Część 2 Rozdział 1

462 23 16
                                    

-Ał..-Złapałam się za tył głowy podnosząc się z poduszki. Usiadłam na nim. Miałam na sobie jakąś dziwną białą koszulę i jakieś kable przyłączone do ciała. Chciałam wstać, lecz byłam na to za słaba i poleciałam do tyłu. W tym momencie w drzwiach stanęła  jakaś stara baba. Dopiero gdy do sali wszedł lekarz uświadomiłam sobie gdzie ja do kurwy nędzy jestem.
-Połóż się złotko.-Złapał mnie za ramiona i próbował położyć. Wkurzyłam się i go odepchnęłam. Trochę się skrzywił, ale zaraz podszedł bliżej i zaczęła się seria pytań;
-Mileno...
-Co kurwa!? Skąd znasz moje imię!?-Nasz ,, wywiad" przerwała wchodząca... policja!?
-Dzień dobry, komenda miejska policji w Krakowie.- Zamurowało mnie. Przecież ja mieszkam we Wrocławiu. Aż tak daleko jestem od domu?
-Czy pani Milena Wróblewska?-Kontynuowała niska babka w blond włosach. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam zszokowana. Siedziałam tak w bezruchu gapiąc się w mundur drugiego policjanta.
-Proszę wyjść, Milena jest jeszcze słaba i...-Zaczął lekarz.
-Nie, nie. Proszę kontynuować.-Odezwałam się. Pomyślałam, że może dowiem się czegoś od tych policjantów.
-Dobrze, a więc jak znalazłaś się w tym aucie?
-Ja...-Miałam powiedzieć prawdę? Przecież by mi nie uwierzyli. Co? Usiadłam w auto, bo pokłóciłam się z moimi ,,porywaczami"? Bez sensu.
-...nie pamiętam.
-Czy Ci mężczyźni, którzy byli z Tobą w aucie to Ci porywacze?
-Nie!!...To znaczy tak...
-To tak czy nie?-Zmieszałam się. Nie chciałam aby Kuba, Remek i Michał mieli problemy. Lepiej oskarżyć tych typów.
-To tak, czy nie?
-Tak!-Policja wygląda na nieufną. W sumie to ja też bym sobie nie ufała. Popatrzyli na siebie i coś notowali w zeszycie. Zorientowałam się, że lekarz i pielęgniarki wyszli. Po chwili ciszy odezwała się blondynka.
-Dobrze, na dziś to tyle. Przypomnij sobie wszystko i jutro przyjdziemy tu jeszcze raz tym razem z twoimi rodzicami.
-Co!!?-Popatrzyłam na nich jak na debili. W sumie oni na mnie też xD.
-Państwo Wróblewscy są już w drodze. Nie cieszysz się?-Zapytał wstając z krzesła.
-Taa...Bardzo...-Powiedziałam pod nosem. Oczywiście z sarkazmem. -Popatrzyłam w podłogę i usłyszałam tylko dźwięk zamykanych. Do sali ponownie wszedł lekarz.
-Panie...-Spojrzałam na jego plakietkę.-...Wojtku?
-Tak?
-Ile tutaj siedze?
-Zaledwie 9 godzin, czyli całą noc.
-A co się właściwie stało?
-Gdy ratownicy cię znaleźli leżałaś oparta o ścianę bagażnika nieprzytomna. Z przodu autem kierowała dwójka mężczyzn pod wpływem marihuany i alkoholu. Rozbliście się na drzewie przy mostku na obrzeżach Krakowa.
-Aa..-Mówił to z takim spokojem jakby nic się nie stało.-A...Co mi jest?
-Masz rozciętą głowę i lekko naruszony nerw wzrokowy. Możesz mieć problemy ze wzrokiem i zawroty głowy, a tak to jest w porządku.
-Aa...Długo tu będę leżeć?
-Dzisiaj wieczorem powinni dotrzeć Twoi rodzice, a po jutrze już będziesz wolna.
-Aa...Rozumiem.-Czyli trzeba szybko coś wymyślić...

--------------------------
455 słów💚

Wielki powrót😌

Nowa część😏

Dalsze losy💋

Żyć nie umierać 🔊

Edit!
Ale miałam zawała przed chwilą 😨
Nie zapisała mi się ta część tylko pierwsze dwa zdania!🔌
Ale poradziłam sobie i już to ładnie przeczytaliście😌 Znikam już, bo znów coś nawywijam 💄💋

Zbuntowana Księżniczka Where stories live. Discover now