Część 2 Rozdział 2

469 21 10
                                    

Pov. Michał
-Chłopaki!!!-Krzyczała Martyna z przerażeniem i nutką podekscytowania w głosie.
-Co!?-Zapytałem wchodząc z kuchni do salonu. Obok Martyny siedział już Remek wlepiony w jej telefon.
-Patrzcie ten artykuł w gazecie Wrocławskiej!-Wstała podając mi telefon do ręki.

-,,Dzisiaj w nocy około godziny 22:30 na obrzeżach Krakowa w drzewo uderzył czarny samochód marki Audi. W środku znaleziono dwóch odurzonych narkotykami i alkoholem mężczyzn oraz dziewczynkę, która jak się później okazało została porwana dwa tygodnie temu. Córka państwa N. została przewieziona do jednego z krakowskich szpitali. Miała rozcięty łuk brwiowy i lekkie ślady sińców. Jeden z mężczyzn został również przewieziony do szpitala w stanie ciężkim, a drugi zmarł na miejscu."-Przeczytałem to i momentalnie dostałem Parkinsona. Ręce mi chodziły, a serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Nie wiem czy to że szczęścia, czy z mił...pfu!! Na pewno ze szczęścia, że żyje. Bo przecież się w niej chyba nie zakochałem.. Nagle spojrzał na mnie Remek, a oczy błyszczały mu się jak 5 zł. Wybiegł z domku krzycząc; ,,KUBAAA!!!!!!!" najgłośniej jak się dało. Kuby w tym czasie nie było w domu. Nie mógł wysiedzieć w chatce, gdzie wszystko mu ją przypominało. Prawdopodobnie wyszedł na spacer lub kontynuować swoje poszukiwania.

Pov.Jakub
-Kurwa, kurwa, kurwa!!!- Krzyczałem w niebogłosy uderzając patykiem w drzewo.
-Nienawidzę siebie! Jak mogłem pozwolić, aby uciekła!? Jestem do niczego!-Ostatni rzut patykiem. Usiadłem na ściółce zmarnowany, załamany, zdruzgotany, a przede wszystkim zły na siebie. Powiedziałem chwilę, pomyślałem. Spojrzałem w niebo i zadałem sobie pytanie Dlaczego akurat ona? Nie mogłem dłużej przed sobą tego ukrywać. Podoba mi się... Kurwa kocham ją! Życie bym za nią oddał!! A tymczasem siedzę tu jak taki palant, bezradny jak dziecko. Spuściłem głowę i sięgnąłem do kieszeni. Wyciągnąłem z niej setkę(alkohol jak coś), a z drugiej kieszeni kawałek jej koszulki, który znalazłem przy rowie. Wziąłem łyk setuni, zakręciłem buteleczkę, odłożyłem. Skupiłam się teraz na kawałku bluzki Mileny. Postanowiłem ją sobie zawiązać na ręce i tak też zrobiłem. Potem chwyciłem znów za alkohol i biorąc po łyku zacząłem myśleć jak to dalej będzie.

Pov.Remigiusz
Kurwa, ona żyje! Nie ma nic piękniejszego niż usłyszeć te słowa; ,,Ona żyje". Już nawet nie martwiłem się, że auto jest już do dupy. Nie było na to czasu. Tak bardzo cieszę się, że niedługo ją zobaczę! Teraz muszę jak najszybciej poinformować o tym Kubę!
- KUBAA!!!!!!-Wołałem
-Kuuuba!!-Znów wołałem.
Jakub!-Kolejny raz wołałem. Nikt nie odpowiada. Co on robi? I gdzie jest?!
-Milena żyje, jest w szpitalu!!!-Spróbowałem ostatni raz. Udało się. Mój kumpel od razu wyłonił się zza drzew z lekkim stanem upojenia alkoholowego, ale znalazł się.
-Cco??!- Wybełkotał
-Miała wypadek, ale nie ma czasu na wyjaśnienia, trzeba po nią jechać!
-Gdzie?
-Do Krakowa. Chodź szybko, opowiem Ci po drodze.

Pov.Martyna
W końcu. Kamień z serca. Tylko co jak młoda nie będzie chciała wrócić? Jak my się tam dostaniemy, do tego Krakowa no i czy uda nam się ją z tamtąd zabrać. Tyle myśli latało mi w głowie. Powiedziałam w ciszy, później rozmowę zaczął Michał. Gadaliśmy tak dopóki chłopcy nie przyszli do domku.

Pov.Kuba
-Gotowi? Jedziemy!- Wpadłem i wypadłem z domku. Zatrzymał mnie Remek i strzelił w pysk.
-Uspokój się! A masz auto? Chyba, pogalopujemy na dzikach.
-Remek ma rację, Mergoś, trzeba to wszystko zaplanować.
-Chłopaki? Mogę się wtrącić?-Martyna dała o sobie znać. Spojrzeliśmy na nią i uważnie słuchaliśmy.
-Przyjechałam tu autem. Także transport już mamy, ale jest inna sprawa. Co jeśli po małą przyjechali już rodzice? Na miejscu jest policja i mogą was złapać.
-Powiemy, że jesteśmy z rodziny. Uwierzą nam.
-Niby tak, ale teraz wszystko leży w rękach Mileny, to ona zadecyduje.
-No to co teraz?-Zapytał po chwili ciszy Michał.
-Mam to w dupie, muszę ją zobaczyć. Coś mi podpowiada, że ona będzie za nami. Chodźcie proszę.-Byłem smutny, a za razem pewny siebie. Gdy nikt nie odpowiedział. Każdy patrzył na siebie smutno. Nikt nie wiedział co robić.
-Proszę...-Powtórzyłem nieco ciszej.
-Dobra stary. Jedziemy!- w końcu z ciszy wyrwał się Remigiusz.
-Masz rację, trzeba ponieść konsekwencje.-Zgodzil z Michał.
-Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!- Złapała za klucze Martynka i wyszła z domu, zaraz za nią my. W końcu byłem szczęśliwy. Tacy przyjaciele to skarb. A za Mileną bym w ogień skoczył i oni dobrze o tym wiedzą...

-------------------------
707 słów~Specjalnie dla was

Jak po świętach? 🌷

Najedzeni?😌

Wyspani? 😴

Kiedy wracacie do szkoły?
Ja w środę.😥

Jutro wam też wstawię rozdział. Jak starczy mi czasu napiszę jeszcze jeden i dodam w Środę, ale nie obiecuję. ☕

Buźka 😘

Zbuntowana Księżniczka Where stories live. Discover now