Epilog - nowe życie

439 67 15
                                    

Shawn's POV

Spojrzałem na siebie w lustrze, które było dość spore, jak na pokój, w którym przypadło mi mieszkać. Poprawiłem bluzę, która nadal pachniała Aaliyah, mimo tych tygodni, których jej ze mną nie ma. 

Spakowałem swoje ubrania, a następnie z torbą poszedłem do recepcji, aby oddać klucze.

Pożegnałem recepcjonistkę, która obdarzyła mnie szczerym uśmiechem.

Wyszedłem z hotelu, żeby w tym samym momencie pokierować się do samochodu, który czekał na ten moment od wielu tygodni.

Rzuciłem torbę na tylne siedzenia, jednocześnie wsiadając na przednie miejsce za kierownicą i odjeżdżając. 

                                                                                            ***

Zatrzymałem się przy willi Claire. Widziałem płot, który z dnia na dzień był coraz bardziej ubezpieczony, na wypadek przybycia Shawna Mendesa.

Jednak Mendes był przygotowany na wszystko, co miała mu do zaproponowania rodzina Radcliffe.

Spokojnie odstawiłem samochód na wyjeździe, żeby przebiec bokiem, do tylnej części płota, który nie był tak bardzo zabezpieczony jak przedni. 

Spokojnie przeszedłem przez niego, a później wywarzając cicho tylne, normalne i niezabezpieczone drzwi wszedłem do środka.

Pokierowałem się po schodach na piętro. 

Otworzyłem drzwi, które były oznaczone różowym znaczkiem "N" na znak, że tutaj jest pokój dziecka. Nie wiem, dlaczego N. Pewnie to skrót od imienia dziecka. Jest tu tyle potajemnych drzwi i wejść, że dziwię się, że nie mają tak oznaczonych wszystkich drzwi. 

Pokoik był oświecony jedną, malutką lampką, która sprawiała, że twarz małej "N" była jasna. Mogłem zobaczyć każdy skrawek jej malutkiej buźki.

Obok łóżeczka siedziała śpiąca opiekunka. Była ubrana jak sprzątaczka, więc zgaduję, że była i nią, i służącą do dziecka. 

Podszedłem do niej i bez wahania wbiłem jej nóż w brzuch. Nie mogłem ryzykować, że się obudzi i zacznie krzyczeć. Wtedy byłbym pogrążony. 

Jęknęła kilka razy, aż wyzionęła ducha. 

Zamknąłem drzwi od środka na wszelki wypadek i zacząłem pakować ubrania, oraz najpotrzebniejsze rzeczy małej do torby, która leżała obok łóżeczka.

Zgaduję, że Claire dopiero zaczęła ją do końca rozpakowywać, ale nie zdążyła.

Ja jej w tym pomogę, ale w drugą stronę.

Wziąłem małą "N" na ręce, a następnie wyszedłem z pokoju. W drugiej ręce miałem torbę, która była trzy razy cięższa od samego dziecka. Rozejrzałem się, czy aby na pewno nikogo nie ma na korytarzu.

Nikogo nie było.

Wybiegłem z domu, uspokajając przy okazji dziewczynkę, żeby nie płakała.

Wiedziałem, że jest dziewczynką, bo miała na sobie różowe ubranka.

Zauważyłem, że przy głównych drzwiach wejściowych leży fotelik do samochodu. Przerzuciłem dziecko na drugą rękę, na tej samej, na której trzymałem torbę. Było mi cholernie ciężko, a do tego w każdej chwili ktoś mógł mnie przyłapać, ale mało myśląc podbiegłem pod fotelik i zabrałem go. Musiałem brać wszystko co najważniejsze i  bez czego dziecko nie będzie miało jak przeżyć.

Wpakowałem torbę, fotelik, a następnie dziecko do samochodu i odjechałem. 

Miałem drobne problemy, jak przejść przez płot, ale poradziłem sobie.

Odjechałem stamtąd najprędzej jak potrafiłem.

                                                                                                  ***

Zajechałem pod małe lotnisko, na którym czekał na mnie już samolot. Był to mały samolocik, który miał mnie przewieźć do nowego życia. Musiałem cały czas uspokajać małą, a do tego nadać jej imię. Kiedy zauważył mnie pilot, machnął do mnie szybko ręką, żebym wsiadał. Pozostawiłem samochód na niemalże środku lotniska i szybko wbiegłem do środka. Zostawiłem małą zapiętą w foteliku na siedzeniu, a obok położyłem bagaże.

Poszedłem do pilota, z którym bardzo dobrze się znałem.

Dziękowałem mu z całego serca, że pozwolił mi zacząć nowe życie. 

Nowe życie dziewczynki, którą wychowam.

- Więc gdzie lecimy? - spytał, kołując na lotnisku przed odlotem.

- Włochy - parsknąłem - lecimy do Włoch. Teraz.

- Spoko - uśmiechnął się szarmancko - a jak nadasz na imię temu swojemu dzieciakowi?

- Mia - powiedziałem - jest dziewczynką, do tego teraz moją, więc Mia.

- Ok - założył słuchawki, a następnie dał mi znak, żebym wrócił do małej.

Wyszedłem z kokpitu i usiadłem obok Mia'i, przekładając bagaże na siedzenia obok.

Ucałowałem ją w główkę i zdałem sobie sprawę, że właśnie zacząłem nowy rozdział w życiu, zamykając stary.

- Więc witaj, Mia - szepnąłem do niej, kiedy akurat zaczynała usypiać - jestem Shawn. Twój nowy tata. Lecimy do Włoch, ok? Tam będziemy mieszkać i zbudujemy normalną rodzinkę, I promise.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Na tym właśnie kończymy Calmly Princess! Niedługo dodam nowy rozdział, w którym będę wszystko wyjaśniać, żeby zbędnie tutaj się nie rozpisywać.

Calmly Princess |S.M.  (1&2)Where stories live. Discover now