłam, kiedy omijając mnie kierował się na górę - możemy pogadać?

- Jasne - wrócił się i usiadł obok mnie - o co chodzi?

- Bo... - zaczęłam niepewnie - nienawidzisz Mendesa, prawda?

- Tak - natychmiast spoważniał - wiesz o tym bardzo dobrze. Ale mniejsza. O co dokładnie chodzi?

- Bo wiesz, mam pomysł.

- Słucham? - rozsiadł się wygodnie na kanapie.

- Aaliyah jest jego ukochaną siostrzyczką - zaczęłam wodzić wzrokiem po jego twarzy, która nie wyrażała żadnych emocji - a na tym świecie jest niemało seryjnych morderców, którzy mogą kogoś zabić z palcem w nosie.

- Wiem co masz na myśli - od razu na twarz powrócił mu szczery i chamski uśmieszek - załatwię to. Przed naszym ślubem Aaliyah będzie wąchać piach, a Mendes będzie z depresją siedzieć w więzieniu.

- O to mi chodziło - puściłam mu oczko - dobrze, że rozumiemy się praktycznie bez słów.

- Okej - ucałował mnie w policzek, wstał i odszedł - widzimy się później. Od jutra zaczynamy przygotowanie do najważniejszego dnia w całym naszym życiu, a do tej pory ja sobie załatwię poboczne sprawy. Nie martw się o nic.

Wstałam z kanapy, a Dave pokierował się do naszego pokoju.

Podeszłam do lodówki i chwyciłam mleko. Było schłodzone i świeże, więc idealnie pasowało do mojej obecnej sytuacji ciążowej. 

Westchnęłam cicho i po napiciu się, odłożyłam butelkę na swoje miejsce.

Byłam dumna ze swojego planu.

Calmly Princess |S.M.  (1&2)Where stories live. Discover now