Część 2 Rozdział 15

313 20 8
                                    

-Jedziemy już dobre 20 minut!-Denerwował się Wierzgoń.

-Ścisz go mała, nie daje mi w spokoju prowadzić.-Prosił Kuba zmieniając bieg.

Wiem, że to nie legalne, że 17-nastoletni Kuba prowadzi auto, ale bardziej nielegalne jest to, że podobno mnie porwali, także jebać konsekwencje.

***
Na miejscu byliśmy o około Dwudziestej pierwszej.

Gdy drzwi domu Barteczko się otworzyły,  wpadliśmy tam jak poparzeni. W salonie siedziała roztrzęsiona Martyna z herbatą w ręce, nakryta kocem.

-Martyna!- Krzyknął chłopak na jej widok

-Remigiusz!?!- Wstała z kanapy rozbijając kubek z wrzątkiem, który oblał jej stopę.

-Ał! KURWA!!- Syczała z bólu. Remigiusz wziął ją na ręce pomimo protestów prosto pod zimną wodę.

Po udzieleniu pierwszej pomocy, pobiegł z nią do auta i pojechali wraz z Kubą do szpitala. Ja zostałam, żeby dowiedzieć się od jej przyjaciółki i chłopka co się stało.

-A więc otworzyłam drzwi, a za nimi stała cała zapłakana i roztrzepana, w podartej sukience Martyna. Dałam jej swoje ubrania i zrobiłam herbaty. Powiedziała, że do mnie miała najbliżej i że Martin zrobił jej coś okropnego. Wtedy się rozpłakała i już nie drążyłam tematu. Gdy się uspokoiła, kazała mi dać swój telefon i do Ciebie napisać, żebyś się nie martwiła. No i w końcu powiedziała o co chodzi...

-Nie przerywaj! Proszę!- Złapałam ją za ręce.

-A więc mówiła, że siedziała z Martinem na ławce. Po jakimś czasie napadło na nich trzech kolesi. Podobno ten debil najpierw chciał się bronić, ale jak dostał pierwszą lepę zwiał i zostawił tam Martynkę samą. Faceci wtedy porwali Martynę i gdzieś wywieźli. Żądali od niej kasy, karty bankowej lub cennych rzeczy. Martyna się nie dawała i za to oberwała najpierw w twarz, później rozcięli jej ramię i rozerwali sukienkę. W końcu ktoś zapukał do tego budynku w którym była i uciekli. Wtedy Martyna też zwiała i o własnych nogach dotarła tutaj i mi wszystko opowiedziała. Właśnie zrobiłam jej kolejnej herbaty z melissą i wtedy zjawiliścię wy i oblała się wrzątkiem to tyle.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Siedziałam cicho patrząc się ślepo w podłogę. W końcu z transu wyrwał mnie dźwięk SMS-a telefonu Barteczko.

-To ktoś ze szpitala?- Zapytałam cicho, patrząc na dziewczynę, która coś klikała na telefonie.

-Tak, Kuba. Mówi, że to poparzenie drugiego stopnia i Martyna zostaje w szpitalu do jutra wraz z Remkiem i prosi, aby ktoś po niego przyjechał.

-No to fajnie...-Westchnęłam ironicznie.

***

-Remigiusz, ja nie chcę, żebyś tu był.-Powiedziałam mało przekonująco, bo chłopak nie zamierzał nigdzie wychodzić.

-Pozwól mi z Tobą porozmawiać.-Próbował złapać mnie za rękę, ale ja nie potrafiłam mu wybaczyć.

-Masz 5 minut...-Westchęłam poprawiając poduszkę.

Remek opowiedział mi o tym jak ta ruda wkręciła go w dziecko i o tym jak bardzo żałuje. Z resztą Kuba to potwierdził, ale ja nadal nie byłam przekonana co do niego.

-Doceniam, że mi o tym powiedziałeś i w ogóle, że tu jesteś, ale ja narazie nie jestem gotowa, żeby do ciebie wrócić, wybacz.- Złapałam go odruchowo za rękę.

-Ale będziemy się przyjaźnić?- Zapytał z iskierkami w oczach.

-Jasne.-Uśmiechnęłam się słabo.

-Friendzone- Zaśmiał się pod nosem Kuba.

-Fajnie, że już wszystko gra...-Przytuliliśmy się wszyscy do siebie.

----------------------
Niedługo koniec Części 2 😵

Kto się cieszy? Kto smuci? 😦/😁

Wracam do was niczym bumerang do Lisowskiej 😂💗

Trzymajcie się, buźka 🙏😘

Zbuntowana Księżniczka Where stories live. Discover now