Tylko to się liczy

4.5K 339 13
                                    

Nigdy w życiu się nie denerwowałam. Nie umiałam na sprawdzian to spoko poprawię kiedy indziej. Pokłóciłam się z rodzicami to przecież nic takiego bo każdemu się zdarza. Dzisiaj był dzień mojej randki z Lauren i nadrabiałam teraz te wszystkie lata bez stresu.

Od rana wszystko wypadało mi z rąk dlatego właśnie w tym momencie zamiast się szykować to sprzątałam talerz, który wypadł mi z rąk i się pobił. Na szczęście Lo poszła na noc do Normani bo taki był plan.

-Przez ciebie nie długo nie będziemy mieć żadnych naczyń. - Podniosłam wzrok na Dinah, która weszła do kuchni gdy usłyszała trzask. Usiadła na krześle przy stole by mi się przyglądać. Świetnie. Zamiast mi pomóc będzie się ze mnie nabijać. Przyjaciółka roku po prostu.

-Mogłabyś mi pomóc? - Spytałam, wracając do zbierania kawałków talerza.

-Nah, tu mi dobrze. - Przewróciłam oczami na jej odpowiedź. Taka właśnie była moja przyjaciółka. Zrobiłaś bałagan to po sobie posprzątaj ale jeśli ona zrobiła to dopóki jej nie pomożesz to będzie syf.

Na szczęście szybko posprzątałam i zaczęłam się ubierać. Starałam się nie zwracać uwagi na komentarze Dinah rzucane w moją stronę przez cały czas, które bądź co bądź sprawiły, że trochę się rozluźniłam.

Nie należałam do romantyczek więc miałam nadzieje, że to co przygotowałam spodoba się Lauren. Nie chciałam przesadzać i robić z tego nie wiadomo co. Zdecydowałam, że zabiorę zielonooką do miejsca gdzie nigdy nikogo nie zabierałam. Do mojego miejsca.

-Gdzie mnie zabierasz? - Spytała gdy tylko wsiadła do auta. Zaśmiałam się, kręcąc głową.

-To niespodzianka, więc nie próbuj tego ze mnie wyciągnąć. - Musnęłam ustami jej policzek, odpaliłam auto i całkowicie skupiłam się na drodze.

W radiu leciała jedna z moich ulubionych piosenek Somebody Else zespołu The 1975. Zerknęłam na Lauren i po jej minie mogłam zgadnąć, że też uwielbia tą piosenkę. Położyłam rękę na jej nodze i lekko ścisnęłam. Popatrzyła na mnie i szeroko się uśmiechnęła chwytając moją dłoń w swoje.

-Gdzie jesteśmy? - Zapytała, gdy zaparkowałam auto. Nic nie odpowiadając wyszłam z samochodu by otworzyć jej drzwi.

-Coraz bliżej mojego miejsca. - Szepnęłam gdy wyszła. Złapałam ją za rękę i ruszyłam ścieżką prowadzącą w najbardziej puste i piękne miejsce w Miami.

Weszłyśmy na wzgórze a Lauren od razu nabrała powietrza w płuca. Było ciemno i gdyby nie księżyc, który razem z tysiącami gwiazd oświetlał to miejsce to nic by nie można było zobaczyć. Jak się podeszło bliżej krawędzi można było ujrzeć całe miasto, które świeciło tysiącami latarni.

-Kocham tu przychodzić by pobyć sama. Oglądać miasto z góry. Czuję się w tedy jakbym była kimś więcej niż zwykłą nastolatką, chodzącą do liceum. Może nie do końca taką zwykłą gdyby spojrzeć na to co mam między nogami. - Wyznałam przyglądając się Lauren, która z uśmiechem patrzyła w ogromny księżyc, który oświetlał jej piękną twarz.

-Tu jest pięknie. - Odwróciła się do mnie i spojrzała mi oczy. Musiałam przyznać, że nic nie mogło się równać z tą dziewczyną. Nawet to miejsce.

-Ty jesteś piękniejsza. - Zarumieniła się na moje słowa.-Dlatego cię tu przyprowadziłam. Nikogo wcześniej tu nie brałam bo nikt by tu nie pasował. Ty tak. - Złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku.

Poszłam w stronę drzewa trzymając dziewczynę cały czas za rękę dzięki czemu ruszyła za mną. Usiadłam na rozłożonym kocu, który przyniosłam tutaj już parę godzin wcześniej. Przyciągnęłam Lauren do siebie żeby usiadła przede mną i plecami wtuliła się w mój tors.

Z koszyka, który stał obok nas wyciągnęłam butelkę wina. Niestety nie wzięłam kieliszków i byłyśmy zdane pić z gwinta ale dziewczynie to nie przeszkadzało.

-Masz tam coś do jedzenia? - Spytała wskazując na koszyk, biorąc kolejny łyk wina. Kiwnęłam głową i wyciągnęłam pudełko z naleśnikami.

-Naleśniki. - Pisnęła wyrywając mi pudełko na co się zaśmiałam.

Kiedy wszystko co miałyśmy nam się skończyło to po prostu leżałyśmy na kocu i patrzyłyśmy w niebo. Było idealnie i cisza, która panowała żadnej z nas nie przeszkadzała.

-Zimno mi... - Odezwała się. Zerknęłam na nią i zauważyła, że lekko się trzęsie.

-Chodź, przytulę cię. - Wystawiłam ramiona, w które od razu się wtuliła. Zachichotałam cicho i złożyłam pocałunek na czubku głowy.

-A wiesz, że od razu cieplej...

-Wiem, kocham cię. - Szepnęłam tak cicho jakby to był sekret, którego nikt nie może poznać. Jakby była to tylko nasza tajemnica.

-Gorąco mi.. - Zaśmiała się, a ja razem z nią.

Nie mogłam w to uwierzyć, że właśnie leżę z tą dziewczyną w swoich ramionach. Mogę ją pocałować kiedy chcę i przytulić kiedy chcę. Pamiętam jak pierwszy raz ją zobaczyłam już wtedy zwróciła na siebie moją całkowitą uwagę. Niestety byłam zbyt wielką kretynką żeby coś z tym zrobić. A najgorsze, że zawsze się śmiałam z tego co mówił Mendes na jej temat.

-Przepraszam. - Lauren podniosła się i spojrzała na mnie nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi.-Przepraszam, że przez tak długi czas byłam taką kretynką. Że nie zareagowałam wcześniej na zachowanie innych względem ciebie.

-Nie musisz przepraszać to przeszłość. Liczy się co robisz teraz i jaka jesteś dla mnie w tym momencie. I muszę przyznać, że nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej dziewczyny. - Pogładziła mój policzek i połączyła nasze usta w delikatnym pocałunku, który po chwili zmienił się w bardziej namiętny.

Naprawdę nie wiedziałam czym zasłużyłam na taką dziewczynę jaką jest Lauren. Wybaczyła mi to co robiłam sprawiając, że kochałam ją jeszcze bardziej.

-Kocham cię a ty kochasz mnie tylko to się liczy. - Szepnęła odrywając się od moich ust. Kiwnęłam głową, odgarniając włosy z jej twarzy by móc patrzeć w te boskie oczy.

-Tylko to się liczy. - Powtórzyłam zdając sobie sprawę, że to prawda. Nie liczyło się to co było kiedyś, a nawet to co będzie w przyszłości. Liczyło się to co jest teraz. A teraz miałam w swoich objęciach tą idealną dziewczynę, którą kochałam a ona kochała mnie.

In Love With A Nerd ✔Où les histoires vivent. Découvrez maintenant