Rozdział 24 - zapomniałem...

551 77 58
                                    

Claire's POV

Obudził mnie zapach śniadania, którego już dawno nie zasmakowałam. Zazwyczaj jadłam coś po południu i tak byłam do następnego dnia. Nie powiem, bo to dobry sposób na odchudzenie się, ale bez przesady. Wstałam i zarzucając na siebie szlafrok, który był na komodzie obok łóżka ze słodkim dopiskiem "to dla Ciebie, moja Ty princess:)". Kiedy założyłam go i dałam pierwszy krok poczułam przeszywający mnie ból. Po pierwszym razie, który nie był z Shawnem raczej dziwne, żeby tego bólu nie było. Fakt, że straciłam dziewictwo z pierwszym lepszym chłopakiem wcale nie sprawiała mi wyrzutów sumienia, w sumie to mało mnie to interesowało, bo on był naprawdę cholernie dobry w tych sprawach. Do tego był mega przystojny, co sprawiało, że moja chęć na niego jeszcze bardziej wzrastała. 

Zeszłam powoli po schodach na dół i opierając się o ścianę złapałam się za brzuch. 

- Wszystko ok? - spytał Dave podbiegając do mnie i łapiąc, kiedy niemalże upadałam - nie mów, że to po tej naszej zajebistej nocy.

- O ile nie wiedziałeś durniu, to był mój pierwszy raz - syknęłam zwijając się w kłębek, który owinięty był jego rękami.

- Domyśliłem się - westchnął teatralnie - mimo to byłaś zajebista.

- Nie gadaj tyle i przynieś mi coś na ten ból bo zbyt szybko znów tego nie zrobimy - zagroziłam mu, na co podniósł mnie na rękach i chwilę później posadził na krześle - dobra, podoba mi się to.

- Poczekaj tutaj, a ja biegnę po leki - był taki opiekuńczy, że aż robiło mi się niedobrze. 



Dosłownie pół minuty później stał obok mnie z trzema opakowaniami tabletek i dwoma syropami. Nie wiedziałam po co mam tyle łykać, skoro to tylko seks, ale nie pytałam. Grzecznie wypiłam i połknęłam leki, by następnie w spokoju zjeść śniadanie, które przygotował mi sam mistrz kuchni i prezes korporacji. 

- Lepiej Ci już? - spytał po zjedzonym śniadaniu, którego tak bardzo mi brakowało - nie mogę patrzeć jak cierpisz.

- Po pierwsze, to łyknęłam te prochy dopiero kilka minut temu, więc ot tak nie zaczną działać - spojrzałam na niego połykając szybko kęsy nieznanego mi dotąd dania - a po drugie, to nie "nie mogę patrzeć jak cierpisz" tylko wiesz, że jeżeli ból mi nie przejdzie, to nie zaliczysz mnie drugi raz.

- Jesteś taka śliczna i do tego mądra - szepnął pod nosem tak, żebym to usłyszała.

- Słucham? - uniosłam jedną brew. Zdenerwowałam się i nie będę ukrywać, że liczyłam na taką odpowiedź z jego strony. W końcu nie zna mnie nie wiadomo jak długo, żeby przespać się ze mną z miłości.

- Żartuje, jejku - zrobił teatralną minę - jesteś strasznie spięta.

- Trudno - parsknęłam - będziesz musiał do tego przywyknąć, lub nie.

- Chyba nie będę musiał - wstał z krzesła i zwinnym ruchem podsunął się do mnie. Zaczął całować mnie po szyi, aż w końcu natrafił na usta - możemy to zmienić, razem.

- Dave - wymsknęłam jakimś cudem, kiedy jego język plątał się w moich ustach - nie dziś, nie teraz...

-  Claire, proszę - uśmiechnął się szyderczo, na co odepchnęłam go. Nie byłam w humorze i stanie do ponownego zdziwkowania się. Tak, przyznaje się do tego - ej, nie tak ostro.

- Nie jestem w stanie - powtórzyłam słowa, które wcześniej plątały się po mojej głowie - przed chwilą brałam leki a teraz mam się z Tobą bzykać? Zabezpieczałeś się w ogóle?

- O kur... - złapał się za głowę i nie ukrywał przerażenia razem z zakłopotaniem - cholera...

- Dave? - spytałam patrząc na niego niczym byk na czerwoną płachtę - zabezpieczałeś się!?

- Zapomniałem... - schował twarz w dłoniach, przez co nie wiedziałam czy nadal gra, czy jednak serio zapomniał o tej najgłupszej rzeczy, która może nas pogrążyć - Claire naprawdę przepraszam, ja...

- DAVE, CHOLERA JASNA! - krzyknęłam i mimo bólu pobiegłam do pokoju, od którego wszystko się zaczęło. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko.

- Claire, otwórz, proszę - pukał w drzwi niemalże błagając. Słyszałam i czułam na własnej skórze jak załamuje mu się głos - nie wiem, może nic z tego nie będzie, w końcu to był tylko raz... 

- TYLKO RAZ!? - Krzyknęłam, aż zabolało mnie gardło i zachłysnęłam się łzami - Dave, idioto! Jeżeli będę miała dziecko, to nie dam Ci żyć, jasne!?

- Ja nie twierdzę, że nie będę chciał wraz z Tobą tego dziecka wychowywać - szepnął. Wstałam i otworzyłam drzwi. Sama nie wiem czemu - w ciągu kilku miesięcy, a nawet tygodni się przekonamy.

- Ja nie chce tego dziecka... - tym razem to mi załamał się głos.

- Nawet nie wiadomo czy ono będzie istnieć - objął moją twarz dłońmi, przez co czułam jego ciepło - na razie nie musimy się martwić.

- Pozwól mi zostać samej - odwróciłam twarz w drugą stronę, a Dave na ten znak wyszedł z pokoju zamykając po sobie drzwi. 

Zostałam sama w czterech ścianach. Po raz kolejny rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nie miałam pojęcia czy zaraz Dave tutaj nie przyjdzie i nie powie mi, że to kiepski żart i mam się nie martwić. Jednak gdyby tak było, to powiedziałby mi to od razu, a nie brnął dalej w te kłamstwa, lub prawdę. Sama świadomość tego, że mogę w wieku siedemnastu lat zajść w ciąże sprawiała, że chciałam się powiesić na najbliższej gałęzi. Mogłam zajść w ciążę tylko z nic nie znaczącym dla mnie człowiekiem - Shawnem Peterem Raulem Mendesem. Swoją drogą, kiedy on się o tym dowie może zabić przecież mojego "partnera"... Nie wiem co ma w głowie, chociaż wiele razy mi to pokazywał. Może mieć bzika na moim punkcie, a może mnie nienawidzić. Naprawdę nie mam pojęcia i chyba nie chcę wiedzieć. Tym bardziej po tym, że chyba spotkał się już z Aaliyah, która powiedziała mu na sto procent, że mam zamiar się wyprowadzić od niej na zawsze. 

PO CO BYŁO TO WSZYSTKO?



⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪

Za bardzo was rozpieszczam... 3 dni z rzędu rozdział? Śmieszne😅 wiec skoro tak to następny będzie w środę (^~^)

Calmly Princess |S.M.  (1&2)Where stories live. Discover now