Camz...

3.7K 305 6
                                    

Lauren POV:

Podenerwowana siedziałam w salonie czując, że coś się stało tylko nie wiedziałam co. Co chwilę zerkałam na telefon z nadzieją, że dostałam jakąś wiadomość od Camili ale żadnej nie było. Przymknęłam oczy, gdy usłyszałam hałas a po sekundzie Dinah znalazła się obok mnie.

-Lauren...Camila miała wypadek...zbieraj się, jedziemy do szpitala. - Nabrałam gwałtownie powietrza, gdy blondynka skończyła mówić.

-C...Co się stało? - Spytałam idąc za dziewczyną do wyjścia. Po moich policzkach leciały łzy. Już wiedziałam dlaczego miałam to dziwne uczucie, że coś się stało.

-Nie wiem. - Odparła.

Jechałyśmy w ciszy, która mi odpowiadała. Cały czas się martwiłam czy Camili nic nie jest, czy z tego wyjdzie. W mojej głowie pojawiło się pełno pytań, na które nie potrafiłam sobie odpowiedzieć.

-Lauren, Dinah. - Usłyszałam gdy szłyśmy w kierunku sali Camili, a po chwili byłam w objęciach mamy dziewczyny. Nawet nie zauważyłam tego, że zaczęłam płakać jeszcze bardziej.

-Co z nią? - Spytałam strasznie bojąc się odpowiedzi. Odsunęłam się od kobiety żeby widzieć jej twarz i być pewną, że mówi prawdę.

-Lekarz powiedział, że miała dużo szczęścia i powinna z tego wyjść. - Słowa, które usłyszałam sprawiły, że opadłam na krzesło przy ścianie i odetchnęłam z ulgą.

-Zabije ją za to, że mnie tak wystraszyła. - Szepnęłam, chowając twarz w ręce. Naprawdę miałam ochotę ją zabić. Ale dopiero jak całkowicie dojdzie do siebie.

-Ja też. - Dinah westchnęła, siadając na krześle obok mnie.

Siedziałyśmy, czekając aż lekarz do nas wyjdzie i pozwoli nam wejść do dziewczyny. Chciałam ją przytulić, poczuć jej usta na swoich i usłyszeć, że wszystko jest w porządku.

-Jak ona się czuje? - Spytał jakiś nieznany mi głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą trzy osoby. Dwóch nawet przystojnych chłopaków, którzy trzymali się za ręce i dziewczynę o zielonych oczach i włosach o ciemnym odcieniu blondu.

Poczułam szturchnięcie z prawej strony. Zerknęłam na Dinah a ona kiwnięciem głowy wskazała na moje ręce, które były ściśnięte w pięści. Dziewczyna uśmiechnęła się wiedząc o co chodzi, a ja poczułam się głupio. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam tą blondynkę. Nie wiem kim jest dla Camili, a już jestem cholernie zazdrosna.

-Proszę powiedzcie, że moja córka znowu się w to nie wpakowała? - Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi mamie Camz. Popatrzyłam na nią ale ona wzrok miała wbity w trójkę ludzi przed nami.

-O co chodzi? - Spytałam, a wtedy wszystkie spojrzenia zwróciły się w moją stronę. Nim ktokolwiek mi odpowiedział podszedł do nas lekarz.

-Rodzina Camili?

-Tak.

-Wszystko z nią w porządku. Można do niej wejść ale proszę jej nie męczyć powinna odpoczywać. - Powiadomił i odszedł gdy zawołała go jakaś pielęgniarka.

Weszliśmy do sali gdzie Camila całkiem przytomna siedziała na łóżku i patrzyła przed siebie. Od razu podeszłam do łóżka i usiadłam na nim w bezpiecznej odległości od dziewczyny bo nie chciałam zrobić jej żadnej krzywdy.

-Camz...

-Yy...hej. Kim jesteś?

-J...ja.. - Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Wstałam z zamiarem jak najszybszego opuszczenia sali. Ale nim to zrobiłam poczułam rękę chwytającą mój nadgarstek. Odwróciłam się i popatrzyłam w te dwie czekoladki, które patrzyły prosto na mnie.

-Żartowałam Lo. - Zaśmiała się przyciągając mnie do siebie. Miałam ochotę ją uderzyć za takie żartowanie ze mnie ale poczułam jej usta na swoich i zmieniłam co do tego zdanie.

Nasze usta poruszały się powoli we własnym wspólnym tempie. Zapomniałam o tym, że w sali była również mama dziewczyny i Dinah, a także trójka znajomych Camili, których nie znałam. Z resztą to teraz nie miało znaczenia. Najważniejsze było to, że Camz nic nie było, a jej usta znów całowały moje.

-Dobra starczy gołąbeczki. - Przerwał nam głos Dinah. Chciałam się odsunąć ale Camila owinęła rękę wokół mojej tali nie pozwalając mi na to. Drugą rękę uniosła do góry by pokazać przyjaciólce środkowy palec.

-Karla! - Gdy usłyszała ostrzegawczy głos swojej mamy oderwała się od moich ust i popatrzyła w stronę swojej rodzicielki.

-Mama... - Zaczęłam się śmiać przypominając sobie, że takiego samego tonu użyła gdy jej mama przyłapała nas w kuchni.

-Tak mama. Teraz powinnaś nam coś wytłumaczyć, a przynajmniej Lauren. - Wskazała na chłopaków i dziewczynę. Camila popatrzyła w tamtym kierunku i przełknęła ślinę.

-Zostawcie nas same.

Gdy wszyscy wyszli zapadła cisza. Camila patrzyła na mnie ze strachem w oczach. Nie byłam pewna czego się boi ale przez to ja też zaczynałam się bać.

-Byłam młoda i głupia kiedy....

****

-Byłaś w gangu? - Pisnęłam gdy dziewczyna skończyła mi wszystko opowiadać. Kiwnęła głową patrząc na ścianę za mną.-Spotkałaś się z tą całą Taylor żeby nie zrobiła mi krzywdy ale miałaś na nią haka i nic się nie wydarzyło? - Znowu kiwnęła głową ale tym razem zwróciła wzrok w moją stronę.

-Kocham Cię Lauren. Nie opowiedziałam ci o tym tylko dlatego, że nie chciałam żebyś znała moją chorą przeszłość. Chociaż byłam pewna, że to w końcu nastąpi. Zrozumiem, jeśli teraz odejdziesz bojąc się, że... - Przerwałam jej przyciskając swoje usta do jej.

-Kocham cię i nie mam zamiaru od ciebie odchodzić tylko ze względu na twoją przeszłość. Jesteś na mnie skazana panno Cabello.

-Mi to odpowiada panno Jauregui. - Zachichotała i tym razem to ona przycisnęła swoje usta do moich w słodkim pocałunku.

In Love With A Nerd ✔Where stories live. Discover now