13.

1.2K 85 5
                                    

To był najgorszy dzień w moim życiu. Siedziałam wraz z Abraxasem w moim dormitorium jedząc słodycze, które zawsze pomagały mi w złych chwilach. Chłopak nie odezwał się słowem odkąd powiedziałam mu co zobaczyłam w łazience. Zerknęłam na niego, był pogrążony w swoich myślach, które pewnie tak jak i moje dotyczyły  Riddle'a o którym nie wiedziałam co myśleć. 

- Myślę, że Vi się czegoś dowiedziała... - zaczął słabo. - to dlatego została zaatakowana. I to nie były żadne głupoty o Zabinim czy Rosierze, ale coś naprawdę znaczącego. Wykryła coś co wiąże się z Komnatą Tajemnic. Zauważyłaś, że jako jedyna jest czystej krwi? - wstał i spojrzał na mnie. - myślę, że to ma związek z Riddle'em. Co on robił w tej łazience i po co mu te horkruksy?

- Myślę, że to najwyższa pora aby powiedzieć o naszych odkryciach nauczycielom. Muszą zareagować, w końcu ktoś umarł!

- A do kogo chcesz z tym iść ? - zapytał sceptycznie. - Do Dippet'a, który jest wręcz zaślepiony Riddle'em? A może do Dropsiarza, który nie robi nic innego prócz wmawiania wszystkim, że będzie dobrze?

- Uspokój się...

- Uspokój? - warknął a jego twarz poczerwieniała. - Mam dość bycia spokojnym! Moja przyjaciółka tam leży!

- Nie bądź samolubny, Abraxasie. - moje oczy rzucały pioruny. - Nie zapominaj tego, że oprócz Vi leży też tam Lilly i kilka innych uczniów, których rodziny przeżywają ten sam koszmar. 

Wyszłam z dormitorium z postanowieniem, że dzisiaj dowiem się co Riddle planuje. Nawet jeśli skończę jako kolejna ofiara.

(***)

Nie byłam w stanie wymyślić nic innego, aby zdemaskować Riddle'a, więc szłam za nim ciemnym korytarzem, starając się, aby mnie nie zauważył. Poczułam dłoń na swoim ramieniu i podskoczyłam, odwróciłam się,aby zobaczyć Abraxasa, który stał z dość niezadowoloną miną.

- Co ty wyprawiasz? 

- Cicho, bo usłyszy. - mruknęłam i pociągnęłam go za rękę. - Śledzę go, chcę zobaczyć co robi w łazience dziewczyn.

- Może tworzy nowego horkruksa? - spojrzał na mnie wymownie, a ja przewróciłam tylko oczami.

- Myślę, że to coś większego, groźniejszego. Musimy to sprawdzić.

Podbiegliśmy do umywalki, kiedy chłopak wskoczył już do rury. Przyjrzałam się otworowi, który wyglądał tak samo jak ostatnio. 

- Nie zejdę tam. - powiedział blondyn, a ja tylko przewróciłam oczami i popchnęłam go. 

- Nie musisz dziękować. - mruknęłam i skoczyłam.

Poczułam się tak, jakbym zjeżdżała śliską, krętą i ciemną kolejką w parku wodnym. Raz po raz migały po bokach wyloty innych rur, ale nie tak szerokich jak ta, którą spadałam. Była zdecydowanie głębiej niż lochy pod zamkiem. A potem kiedy zaczęłam się już niepokoić, co będzie, jeżeli w końcu wypadnie, rura zmieniła kierunek na prawie poziomy i wyleciałam z niej z mokrym plaśnięciem na dno ciemnego tunelu, dość wysokiego i całego okrytego szlamem. Wstałam słysząc jęknięcie z mojej prawej strony. 

- Zrobiłaś to specjalnie, Wood! - warknął blondyn, próbując pozbyć się szlamu ze swoich włosów i ubrań. - Ochyda!

Zaśmiałam się, na co ten tylko się skrzywił. - Lumos! - mruknęłam do swojej różdżki, a ta natychmiast zapłonęła bladym światłem. 

- Musimy być chyba kilka mil pod szkołą. - powiedział Abraxas, a jego głos odbił się głuchym echem po tunelu.

- Być może pod jeziorem. - ruszyliśmy przed siebie, chlupocąc po mokrej podłodze.

Ale w tunelu było cicho jak w grobie, a pierwszym odgłosem, jaki usłyszeli było donośne chrupnięcie. Abraxas opuścił różdżkę, żeby przyjrzeć się dokładnie posadce i zobaczyliśmy, że jest usłana kośćmi małych zwierząt. Starając się nie myśleć o tym, co czeka na końcu tunelu.

- Rose, coś tam jest. - rozległ się ochrypły głos blondyna, a potem poczułam jego rękę na ramieniu. 

Zamarliśmy, wpatrując się w ciemność. Dostrzegłam zarys czegoś wielkiego i poskręcanego, co leżało przed nami w tunelu, ale na szczęście nie poruszało się.

- Może śpi. - szepnęłam, odwracając się do bladego przyjaciela. 

Powoli z wyciągniętą różdżką ruszyłam na przód. Światło różdżki ześlizgnęło się po olbrzymiej, jadowicie zielonej skórze węża spoczywającej na podłodze tunelu. Potwór, który ją zrzucił, musiał mieć przynajmniej dwadzieścia stóp.

- Tylko nie to. - szepnął Abraxas, a ja odwróciłam się w jego stronę.

- O co chodzi?

- Musimy wracać, Rose. Natychmist. - chłopak zbladł jeszcze bardziej. - To coś nas zabije. Skończymy jak Myrtle. 

- O czym ty mówisz? 

- To bazyliszek! - podszedł do mnie i potrząsnął mną mocno. - Riddle zapanował nad bazyliszkiem!




Enemies || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz