9.

1.6K 88 6
                                    

Lilly leżała już w skrzydle szpitalnym kilka tygodni. Podczas których reszta szkoły zaczęła tworzyć mnóstwo rozmaitych plotek na temat zniknięcia blondynki. Wokół skrzydła szpitalnego kręciło się mnóstwo osób, które były ciekawe w jakim stanie jest obecnie Lilly, że pani Diggs  wyciągnęła swój parawan i ustawiła wokół jej łóżka, aby dać jej chodź troszkę prywatności. Wraz z przyjaciółmi odwiedzałam ją co wieczór. Siedziałam właśnie wraz z Vi i Abraxasem w pokoju wspólnym, gdy nagle Violet wstała i uderzyła się dłonią w czoło.

- Wszystko zrozumiałam! - zabrała swoją torbę i odwróciła się do mnie. - Idę do biblioteki, wrócę niedługo...

- Co zrozumiałaś? - powiedziałam, ale dziewczyna już była na zewnątrz. 

- Ale musiała iść do biblioteki? - mruknął blondyn, kręcąc głową.

-  Ona zawszę to robi. - przewróciłam oczami. - Zbliża się jedenasta...Mecz.

Wraz z Abraxasem ubraliśmy się ciepło i wkrótce dołączyliśmy do wielkiego tłumu zmierzającego łąkami w stronę stadionu. Kiedy drużyny wkroczyły na boisko wśród ogłuszających krzyków, Olly Cooper kapitan drużyny Gryffindoru, zrobił krótką rozgrzewkę, oblatując bramki i wtedy pani Bell uwolniła piłki. Ślizgoni, ubrani na zielono, stali w małym kręgu, po raz ostatni omawiając taktykę. Już wszyscy zawodnicy wsiadali na miotły, gdy na boisko wbiegł profesor Dumbledore z ogromnym megafonem. Poczułam, że moje serce stanęło.

- Mecz został odwołany! - zawołał profesor przez megafon. 

Na widowni rozległy się krzyki i gwizdy a Olly Cooper wylądował na trawie i biegł ku profesorowi.

- Ale...panie profesorze! - krzyknął - Musimy zagrać...Puchar...Gryffindor...

Dumbledore nie zwrócił na niego uwagi i wołał dalej przez megafon. - Wszyscy mają wrócić do swoich pokojów wspólnych, gdzie opiekunowie waszych domów podadzą wam więcej informacji. Proszę zrobić to jak najszybciej!

Potem opuścił megafon a uczniowie zaczęli w ekspresowym tempie schodzić z trybun. 

- Rose...myślę, że będzie lepiej, jak pójdziesz ze mną.

Zastanawiając się, o co tym razem chodzi i czego profesor mógłby się ode mnie dowiedzieć. Zobaczyłam, że Abraxas przeciska się przez rozżalony tłum i biegnie w naszym kierunku. Ruszyli w stronę zamku i ku mojemu zdziwieniu Dumbledore nie miał nic przeciwko, by blondyn szedł z nimi. 

- Tak, Abraxasie, chodź z nami.

Niektórzy z otaczających nas uczniów nie kryli, co sądzi o odwołaniu meczu, inni wyglądali zaś na wystraszonych, ale tylko jeden przykuł moją uwagę. Tom Riddle, idący sam ze swoim dziennikiem z niewzruszoną miną, jakby zdarzenia z tego miesiąca w ogóle nie miały miejsca. Profesor zaprowadził nas do zamku, a tam marmurowymi schodami na pierwsze piętro. Tym razem nie zabrał naszej dwójki do żadnego z gabinetów profesorskich.

- Uprzedzam, że to może być dla was szok. - powiedział łagodnie, patrząc na nas spod okularów, kiedy zbliżyliśmy się do skrzydła szpitalnego. - Doszło do kolejnej napaści...do podwójnego ataku.

Moje wnętrzności wykonały podwójne salto, gdy profesor otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Pani Diggs pochylała sie nad wysoką dziewczynką z piątej klasy, znałam ją. Była to krukonka, która zapytała ją kiedyś o drogę do pokoju wspólnego Ślizgonów. A na sąsiednim łóżku...

- Vi! - krzyknął Abraxas i podbiegł do nieruszającej się dziewczyny.

Czarnowłosa leżała bez ruchu a jej czarne oczy były otwarte i szkliste.

- Znaleziono je w pobliżu biblioteki. - powiedział profesor. - Znaleźliśmy to obok niej... - podał nam małe lusterko, które dziewczyna zawsze nosiła ze sobą. - Zaprowadzę was do waszej wieży.

(***)

- Od dzisiaj wszyscy uczniowie wracają do pokojów wspólnych przed szóstą wieczorem. Po tej godzinie nikomu nie wolno opuszczać domów. Na każdą lekcje będzie was zaprowadzał nauczyciel. Odwołuje się, wszystkie treningi i mecze quidditcha. Nie będzie też zajęć wieczornych oraz dodatkowych.

Ściśnięci w pokoju wspólnym Ślizgoni wysłuchali słowa profesora Slughorna w głębokiej ciszy. Zwinął pergamin, z którego odczytywał zarządzenia dyrektora i dodał trochę zduszonym głosem.

- Wszystko wskazuję na to, że zamknął szkołę, jeśli nie złapiemy tego, kto odpowiada za te ataki. Jeśli ktokolwiek z was wie cokolwiek na ten temat, to proszę aby mnie jak najszybciej o tym poinformował. 

Profesor wyszedł, a w pokoju wspólnym rozpoczęła się dyskusja kto mógłby stać za atakami. Tylko Riddle siedzący za Theo Nottem nie rwał się do wypowiedzenia swojej opinii, jedynie pisał coś w swoim dzienniku. Był blady i lekko nieprzytomny. 

- Gryfoni są w szoku - szepnęła Nina Young - Lilly...jest prefektem. Do tej pory uważali, że potwór na pewno nie ośmieli się zaatakować prefekta.  

Nie słuchałam więcej rozmów moich współdomowników, ponieważ przed oczami znów miałam widok Vi i Lilly leżących na szpitalnych łóżkach i byłam pewna, że jeśli winien nie zostanie złapany, czeka go śmierć z mojej ręki.


Enemies || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz