- Naprawdę? - zapytałam niepewnie, a moje serce przyśpieszyło bicie.
- A dlaczego miałbym kłamać? - uśmiechnął się - nie martwię się o nikogo tak jak o ciebie - odgarnął kosmyk moich włosów i włożył go za ucho - w sumie o nikogo się nie martwię, tylko o ciebie.
Zaśmiałam się a chłopak dołączył do mnie - mam to traktować jako wyznanie miłosne?
- Traktuj to jak tylko chcesz - wzruszył ramionami, ale na jego ustach wciąż igrał mały uśmiech.
Zapatrzyłam się w oczy chłopaka, które nie przypominały już dwóch sopli lodu, nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam zapach jego perfum - zapach przy którym nie umiałam trzeźwo myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry a gdy w końcu jego usta znalazły się na moich poczułam ulgę. Na początku całowaliśmy się delikatnie - lekko muskając się ustami.Jego ręce znalazły się na mojej tali, przyciągając mnie do siebie. Moje ręce owinęły się na jego karku, a palce wplotły się w jego ciemne włosy. Z czasem nasze warg zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Tom odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi i nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychając.
- Przepraszam - powiedziałam, nawet nie patrząc na chłopaka i odchodząc.
Bałam się jak teraz spojrzę Tomowi w oczy, czułam się tak dziwnie. Weszłam do pokoju wspólnego nie zwracając uwagi na nikogo od razu kierując się do dormitorium. Chciałam się położyć i przespać resztę dnia a może i życia.
(***)
Will nie odzywał się do mnie od dwóch dni. Dzisiejsze lekcje miały być moimi ostatnimi w szóstej klasie. A może i ostatnimi, jeśli nie dowiem się co za zaklęcie zostało na mnie rzucone. Znów zostałam sama, czułam się jakby bazyliszek znów grasował po szkole i atakował uczniów a Lilly i Violet leżały w Skrzydle Szpitalnym. Violet leży w królestwie pielęgniarki, ale Lilly od miesiąca nie ma z nami. Abraxas zmienił się w gorszą wersję dawnego siebie a Gabe? Nawet nie wiem kiedy ostatnio z nim rozmawiałam i to wszystko przez chęć Toma, aby wymordować szlamy, którą myślałam, że byłam. Siedziałam w pustej ławce na Transmutacji i próbowałam słuchać o komplikacjach przemiany w iguanę, ale szło mi to niezbyt dobrze a Masters jak zwykle to zauważyła.
- Kogoś chyba nudzi lekcja? - stanęła nad moją ławką i mierzyła mnie pogardliwym spojrzeniem.
Czy ja już wspominałam, że biegun południowy to zbyt przyjemnie miejsce dla niej? - zastanawiałam się w myślach - lepszy byłby Azkaban i towarzystwo Dementorów...chociaż znając ją to ona mogłaby zabrać im całą radość życia.
- Przepraszam - powiedziałam cicho, ale profesor nadal stała nade mną.
- Zostań po lekcji, Boyer - rzuciła, na co uniosłam głowę.
Klasa ucichła a ja wpatrywałam się z nienawiścią w nauczycielkę.
- Wracajmy do lekcji - kobieta stanęła na swoim stałym miejscu tuż przy pierwszych ławkach a ja marzyłam, aby przygniotła ją tablica.
(***)
Lekcja się z kończyła a uczniowie wyszli, zostałam sama z najbardziej znienawidzoną przeze mnie profesor.
- Mogę wiedzieć dlaczego mając korepetycje ty wciąż tak bardzo się nie starasz? - spojrzała na mnie z wyraźną kpiną.
- To dla mnie ciężki okres... - kobieta spojrzała na mnie i uniosła brew, nie dając mi dokończyć.
- Ciężki okres? - prychnęła - póki jesteś w Hogwarcie twoim jedynym obowiązkiem jest uczenie się a nie uganianie się za chłopakami, co jak widzę robisz.
- Nic pani o mnie nie wie.
- Wiem aż za dużo, Boyer - mruknęła, opierając się o swoje biurko - dyrektor poinformował nas o twojej historii i jeśli myślisz, że zacznę ci współczuć to jesteś w błędzie. To szkoła a nie pomoc społeczna.
W moich oczach pojawiły się łzy a kobieta uśmiechnęła się zwycięsko - Jeśli nie poprawisz ocen z Transmutacji - powiedziała chłodno - pożegnaj się z wakacjami u swojej siostry. Spędzisz je w sierocińcu, jak zwykle. Już ja o to zadbam.
CZYTASZ
Enemies || Tom Riddle
FanfictionWiele lat temu znałam chłopca, który dokonał złych wyborów ...