Część 2 Rozdział 4

416 23 5
                                    

-Gdzie teraz?-zadał pytanie Michał.
-Chyba w prawo...-odpowiedziała Martyna, która kierowała auto.
-Daleko jeszcze?-Pytał co chwilę Kuba.
-Nie wiem, ciężko bez nawigacji.

Kręciliśmy się po jakiś miejscowościach. W sumie bez celu. Nic nie przypominało Krakowa. Mieliśmy już dość tej całej jazdy. Aż w końcu naszym oczom ukazał się znak Kraków 10 km. jesteśmy w domu!

-----------------

-Dominik?-Zapytałam
-Hm?-Rzucił od niechcenia grając na telefonie.
-Skąd jesteś?
-Nie znasz tej miejscowości.-odpowiedził obojętnie.
-A może znam?-Zapytałam dumnie. Wyłączył telefon i usiadł naprzeciwko mnie.
-Po co Ci to wszystko wiedzieć?
-W sumie to nie wiem, ale...nudzi mi się.
-Trzeba było tak odrazu.-Uśmiechnął się i podszedł do swojej torby. Poszperał trochę i wyciągnął z niej jakiś woreczek.
-Załóż coś na siebie.-Rozkazał zakładając bluzę.
-Ale...Ja nie mam nic innego.-Odrzekłam smutno spuszczając wzrok w podłogę.

Po chwili ciszy poczułam, że ktoś zarzuca na mnie cieplejsze ubranie. To Dominik oddał mi swoją bluzę, a sam stał w samej pidżamie. Uśmiechnęłam się do niego na znak podziękowania. Chłopak złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić przez uśpione korytarze szpitala.

Po paru chwilach byliśmy już na zewnątrz. Kraków nocą wyglądał pięknie! Staliśmy na samym dachu tego okropnego szpitala. Mieliśmy wzgląd na całą okolicę! Spojrzałam w tedy w jedną z gwiazd i zaczęłam rozmyślać.

Gdy minęło kilka minut z nostalgii wyrwał mnie dźwięk odpalanej zapalniczki. Obróciłam się za siebie i ujrzałam Dominika zaciągającego się papierosem.
-Paliłaś kiedyś?-Zapytał.
-Em..Nie..-Odrzekłam zgodnie z prawdą.
-Chcesz?-Wyciągnął do mnie paczkę niebieskich fajek. Po chwili wahania zgodziłam się i sięgnęłam po gilzę wypełnioną tytoniem, a później po zapalniczkę.
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz.-Uśmiechnął się wypuszczając dym z ust.
-Ale Dominiki, ja nie wiem jak to się robi...-Patrzyłam na to co mam w rękach nie wiedząc jak się za to zabrać.
-To łatwe. Wsadź fajkę filtrem czyli tym pomarańczowym do ust, a następnie potpal drugi koniec zapalniczką. Tylko musisz się przy tym zaciągnąć, bo inaczej trudniej ci będzie odpalić.-Zrobiłam co kazał. Tylko z zaciągnięciem miałam problem. Z papierosem w ustach zapytałam jak się zaciągnąć. Dominik powiedział, że muszę równocześnie z podpalaniem fajki w ustach wciągać powietrze do płuc. Tak też zrobiłam. Na początku mnie to strasznie drapało w gardło, ale pod koniec było trochę lepiej.

-Z czego się śmiejesz?-Zapytałam gdy chłopak nagle zachichotał pod nosem.
-Z ciebie.-Odpowiedział z uśmiechem.
-Jak to ze mnie? Coś ze mną nie tak?
-Nie...po prostu ja nic o tobie nie wiem, a wyciągam cię w środku nocy na dach szpitala i razem z tobą palę, a nawet nie wiem czy byś mnie nie wsypała. To wszystko jest szalone.
-To może poznajmy się lepiej.-Zaproponowałam z uśmiechem na twarzy.
-Milena.-Wyciągnęłam do niego rękę.
-Dominik!-Przestraszyłam się gdy za naszymi plecami stanął pan Wojtek-nasz lekarz. Szybki wstałam na równe nogi i spojrzałam na chłopaka, który siedział nie wzruszony kończąc swoją fajkę.
-Co jest...tato?- Uśmiechnął się cwaniacko depcząc fajkę i stając koło mnie.
-Mileno, wracaj do sali.
Chciałam już iść, ale Dominik złapał mnie za rękę.
-Nigdzie nie idziesz skarbie.-Tłumaczył patrząc cwaniacko w oczy naszego lekarza, który jest jego...ojcem? O co chodzi?
-Dominiku, dlaczego wychodzisz na dach, palisz i jeszcze do tego wciągasz w to tę dziewczynę?
-A dlaczego oddałeś mnie do domu dziecka?-Mężczyźni dalej patrzyli sobie w oczy, ale pan Wojciech zamilkł.
-No właśnie. Także nie masz prawa mówić mi co mam robić, gdzie i z kim, a poza tym Milena jest tu dobrowolnie. Prawda?- Skierował swój wzrok na mnie. Ja tylko skinęłam głową, bo byłam nadal w szoku, co tu się dzieje.

Mieliśmy już iść, ale Dominik w ostatniej chwili się obrócił w stronę swojego rzekomo taty, który swoją drogą nadal stał smutny patrząc się w papę na dachu budynku i powiedział;
,,A i jeszcze jedno. Nic nie widziałeś". Wrócił do mnie i weszliśmy do windy.

-----------------

-Serio!? Akurat teraz!!?- Wściekał się Kuba na wieść, że skończyło nam się paliwo.
-Nic Ci na to nie poradzę Kubuś-Odrzekła smutna Martyna.
-Gdzie jest najbliższa stacja?-Zapytałem(Remek)Michała
-Nie wiem stary, nie mam telefonu, nie sprawdzę Ci tego.
-Mój padł.-Zakomunikowała Martyna.
-No to co my teraz zrobimy? Jesteś środek nocy, a my stoimy na jakimś pustkowiu.- Stwierdził Merghani.
-Proponuję szybką kimkę w aucie, a rano czegoś poszukamy.-Zaproponowałem.
-Ale jak Ty to sobie wyobrażasz spać w czwórkę w pięcioosobówce?-Zapytał Michał.
-Jak mogę spać na fotelu.-Zadeklarował się zakochany Kuba.
-Mogę na podłodze w razie czego.-Zaproponowała Martyna.
-Nie ma takiej opcji, jesteś kierowcą, musisz spać wygodnie.-Zakomunikowałem.
-Ja sobie pośpie na siedząco z tyłu, a ty się położysz na całej długości i położysz głowę na moich kolanach. Michał może spać na podłodze.
-I tak lepiej niż na siedząco...-Stwierdził Multi.

Zrobiliśmy tak jak mówiliśmy. Okazało się, że Martyna ma w bagażniku kari-matę i rozłożyła ją Rychlikowi na podłodze, żeby mu było wygodniej, a Kuba rozwalił się na dwóch przednich miejscach i heja. Naprawdę go podziwiam. Ja nie wiem czy byłbym w stanie zarażać się dla takiej laski...

-----------------
831 słów 🙈

Ten rozdział skończyłam o równo 00:44, ale dodaje go rano, bo wiem, że teraz większość smacznie chrapie.👶

Wybaczcie, że tak późno zawsze piszę, ale wtedy mam ciszę w domu i mogę się lepiej skupić.
Po za tym odkryłam, że mój brat wymyka się w nocy na jakieś tripy😏😏

Buźka 😘

Zbuntowana Księżniczka Onde histórias criam vida. Descubra agora